Szybka Decyzja

10K 796 484
                                    

I'm coming home

I'm coming home

Tell the World I'm coming home

Let the rain wash away all the pain of yesterday

I know my kingdom awaits an they've forgiven my mistakes

I'm coming home, I'm coming home

Tell the world I'm coming



– Profesor McGonagall? dziwię się. Jeszcze żaden czarodziej nie odwiedził mnie tak normalnie, po mugolsku. Tym bardziej nie spodziewałbym się, że czarownica tak ważna dla czarodziejskiego świata zapuka do moich drzwi jak jedna z moich sąsiadek.

– Tak – posyła mi miły, aczkolwiek zdawkowy uśmiech, patrząc na mnie czujnym wzrokiem znad swoich okularów. Jej siwe włosy jak zwykle są związane w gładki kok, na który włożyła ciemno szmaragdową tiarę. – Mogę wejść?

– Och, tak, oczywiście – przez chwilę całkowicie zapomniałem o dobrym wychowaniu. Od razu wpuszczam panią profesor do środka, rumieniąc się nieznacznie. Rozgląda się uważnie po moim mieszkaniu, jakby spodziewała się znaleźć coś niezgodnego z zasadami. – Napije się pani czegoś? – pytam, przypominając sobie, że właśnie takie pytanie powinno się zadać, kiedy ktoś przychodzi do nas do domu. Mimo że Dursley'owie nie nauczyli mnie zbyt dużo manier, to jednak co nieco wiem, a przynajmniej taką mam nadzieję.

– Nie, dziękuję. Nie mam zbyt wiele czasu – odpowiada szybko. Wyczuwam napięcie w jej głosie i tak typowy dla niej lekki chłód. Siada na skraju kanapy, podczas gdy ja zajmuję mój fotel. – Może od razu przejdę do rzeczy – mówi po chwili. – Chciałabym ci zaproponować posadę profesora Obrony przed Czarną Magią.

Przyglądam się jej, mrugając szybko z niedowierzania. Zatkało mnie, zapominam jak się funkcjonuje. Przez chwilę mam ochotę wybuchnąć śmiechem, bo to wszystko brzmi i wygląda na średnio śmieszny żart, ale powstrzymuję się, widząc jej wyczekujące spojrzenie. Unosi lekko jedną brew, najwyraźniej widząc cień rozbawienia na mojej twarzy. Natychmiast przywracam się do porządku.

– Żartuje pani? – mimo wszystko pytam, ponieważ nie mogę się oprzeć wrażeniu, że to wszystko to jakiś głupi dowcip.

– Nie, Potter. I oczekuję zdecydowanej odpowiedzi na moją propozycję, ponieważ tak jak już mówiłam, nie mam zbyt wiele czasu – oburza się, najwyraźniej mimowolnie. Przechyla lekko głowę na bok, pokazując, że jest śmiertelnie poważna. Między jej brwiami pojawia się pojedyncza, długa zmarszczka.

– W takim razie... co z moją dotychczasową pracą? Nie mogę od tak zrezygnować z mojej obecnej posady. Zbyt dużo nad tym pracowałem – odpowiadam wymijająco, żeby zyskać na czasie; czas to teraz mój sojusznik. Poza tym, naprawdę interesuje mnie co się stanie, jeśli przyjmę jej propozycję.

– O to nie musisz się martwić. Załatwiłam już wszystko z ministrem, oraz z szefem Biura Aurorów. Spróbują sobie poradzić bez ciebie przez ten rok – uśmiecha się nieznacznie. Wiadomo, nie ma ludzi niezastąpionych, dlatego na pewno sobie poradzą. – Niestety, mimo śmierci Sam-Wiesz-Kogo, klątwa na stanowisko profesora Obrony nie zniknęła. Dlatego najprawdopodobniej w Hogwarcie będziesz gościł tylko rok. Po tym znów będziesz mógł wrócić do poprzedniego zajęcia – tłumaczy mi to wszystko tak szybko, że ledwo załapuję. Chyba naprawdę jej się spieszy. Zdążam jedynie kiwać głową, żeby wiedziała, że rozumiem. Ale czy na pewno rozumiem? – To jak? Jaka jest twoja decyzja? – Słychać, że jest już nieco podirytowana moją opieszałością, a ja nadal mam wszystko pomieszane.

teachers • drarry [POPRAWA]Where stories live. Discover now