Rozdział 20

298 51 40
                                    

Siedzieli przez chwilę w ciszy, żaden z nich się nie odzywał. Zupełnie jakby oboje czekali aż w końcu Urie westchnął cicho. Wóz albo przewóz, złapał ukochanego za dłonie i pocałował w obie.

- Powiedział, że jest szansa. Jest um... operacja. Jest bardzo skomplikowana i długa ale... ryzykowna. - Wydukał z siebie w końcu a Ryana na chwile zatkało. Była... szansa. Brendon mógł znowu widzieć. Mógł w końcu odzyskać swój wzrok, więc dlaczego musiało tam być aż tak złe „ale"?

- Jakie jest ryzyko? - Spytał po paru minutach siedzenia w ciszy. Bał się o swojego ukochanego.

- Mogą coś spieprzyć w trakcie operacji i mogę zapaść w śpiączkę. Lub organizm źle zareaguje i także śpiączka. Ale to jest zaledwie dziesięć procent, kochanie, to bardzo mało! A ja wiem, że dam radę. I wiem, że to ryzykowne ale... ale chce spróbować. Chcę znowu widzieć chce... chce cię zobaczyć... tak bardzo tęsknie za tobą, za twoim widokiem. Wiem, że tobie moja ślepota nie przeszkadza ale mi tak. I gdybym był z kimkolwiek innym, od razu bym się zgodził. Ale jestem z tobą, kocham cię ponad życie czy wzrok. Dlatego proszę cię o zgodę. Na operacje. - Urie zrobił oczka szczeniaczka, nawet jeśli nie patrzył na Rossa. To było jego marzenie, znów móc widzieć. Móc spojrzeć w te brąz oczka, brąz włoski które powoli zaczęły wracać do fryzury z liceum, żeby... żeby zobaczyć swojego narzeczonego.

I Ryan wiedział, że gdyby się nie zgodził to poczułby się jak skurwiel. Odsunąłby swojego narzeczonego od jego marzenia, zakazałby tego czego najbardziej pragnął ale... ale w zamian za jego życie. Zdecydowanie było warto, ale czy chłopak da radę żyć z myślą, że to przez niego ukochany nie widzi?

Nie.

- Dobrze. Dobrze, skarbie. Pojedziemy razem do lekarza podpisać papiery i... i będę przy tobie cały czas. Obiecuję. - Nie był co do końca pewien swojej decyzji ale... co miał zrobić? Nie chciał stawać na drodze swojego ukochanego do powrotu do zdrowia.

-Naprawdę? Bo mówię serio, nie musisz się zgadzać. Chcę, żebyśmy oboje podjęli świadomie tą decyzje. Nie potrzebuję nikogo innego, tylko ciebie. I papiery mam tutaj, w teczce na szafce. Przyniósłbyś? Tam są jakieś informacje ale... cóż. Przeczytasz? Nie pamiętam już co lekarz mówił.

Kwestią sekund było aż Ryan wstał i podszedł do szafki dwa metry dalej gdzie już wcześniej dostrzegł teczkę na którą po prostu nie zwrócił uwagi. Stwierdził, że skoro była a on o niej nie wiedział, to pewnie nic ważnego. Przyniósł ją czytając na głos po kolei informacje. Była to karta pacjenta, zgoda na zabieg oraz wszelkie informacje o nim i... data. Zrobił wielkie oczy patrząc na Brendona.

- Beebo... nie mówiłeś, że... że termin jest na za tydzień... - Zaczął Ross czytając resztę już dla siebie. Nazwisko lekarza prowadzącego i pielęgniarek, zastrzeżenia, uprzedzenia, zagrożenie. Skutki uboczne gdzie wyraźnie podkreślona była śpiączka na co zrobiło mu się słabo. Złożył teczkę i podszedł do swojego mężczyzna kładąc mu się z powrotem na kolana i patrząc na niego z dołu. Bał się...

- Wiem, że nie mówiłem. Chciałem, żebyś wpierw zrozumiał sytuacje a potem... potem ile mamy czasu do operacji. W piątek z samego rana musiałbym jechać do szpitala, cały dzień na obserwacji. Zrobią mi wszystkie badania i w sobotę tuż po wynikach pojadę na salę. Z tego co mi mówił lekarz możesz cały czas przebywać w szpitalu, ale po operacji będziesz musiał jakiś czas zaczekać pod pokojem. Parę godzin zanim chociaż trochę... zresztą nie pamiętam powodu. Chyba o regenerację po zabiegu chodziło. Mógłbyś w tym czasie jechać do domu, wyspać się porządnie. - Zaproponował kładąc dłoń po omacku na jego głowie. Zaczął go powoli głaskać po włosach.

- Nie. Jeśli ty jedziesz, to ja też. Będę siedzieć tam tak długo, aż nie wyjdziemy razem. Ewentualnie godzinne wyjścia do sklepu czy nakarmić kota, ale poza tym zostaję. Nie opuszczę cię. Nigdy przenigdy, cokolwiek się stanie, jestem przy tobie. Kocham cię. - Powiedział sięgając po długopis. Podniósł się i wsunął go delikatnie w dłoń Uriego. Nakierował go na miejsce na podpis pacjenta

- Ja ciebie także 




Wybaaaaczcie, że tak krótko! Ale cóż, powiedziałem, że postaram się coś wstawić i jest! Pisane trochę na szybko więc za błędy przepraszam, poprawię jak będę bardziej żywy. Co u was?

The Glitter Is Gone | RydenWhere stories live. Discover now