Rozdział 23 [1/2]

260 53 65
                                    

[A/N]
Narzekaliscie że Polsat, ja was tylko chciałem przed tym chronić...






To był... to był koszmar...

Operacja trwała łącznie sześć godzin. 

Sześć godzin przez które Ryan chodził w kółko po poczekalni. Wypił może z trzy kawy gdy wreszcie drzwi od sali się otworzyły. Otworzył szeroko oczy patrząc na to co się przed nim dzieje.

Wpierw wyjechało łóżko a na nim... na nim jego ukochany. Jego oczy były zabandażowane, był nieprzytomny ale żył. 

Żył. Boże, kurwa, żył

Ryan uśmiechnął się szeroko i usiadł na jednym z krzeseł gdy nagle wyszedł lekarz prowadzący a jego mina... o boże, coś się stało. Momentalnie wstał z krzesła. Jeśli usłyszy "przykro mi" rozpierdoli ten szpital. Rozniesie w drobny mak.

-Witam. Mam dla pana dwie wiadomości. Dobra brzmi tak, że mimo paru... problemów w trakcie operacji, udało się. Wszystko teraz zależy od organzimu pana Uriego ale jeśli wszystko pójdzie dobrze, będzie widzieć. O ile... otworzy oczy. Doszło do pewnych powikłań i... proszę za mną - Poprosił niski szatyn a Ryanowi serce stanęło. Chwilę zajęło nim udał się za nim a gdy tak się stało, weszli do prywatnego pomieszczenia gdzie na... na łóżku... te wszystkie urządzenia i... i kable i... i rurka...

-O boże... - Szepnął podchodząc do swojego ukochanego. Usiadł przy łóżku i ujął jego dłoń. Jego malutką, bladą łapkę z krótkimi paluszkami. Spojrzał na lekarza, dlaczego tu było tyle... sprzętu? - C-co się stało? - Dopytał słabo.

-Przykro mi, ale niestety zagrożeniem operacji była śpiączka i... bardzo nam przykro. Zrobiliśmy wszystko co w naszej mocy by tego uniknąć...

-Proszę wyjść. W tej chwili, chce zostać sam z moim narzeczonym - Powiedział twardo i już po chwili zostali już sami a łzy zaczęły skapywać z jego twarz wprost na rękę ukochanego. Pochylił się do leżącego kruczoczarnowłosego.

-Brenny... - Pocałował go w poliko.

- Beebo, tak bardzo cię kocham. Nie waż się mnie zostawiać. Obudź się, błagam, obudź się. Obiecałeś... - Poprosił słabo. Chciał... chciał tylko, żeby Brendon do niego wrócił. Ślepy czy nie... żeby wrócił. Wybudził się... odpowiedział mu. 

-Będzie dobrze... nie wiem czy mnie słyszysz, lekarz mówi, że tak... będzie dobrze, nie bój się. Jestem tu. Zaopiekuję się tobą tak jak ty zaopiekowałeś się mną. Zaczekam, aż się obudzisz. Wiesz... doktor mówi, że operacja się udała. Będziesz widział. Będziesz widział, więc błagam, otwórz swoje śliczne oczka. Błagam... - Powtórzył prośbę a zaraz zauważył, że jego łzy spadły narzeczonemu na twarz. Starł je kciukiem. 

 - Przepraszam - Mruknął patrząc na swojego ukochanego. Wyglądał tak spokojnie, jakby spał...  

-Nie bój się. Jestem tu. Nie wiem czy czujesz, ale trzymam cię za dłoń. I jeśli naprawdę słyszysz, kocham cię. Tak cholernie cię kocham, wytrwamy to, okej? Damy sobie radę. Obiecuję ci, zaczekam na ciebie. Dzień czy stulecie. Będę cały czas tutaj, przy tobie. Nie bój się... 

The Glitter Is Gone | Rydenजहाँ कहानियाँ रहती हैं। अभी खोजें