Rozdział 24

249 56 17
                                    

Z początku... nie pozwolił wyrzucić się ze szpitala. Pięć dni siedział oparty o łóżko z nadzieją, że to właśnie teraz jego ukochany otworzy swoje przepiękne brązowe oczka a lekarze zbiorą się i po odłączają te jakże wkurwiające, pikające maszyny. 

Ale nic takiego się nie stało.

Zamiast tego kontrolował wszystkie pielęgniarki, pilnował lekarzy, rozmawiał z ich rodzicami i burczał na wszystkich, że nic mu nie jest. Że jutro wyjdzie. Że to ostatni dzień. 

Ale nawet gdy wychodził, parę godzin i wracał z powrotem. Jego rekordem były cztery godziny poza szpitalem, wziął prysznic, naszykował sobie rzeczy z powrotem i zrobił sobie kawę w termosie, a potem wrócił do szpitala.

- Hej kochanie... jestem z powrotem. Wybacz, kawa mi się skończyła a ta szpitalna jest obrzydliwa. - Ross usiadł na swoim stałym miejscu, tuż przy łóżku na wyłożonym poduszkami krześle. Nalał sobie ciemnego płynu do kubeczka i westchnął cicho upijając łyk. 

- Zrobiłem twoją ulubioną. Od jakiegoś czasu ją piję, tak w razie gdybyś... gdybyś się obudził i chciał kawy. Mam też twoje ulubione ciastka, te z kawałkami czekolady. Niestety kupne, nie miałem kiedy zrobić. - Mruknął uśmiechając się lekko do swojego ukochanego. Pogłaskał go lekko palcami po szorstkawym policzku i upił łyk kawy.

- Robi ci się broda. Wiesz, chyba nigdy cię nie widziałem w takiej dużej brodzie, zawsze goliłeś. Chciałem cię ogolić ale pielęgniarki mi nie pozwalają. Dlatego właśnie musisz się obudzić, najdroższy. Widzisz ile powodów? Dlaczego nie otwierasz tych pięknych oczek? - Spytał wpatrując się w jego twarz, zupełnie jakby Brendon miał się obudzić. Teraz, już. 

- W każdym razie... przyniosłem książkę. Lekarze mówią, że słyszysz mnie a ta leżała na twojej etażerce. Nie miała nigdzie zakładki, więc pewnie planowałeś ją przeczytać, prawda? - Mruknął otwierając na odpowiedniej stronie. Odchrząknął cicho.

- Rozdział pierwszy. W roku 1878 uzyskałem dyplom lekarza medycyny Uniwersytetu Londyńskiego, a następnie udałem się do Netley, aby przejść kurs przewidziany dla chirurgów wojskowych. Po skończeniu tych studiów zostałem wcielony do Piątego Pułku Strzelców jako pomocnik chirurga...


Gdy dotarł do strony osiemnastej zakończył czytanie równo z końcem rozdziału.

- To tyle na dziś, mój drogi. Nie wiem jak ty, ale uważam, że Arthur Conan Doyle idealnie wykreował postać Sherlocka. Myślisz, że jak się obudzisz, będziemy mogli porozmawiać o tym? Chcę poznać twoje zdanie. I robi się już późno, zaraz przyjdą pielęgniarki na obchód. Muszę tu zostać, nie ufam im. Jest taka blondyna co dziwnie na ciebie patrzy, nie podoba mi się to. Ale nie bój się, ochronię cię. - Obiecał odkładając książkę i ujmując dłoń ukochanego. Pogłaskał go po niej delikatnie.

- Dopóki się nie obudzisz, będę twoim aniołem stróżem. Nie opuszczę cię, nie musisz się niczego bać. Jestem przy tobie...

The Glitter Is Gone | RydenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz