Rozdział 22

252 47 45
                                    

Operacja miała się odbyć w sobotę o godzinie jedenastej i... i była godzina dziesiąta a wszystko było już doskonale gotowe. 

Ten fakt wcale nie pocieszał Rossa który z jednej strony może i faktycznie odczuwał trochę radości, bo jego ukochany odzyska wzrok! Będzie tak jak dawniej! Ale z drugiej... co jeśli nie?

Co jeśli operacja się nie powiedzie? Co jeśli Brendon nie odzyska wzrok? Co jeśli jego ukochany wpadnie w śpiączkę? Co jeśli jego narzeczony... n-nie przeżyję? Co jeśli to... to będzie koniec? 

Nie mógł tak myśleć. Nie, kiedy trzymał dłoń czarnowłosego uśmiechając się lekko i zapewniając, że będzie dobrze. Skoro chciał, żeby Urie uwierzył, on także musiał. Musiał być wsparciem, nawet jeśli wewnętrznie umierał i był na granicy ataku paniki.

- Brennyboy, będzie dobrze. Nie bój się. - Pocieszał go jednocześnie głaszcząc po włosach. To były ostatnie chwile gdy widzieli się przed operacją i cały szpitalny personel postanowił zostawić ich samych. 

- Kocham cie. Tak bardzo cię kocham i... nie mogę się doczekać. Za parę godzin naprawią mi oczy! Ryan, skarbie, będę mógł cię widzieć! - Brendon nie podzielał jego strachu. Co więcej, był kurewsko podekscytowany. Bo nie myślał o tym, co mogłoby się stać gdyby. Nie istniało "gdyby", było tylko co się stanie. Operacja się uda a on odzyska wzrok, koniec. 

- Ja ciebie także. Cieszę się, że jesteś szczęśliwy, to jest dla mnie najważniejsze. - Dłonią delikatnie przesunął czarne kosmyki z jego czoła i westchnął widząc lekarza za drzwiami. Ujął dłoń Brendona. - Beebo, skup się na chwilkę, dobrze? Gdy tylko wyjedziesz z sali i wyzdrowiejesz, zabiorę cię w podróż. Pojedziemy do Francji, co ty na to? Zjemy romantyczną kolację na wieży Eiffla a potem pojedziemy do DisneyLand'u na najlepsze lody jakie w życiu jadłeś. I gdy wrócimy, weźmiemy ślub. Staniesz się oficjalnie mój a ja twój, ale w zamian muszę cię poprosić o jedną rzecz, dobrze? 

- O jaką? - Spytał zaciekawiony mężczyzna który drgnął lekko noskiem bo go załaskotał jakiś pyłek. 

- Przeżyj. Nie wpadaj w śpiączkę. Przetrwaj operację i wróć do mnie, błagam. - Głos Rossa lekko się załamał i już po chwili dało się usłyszeć otwierane drzwi. Pocałował Brendona w głowę by zaraz się odsunąć. 

- Kocham cię, obiecuję, że do ciebie wrócę. 

- Ja ciebie także.

Następne co Ross widział to jak jego ukochany na wózku odjeżdża w stronę sali operacyjnej. A potem... został sam. 

***

Ciemność. Wszędzie ciemność. Nawet teraz, gdy leżał na dziwnie zimnym, metalowym stole i wręcz słyszał jarzeniówki nad sobą, nie widział ich jasnego światła. Poczuł na twarzy zakładaną maskę tlenową. 

- Dobrze panie Urie, proszę policzyć od dziesięciu w dół. - Poprosiła jakaś kobieta o całkiem miłym głosie. Brendon kiwnął głową.

- Dziesięć... dziewięć... osiem... siedem... sz... sześć... p - Jego głowa przechyliła się na bok gdy ten zapadł w sen.







[A/N]

Hej hej hej! Piszę tą notkę jeszcze przed rozdziałem, ale chce wam coś polecić! 

Nie będzie to promo pod tytułem wow wow czytać bo znacie mnie xD Mówię szczerze, moja przyjaciółka zaczęła pisać nowe cudowne opowiadanie. Musicie to przeczytać! Samemu już mam to w bibliotece i czekam z niecierpliwością na rozdziały. Ja mam zaspoilerowaną fabułę, gdyż słyszałem ją już przed powstaniem ale daaaaamn must-read af. 

https://www.wattpad.com/story/125976363-the-walk

https://www.wattpad.com/story/125976363-the-walk

https://www.wattpad.com/story/125976363-the-walk

"Death, dood, kamatayon, smrt, 死亡, bás, mortem, Tod, смерть, morte, ale bez obaw, to nie jest historia o zabijających się przez nieszczęśliwszą miłość nastolatkach, drogich butach, średniowieczu ani seryjnych mordercach. To po prostu moje małe autorskie dziecko, które opowiada o niewinnym spacerku."

The Glitter Is Gone | RydenTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang