Rozdział 3

490 74 56
                                    

Weekend minął szybko. Zbyt szybko jak dla Ryana, dlatego gdy w poniedziałek rano zadzwonił budzik, wtulił się bardziej w większe ciało i sięgnął po pierzynę zakrywając się całkowicie.

-Wyłącz - Jęknął żałośnie nie chcąc wysuwać chociażby nosa poza ciemną i ciepłą strefę pod-pierzynową. Potem irytujący dźwięk ustał, a Urie przeciągnął się unosząc go przy tym. I spróbował zdjąć pierzynę, ale Ross trzymał ją ciasno.

-Wstawaj kochanie, jest nowy piękny dzień. Słońce świeci, ciepło jest. Dalej - Ponownie spróbował odsunąć materiał ale zamiast tego usłyszał w miarę głośne "hisssss" i zobaczył dwie łapki zaciśnięte na kołdrze. - Nie żartuj nawet. Do szkoły

-Nie jesteś moją matką - Warknął spod materiału i zaraz pożałował czując jak Brendon wstaje. Bo doskonale wiedział co będzie następne. Nie zdążył nic zrobić, bo został zawinięty w burito i podniesiony. - Brendon!

-Nie piszcz. Prosiłeś się. - Parsknął i opuścił go delikatnie na kafelki w łazience. Potem odsunął beżowy materiał i zaśmiał się widząc burzę loków i naburmuszoną, uroczo zaspaną twarz. - Zrobię śniadanie, a ty się wykąp. 

-Twierdzisz, że śmierdzę?

-Tak



Po długim prysznicu, z którego swoją drogą też został wyrzucony, wyszedł nagi idąc do sypialni. W korytarzu oczywiście zdążyły złapać go szerokie ramiona które owinęły się wokół niego od tyłu jak wąż boa. 

-Puść mnie muszę się ubrać - Mruknął próbując się wysunąć. Nic z tego. 

-Oj tam, wolę cię nie ubranego - Urie cmoknął szatyna lekko w kark zaraz opierając się na jego ramieniu.

-Doskonale wiem, że chciałbyś abym w ogóle nie nosił ubrań, ale nie sądzę by ten plan spodobał się innym studentom -Dopiero teraz wysunął się z jego objęć idąc do docelowego miejsca. Czyli przed szafę z której wyjął czarne jeansy i zbyt duży sweter Brendona.

-Pewnie by im się spodobał, ale jesteś tylko mój i ten widok także jest tylko mój. - Usłyszał cichy głos ze strony drzwi. Ubrał bokserki i odwrócił się by spojrzeć w stronę chłopaka opierającego się o framugę.

-Oczywiście głuptasie, że tylko twój. Zawieziesz mnie? - Poprosił i ubrał spodnie ale widząc, że zwisają na nim lekko, wziął pasek i wsunął go  w szlufki.

-Zawiozę. I czy ty znowu schudłeś? Od dzisiaj jesz całe porcje które ci szykuje. Chociażbym miał ci je siłą wepchnąć, a teraz chodź na śniadanie kotku - I Ross się posłuchał, z lekkim przerażeniem założył jego sweter podwijając rękawy do połowy i wyszedł do jadalni...... nie ma szans, że tyle zje.



Okazało się jednak, że zje. Z małą pomocą Brendona który trzymał widelec grożąc jednocześnie brakiem seksu i schowaniem prostownicy. Obie groźby zadziałały i teraz siedział naburmuszony i przejedzony w chevrolecie obok sprawcy tej całej sytuacji.

-Zadowolony z siebie? - Mruknął po jakimś czasie widząc szeroki uśmieszek na tych wielkich ustach.

-Jak cholera - Odpowiedź przesączona radością wręcz sama wyrwała z niego krótkie syknięcie które także zostało zbyte śmiechem.

Dopiero jak dojechali na miejsce, Urie zaparkował i zablokował drzwi by Ross nie mógł wysiąść.

-Słońce, za parę minut mam wykłady - Westchnął odwracając się do niego. I w tym momencie Brendon pochylił się ich usta w krótki pocałunek.

-Miłego dnia w szkole

-Kocham cię - Słysząc odpowiedź równo z kliknięciem zamka w drzwiach, wyszedł. Widział jeszcze jak jego narzeczony macha mu i odjeżdża, a potem poczuł klepnięcie w ramię. 

-Książę odjeżdża? - Słysząc głos Peta odwrócił się... i zamarł. Tylko po to by wybuchnąć śmiechem i aż kucnąć. Dopiero jak złapał oddech to wstał i wytarł łzy które spłynęły mu po oczach.

-Czy ty... czy ty się przefarbowałeś na różowo?






Tak mamo, oczywiście, że zarywam nockę by się uczyć fraszek. Yup. Absolutelyyyyy *Gia Gunn voice*

The Glitter Is Gone | RydenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz