Toksycznie

6.4K 671 460
                                    

"Just a young gun with a quick fuse

I was uptight, wanna let loose

I was dreaming of bigger things

And wanna leave my own life behind

Not a yes sir, not a follower

Fit the box, fit the mold

Have a seat in the foyer, take a number

I was lightning before the thunder"

Po chwili ląduję w Norze. Do moich nozdrzy dochodzi zapach czegoś niewątpliwie pysznego. Nie potrafię jednak określić, czego konkretnie. Nie jestem specjalistą w gotowaniu. Natychmiast ogarnia mnie cudowne ciepło. Domowe ciepło. Mimowolnie się uśmiecham. Kocham tu wracać. To miejsce zawsze sprawia, że czuję się lepiej. Jest jak złoty środek na wszystko. Swoiste lekarstwo zasklepiające rany w sercu.

-Dzień dobry! - krzyczę, ale niezbyt głośno.

Z pokoju obok wychodzi pani Weasley w kwiecistej sukni i czerwonym fartuchu. Aż bije od niej matczyna dobroć i troska. Wygląda, jakby właśnie odwiedził ją syn, którego dawno nie widziała. Chyba od zawsze traktuje mnie jak członka swojej i tak już licznej rodziny.

-Harry, już jesteś! Jak miło cię widzieć. - podchodzi do mnie i obejmuje ciepłymi ramionami.

-Panią też. - uśmiecham się i odpowiadam tym samym. W pewnym sensie, też zacząłem traktować ją jak matkę.

-Jesteś głodny? - pyta. Pani Weasley jest jak babcia, która zawsze, już na starcie, proponuje ci jedzenie. Czekam małą chwilę, aż to pytanie dojdzie do brzucha. Odpowiada cichym burczeniem. Chociaż to mogła być tylko moja wyobraźnia. No cóż, odpowiedź jest jednoznaczna. Przytakuję lekko, na co kobieta rozpromienia się jeszcze bardziej. - Usiądź, proszę. Zaraz ci coś przyniosę. - uśmiecha się i odchodzi na chwilę.

Siadam przy stole. Tutaj jest tak cicho. Zupełnie inaczej, niż kiedy byłem nastolatkiem. Ten dom tętnił życiem. Teraz pani Weasley jest sama. Ale tylko na razie. Jestem pewien, że wieczorem odżywa na nowo, kiedy wszyscy do niego wracają.

Kobieta wraca po paru sekundach, niosąc parujący talerz i stawia go przede mną. Potrawka z kurczaka. Ona naprawdę wie jak mnie uszczęśliwić. Siada naprzeciwko mnie i patrzy przez chwilę jak jem. Czuję się nieco skrępowany.

-No, opowiadaj, Harry. Jak ci idzie? Dobrze się czujesz w roli profesora? - zagaduje mnie nagle.

Przełykam szybko i zaczynam jej o wszystkim opowiadać. O tym jak przyjęli mnie uczniowie, o tym jak się strasznie denerwowałem. Nie pominąłem też, że to stanowisko dzielę z Draco. Była, krótko mówiąc, zaskoczona. Zaczęła usprawiedliwiać McGonagall, że ta ma bardzo dużo na głowie i nic dziwnego, że zapomniała o tak małej sprawie. Małej. Prycham w duchu.

-Mamo, widziałaś mój fioletowy sweter? - słyszę głos dochodzący ze schodów. Słyszę też szybkie kroki, które zbliżają się z każdą sekundą.

Moje serce przyspiesza gwałtownie, tak, że aż boli, a kurczak staje w gardle. Nie ruszam się, nie oddycham, mając nadzieję, że mnie nie zobaczy. Nie słyszałem go od bardzo dawna. Nic się nie zmienił. Cały czas ten sam, delikatnie piskliwy, ale też miękki i wesoły. Po chwili pojawia się źródło tego głosu. Włosy ma związane w rozczochrany kok. Rude kosmyki wręcz sterczą jej na wszystkie strony. Mimo, że jest już koło szesnastej, ma na sobie jasnoniebieski szlafrok. Schodzi, niczego nieświadoma. Nieświadoma, że zaraz zobaczy swoją, bądź co bądź, starą miłość. Zauważa mnie. Staje jak wryta i patrzy na mnie szeroko otwartymi oczyma. Wygląda, jakby chciała wrócić tam, skąd przyszła, ale coś ją zatrzymuje. Dobre wychowanie, to jest właśnie to coś.

teachers • drarry [POPRAWA]Where stories live. Discover now