Krótka rozmowa o przyjaźni

6K 605 234
                                    

Now you're out here looking like regret

Ain't too proud to beg, second chance you'll never get

And yeah, I know how bad it must hurt to see me like this

But it gets worse (wait a minute)



Poniedziałek rano - dwa słowa, które wzbudzają strach w każdym człowieku na tej planecie, nie ważne czy ktoś jest czarodziejem, czy nie. Po niedzieli spędzonej w spokojnej atmosferze i skrajnym lenistwie, ciężko jest wrócić do szarej rzeczywistości. Zaskoczenie wywołane takim porankiem można porównać do uderzenia ciężkim młotem w głowę. Przekonałem się na własnej skórze. Bardzo ciężko jest zmusić samego siebie chociażby do wstania z łóżka.

W niedzielę postanowiliśmy z Draco nie robić nic. Rzuciliśmy w kąt notatki do następnych lekcji i uczniowskie prace. Jeden dzień wolnego chyba jeszcze nikomu nie zaszkodził. Mimo faktu, że góra esejów do sprawdzania niespodziewanie wzrosła, a ja nie do końca dobrze się czuję, to niczego nie żałuję. Naprawdę dobrze się bawiłem.

Kiedy tylko przystałem na propozycję blondyna, ten natychmiast zrobił prawie kilometrową listę rzeczy, które moglibyśmy zrobić. Połowa z nich bezpośrednio wiązała się z włosami, a druga – koniec końców – i tak miała do nich prowadzić. Ostatecznie po prostu zaczęliśmy rozmawiać i przy okazji wypiliśmy kilka piw. Przestaliśmy chyba w ostatniej chwili. Jeszcze tylko kilka łyków a mogłoby dojść do prawdopodobnego dokończenia sceny znad jeziora. Uśmiecham się na samo wspomnienie. Mimo wszystko, chciałbym doprowadzić to do końca. Właściwie, to czekam na odpowiedni moment, który jak na złość nie chce nadejść. Nigdy nie ma na to czasu, lub najzwyczajniej w świecie nie ma dobrej atmosfery.

Wchodzę do Wielkiej Sali, głośno ziewając. Sen trwający prawie trzy godziny zdecydowanie mi nie służy. Szarooki postanowił trochę odespać. Zazdroszczę mu, że ma dopiero na trzecią godzinę. Zabiłbym by móc jeszcze na chwilę zasnąć. Niemrawym krokiem przemierzam pomieszczenie, by finalnie z głośnym westchnięciem, usiąść przy nauczycielskim stole. Silę się by nie zasnąć i nie zanurkować twarzą w swoją owsiankę. Ron mierzy mnie zdziwionym wzrokiem.

-Nie pytaj. – odpowiadam zanim w ogóle zdążył zapytać i uśmiecham się pod nosem. Wiem, że raczej nie zrozumiałby, że byłem w stanie tak po prostu pić piwo z Draco. Przeraziłoby go to.

-Wyglądasz jakbyś całą noc walczył ze złem. – śmieje się otwarcie, co chwila przygryzając tost z grubą warstwą masła.

-Możesz tak nie krzyczeć? – krzywię się i mrużę oczy. Od nadmiernego hałasu zaczęło mi szumieć w głowie. Chyba jednak wczoraj przesadziłem. Chyba znowu będę musiał prosić blondyna o zaklęcie na kaca.

-Och, teraz już rozumiem. – wybucha tak głośnym śmiechem, że musi złapać się krawędzi stołu by nie upaść, a do tego klaszcze w kolano. – Ale wiesz, picie w samotności nie jest do końca zdrowe. – po paru dobrych minutach uspakaja się.

-Właściwie, to... – drapię się w kark z lekkim zakłopotaniem. – Nie piłem sam... - wzruszam ramionami i patrzę nieco niepewnie. Twarz rudowłosego zmienia się diametralnie w przeciągu kilku sekund.

-Malfoy. – to nazwisko wypowiada z oczywistą nienawiścią i obrzydzeniem w głosie. – Mogłem się tego spodziewać. – warczy i gwałtownie podnosi się z krzesła, prawie je przewracając.

-O co ci chodzi? – łapię go za łokieć i zmuszam by usiadł i mnie wysłuchał. Może Wielka Sala to nie jest najlepsze miejsce na tego typu rozmowy, ale nie mam innego wyjścia. Jeżeli się zawaham to nie będzie czego zbierać.

-Równie dobrze mogłeś napić się piwa ze mną. – nie porzuca naburmuszonego tonu, chociaż zdecydował się zostać. Punkt dla mnie. – Wiesz jak dawno nie robiliśmy czegoś razem, jak kumple?

teachers • drarry [POPRAWA]Where stories live. Discover now