Rozdział 13

299 31 8
                                    

*Bucky*

Gdy tylko wrócił do swojego mieszkania, nalał sobie whisky. Nie była to żadna droga szkocka, którą pił Stark, ale nie obchodziło go to. Miał ochotę jedynie się upić, nieważne czym. Nie potrafił określić jak się teraz czuł. Chyba po raz pierwszy w życiu miał złamane serce. Steve uwierzył Carter i nie chciał znać ani jego, ani Tony'ego. Miliarder zapewnił go, że nie wycofa Ant-Mana ani nie powie Pantherowi i Spider-Manowi, żeby nie pilnowali już Kapitana, a Natashy i Clintowi nie każe odejść z CIA, bo złapanie złodzieja AS150 było misją Avengers, którą zlecił im sekretarz Ross. Może jak zdobędą niepodważalne dowody na to, że to Sharon kradnie, Steve w końcu przejrzy na oczy? Obawiał się jednak, że może być już za późno. Z tego co mówił Tony, Banner nie poczynił jeszcze znaczących postępów w stworzeniu odtrutki na substancję, którą nieświadomie zażywał Kapitan. Nie wiedząc czemu sięgnął po telefon i wybrał numer przyjaciela. Czyżby liczył, że już ochłonął i przemyślał czy on i Stark naprawdę mogliby zrobić to, o co oskarżała ich Carter? Wsłuchiwał się w sygnał, czując jak serce wali mu w piersi, ale Steve nie odebrał.

- Czego ja się spodziewałem? - zapytał samego siebie i wypił whisky jednym haustem.

Znowu czuł się samotny, prawie tak jak przez te lata, gdy był Zimowym Żołnierzem. Tylko że jako Zimowy nic nie czuł, więc nie odczuwał samotności tak jak teraz. Oczywiście byli jeszcze Avengersi, ale z żadnym z nich nie miał tak bliskich relacji, żeby się zwierzać. Nawet z Samem, właściwie to rozmawiał tylko z nim podczas swojego pobytu w Avengers Tower, bo on był najbliższym przyjacielem Kapitana wśród Avengersów. Przypomniał sobie słowa Rogersa, że jest teraz bliżej z Tonym niż z nim. To przecież absurd, Stark go nienawidził. Jak mieliby być przyjaciółmi? Gdyby Steve nie był w niebezpieczeństwie, nie rozmawialiby ze sobą, nie pracowałby jako szef ochrony Stark Industries. Mieli tylko wspólną misję, nic więcej. Nie wiedział nawet czy zachowa posadę, gdy już ją zakończą. Stark nie był jego przyjacielem. Ale czy na pewno? Czy po zatrzymaniu Sharon i uratowaniu bądź nie Steve'a, nie będzie się przejmował brakiem kontaktu z Tonym? Albo czy będzie potrafił przestawić się z relacji wspólnik - wspólnik, na relację szef - pracownik, jeśli nie zostanie zwolniony? Chyba powinien go zapytać o to, co z nim będzie, gdy już będzie po wszystkim. Nie wierzę, że aż tak przejmuję się tym, co będzie ze mną i Starkiem, gdy już skończy się nasza wspólna misja. Tak jakby zaczęło mi na nim zależeć, a to przecież nie prawda. - Ledwie skończył tą myśl, gdy w głowie pojawiło mu się pytanie, czy aby na pewno nie zależało mu na Tonym?

*Tony*

Nawet nie zauważył kiedy zatrzymał się przed bramą cmentarza, na którym byli pochowani jego rodzice. Nie miał ochoty wracać do Stark Industries, ale nie chciał też jechać do Avengers Tower, bo nie miał ochoty odpowiadać na pytania co się stało, a Rhodey na pewno by zauważył, że coś jest nie tak. Zawsze potrafił rozpoznać, gdy coś go trapiło, m.in. dlatego byli najlepszymi przyjaciółmi. Wysiadł z samochodu, kupił dwie wiązanki u starszej pani, która miała mały kramik przy bramie, i wszedł na cmentarz. Mimo że dawno tu nie był, doskonale pamiętał drogę. W końcu stanął przed podwójnym marmurowym nagrobkiem, na którym wyryte było Howard i Maria Stark, a pod spodem ich daty narodzin i data śmierci. Były także ich zdjęcia oraz napis informujący, że zginęli tragicznie. Położył jedną wiązankę przy nagrobku, ocierając łzę z policzka.

- Wiesz, tato - spojrzał na zdjęcie starszego mężczyzny z wąsem - zawsze marzyłem, że któregoś dnia okaże się, że Kapitan Ameryka nie jest taki święty i cudowny, jak go przedstawiałeś, a ja powiem ci "A nie mówiłem?" Teraz mogę to powiedzieć, tyle że inaczej to sobie wyobrażałem. Że powiem ci to prosto w twarz, a nie gapiąc się na twoje zdjęcie na nagrobku. No i myślałem, że ta chwila da mi satysfakcję, ale tak nie jest. Mimo że Rogers wierząc Carter na słowo, zachował się jak dupek, jeszcze większy niż wtedy, gdy Avengers podzieliło się na dwie drużyny. W tym wszystkim najbardziej żal mi Bucky'ego, musi czuć się zdradzony. - Pokręcił głową. - Zabrzmiało jakby mi na nim zależało, a tak przecież nie jest. Pomagam mu, bo Rhodey miał rację, że nie zostawiłbym przyjaciela w potrzebie, nawet Kapitana. Zresztą złapanie złodzieja AS150 z CIA jest misją Avengers, którą dostaliśmy od sekretarza Rossa. Nie wiem czy uratujemy Rogersa, ale może będziemy mogli mu powiedzieć "A nie mówiliśmy?", zanim umrze.

Otwórz oczy, Kapitanie✔S.R.Où les histoires vivent. Découvrez maintenant