Rozdział 9

458 63 32
                                    

A/N
Okej ludzie. Jestem w szoku. Tak dawno mnie na wattpadzie nie było, zaglądam dzisiaj a "The Good The Bad & The Dirty" osiągnęło właśnie 10.4k wyświetleń. Dziękuję wszystkim nowym i starym czytelnikom <3 



Z samego rana obudził go nie budzik, nie narzeczony, lecz mała łapka wciskająca mu się w poliko. A potem coś miękkiego pacnęło go w nos i uchylił zaspane powieki. I to coś co go obudziło, miauknęło mu prosto w twarz. 

-Breeeen, wynieś Amre - Poprosił chowając się pod pierzynę. Mężczyzna jedynie przewrócił się na drugi bok całkowicie olewając swojego kochanka. A Armagedon ponownie zaatakował tym razem krótkie włosy Ryana. Przez to właśnie został zrzucony z łóżka. Szatyn podsunął się do kruczoczarnowłosego i objął go od tyłu. 

-Jesteś zimny, idź sobie - Burknął Brendon czując jego zimne dłonie i stópki na swoim ciele. Ryan jedynie zaśmiał się cicho i wsunął mu dłonie pod koszulkę. Słysząc syk uśmiechnął się szerzej. 

-Zimne ręce dobry w łóżku - Mruknął przesuwając nosem po jego karku. Złapał go lekko za ramię i przewrócił na plecy jednocześnie wdrapując się na jego uda.  Ale zamiast coś zrobić, położył się ponownie, tym razem na klatce ukochanego. Wcisnął nos w zagłębienie jego szyi i już po chwili mógł poczuć silne ramiona wokół siebie. 

-Hey, nie śpij - Burknął ale było za późno. Słyszał wcale-nie-tak-ciche chrapanie które sprawiło, że uśmiechnął się lekko i poprawił na nich pierzynę. - Kocham cię głupku 



Następna pobudka była o wiele gorsza. Dźwięk budzika może i ominął Ryana, ale dłonie próbując go zrzucić już nie. Wczepił się bardziej w coś ciepłego pod sobą. 

-Ryro, muszę iść do pracy, zejdź - Usłyszał cichą prośbę. Poruszył biodrami ocierając się o jego poranny problem. - Praca, złaź.

-Nie musisz, pozwól mi się sobą zająć - Wymruczał unoszą się lekko by pocałować go w szyję i ponownie ruszyć biodrami. Ustalił sobie powolne i może ciut zaspane tempo. Ale zaraz potem został przewalony na plecy a Urie zawisnął nad jego chudszym, ale wyższym ciałem. Oplątał go z zadowoleniem swoimi długimi nogami. Ten poranek zapowiadał się o wiele lepiej, niż z początku myślał. Szczególnie gdy jego ukochany zbliżył się do jego ucha a mniejsza dłoń wylądowała na jego pośladku.

-Teraz nie mam czasu, ale gdy wrócę, porządnie cię zerżnę, co ty na to? Przypomnę ci do kogo należysz, maleństwo - Ryan mógł poczuć, jak robi się mokry od samego warczenia prosto w ucho. Pokiwał głową niezdolny do odezwania się. A ten dupek po prostu uśmiechnął się i wyszedł z sypialni. A godzinę później, wyszedł z mieszkania. A Ross dalej leżał oniemiały z ręką na twarzy czując się sfrustrowany i pusty. Dupek. 



Pojawił się dopiero na drugim wykładzie, gdyż Armagedon zrobił im w mieszkaniu... cóż, armagedon który oczywiście musiał posprzątać. Ubrany w koszulę w kwiaty, granatowe spodnie i zwykłe trampki, przepasany skórzaną torbą wszedł na sale wykładowczą oczywiście spóźniony. Wykładowca zbytnio się tym nie przejął a Ross grzecznie zajął swoje miejsce obok uśmiechniętej Keltie. Od razu polepszył mu się humor. 

-Hej, ślicznie dzisiaj wyglądasz - Szepnął po cichu wyciągając z torby zeszyt i długopis i zaczął zapisywać co mężczyzna z miną pełną depresji im tłumaczył. 

-Dziękuję, to samo mogę powiedzieć o tobie. Ładna koszula, lubię motyw kwiatów - To była już kolejna rzecz, która ich łączyła. Czasami przyłapywał dziewczynę na tym, jak rozmarzona patrzyła w jego stronę. Zbawieniem było mieć taką przyjaciółkę! Zdecydowanie musiał poznać ją z Brendonem. Chciał, żeby narzeczony poznał jego wszystkich przyjaciół, nawet ekstrawertyczkę Sarah. Może zaproszą ich wszystkich na ślub?

The Glitter Is Gone | RydenWhere stories live. Discover now