Rozdział 11

264 36 1
                                    

*Sharon*

Szukała nielegalnej kliniki aborcyjnej. Nie mogła tego zrobić legalnie, bo nie chciała żeby Rogers się dowiedział. Z tego samego powodu odpadały też tabletki poronne. W szpitalu na pewno by to wykryli. Zadzwoniła pod numer wybranej kliniki i umówiła się na zabieg. Po tym wyczyściła z komputera wszelkie ślady tego, czego szukała. Oczywiście użyła trybu incognito, ale wolała mieć pewność, że na pewno nikt się nie dowie. Skrzywiła się, gdy poczuła lekkie ruchy dziecka. Niedługo będzie po wszystkim - powiedziała do siebie w myślach. Jeszcze raz chwyciła za telefon i wybrała numer.

- Halo? - usłyszała męski głos w słuchawce.

- Lomber. Tu Carter. Pamiętasz że wisisz mi przysługę? - zapytała.

Mark Lomber był recydywistą. Kiedyś pomogła mu uniknąć więzienia, ponieważ miał ważne informacje dla T.A.R.C.Z.Y. Obiecał jej wtedy, że się odwdzięczy, gdy będzie mógł.

- Pamiętam. Co mam dla ciebie zrobić? - zapytał.

- Musisz mnie pobić - powiedziała bez wahania.

- Hola, hola, wiem że nie jestem święty, ale nie jestem damskim bokserem - powiedział.

- Nie masz mnie pobić na śmierć. Parę kopniaków w brzuch powinno wystarczyć, tak żeby polała się krew - powiedziała, przewracając oczami, chociaż on nie mógł tego zobaczyć.

- Ale po co mam to zrobić? - zapytał.

- Zamierzam usunąć ciążę. Twój napad na mnie posłuży jako przykrywka, że niby przez to poroniłam - wyjaśniła. - Oczywiście cię nie wydam. Jeśli chcesz, mogę ci zapłacić.

- Nie chcę kasy. Jesteś pewna, że tego chcesz? - zapytał. - Możesz to dziecko oddać do adopcji.

- Kiedyś nie byłeś taki wrażliwy - prychnęła. - Myślałam nad tym, ale nie chcę już dłużej nosić w sobie bachora Rogersa. Próbowałam pokochać to dziecko przez osiem tygodni, ale nie umiem i wiem, że już nie pokocham. Znajdę kogoś innego, kto mi pomoże, jeśli nie chcesz.

- Nie musisz, zrobię to. Tylko czy Rogers nie będzie mnie szukał, żeby się zemścić? - zapytał.

- Jest na to za stary i za słaby - powiedziała. - Jednak Barnes może chcieć się na tobie zemścić, ale najpierw musiałby cię znaleźć, a ty potrafisz się dobrze ukrywać.

- Dobra, to o której mam to zrobić? - zapytał.

Podała mu godzinę, o której będzie najprawdopodobniej wychodziła z kliniki po zabiegu.

- Bądź w tej uliczce wcześniej, na wypadek gdyby poszło szybciej niż niż się spodziewam - powiedziała.

- Jasne - powiedział.

Rozłączyła się i usunęła rozmowę z Lomberem i z szefem nielegalnej kliniki z historii połączeń oraz z bilingów.

*Scott*

Nie mógł uwierzyć własnym uszom. Sharon chce usunąć ciążę i sfingować poronienie w wyniku napadu. Poczuł przypływ współczucia dla Steve'a. Jemu chyba naprawdę zależało na Sharon, może nawet się w niej zakochał. Nie chciał nawet sobie wyobrażać jak będzie cierpiał. On sam bardzo przeżył, gdy długo nie widział swojej córki, gdy siedział w więzieniu, a co dopiero Kapitan, który straci swoje nienarodzone dziecko, nie wiedząc czy miałby syna czy córkę. A może mógłby temu zapobiec? Pamiętał jednak słowa Tony'ego, że najważniejsze było uratowanie Rogersa. Mógł ujawnić się tylko wtedy, gdyby musiał ratować mu życie. Zresztą co niby mógł zrobić? Przecież nie zamknie Sharon w sypialni, żeby nie mogła wyjść z domu i pojechać do tej kliniki. Nie mógł też powiedzieć Starkowi ani Barnesowi, bo oni też nic nie mogli zrobić. W Buckym dodatkowo mogłyby obudzić się nawyki Zimowego Żołnierza. On bardzo przejmował się tym, co stanie się z jego chrześniakiem lub chrześniaczką. Nie będzie zachwycony, gdy tego dziecka już nie będzie. Poczuł łzy cisnące się do oczu. Odruchowo chciał je przetrzeć ręką, ale przypomniał sobie, że miał maskę, więc tylko zamrugał szybko, żeby odgonić łzy. Nie mógł teraz pozwolić sobie na płacz. Miał misję do wykonania. Nie mógł uratować dziecka Steve'a, ale miał możliwość nagrać Sharon w klinice.

Otwórz oczy, Kapitanie✔S.R.Where stories live. Discover now