Ludzie się nie zmieniają

8.7K 759 332
                                    

So let it wash over me

I'm ready to lose my feet

Take me off to the place where one reveals life's mystery

Steady on down the line, lose every sense of time

Take it all in and wake up that small part of me

Day to day I'm blind to see, and find how far to go


Dziś jest pierwszy września; dziś wszystko zaczyna się od nowa – wracam do Hogwartu. Czuję się jakbym wracał do rodzinnego domu, jakby nic się nie zmieniło... jakbym nadal był nastolatkiem. Jest dziś nadzwyczaj ciepło. Chyba nawet pogoda daje mi do zrozumienia, że to będzie dobry dzień. Jestem pewien, że nic mi go nie zepsuje, to dla mnie tak oczywiste jak dwa plus dwa równa się cztery. Pociąg odjeżdża o 10:00, a jest 9:50. Sytuacja nie wygląda dobrze, więc decyduję się pobiec na peron pewien, że za chwilę mogę się spóźnić. Teoretycznie mógłbym dostać się do zamku kominkiem, ale wolałbym nie spóźnić się pierwszego dnia pracy. Ja to mam wyczucie czasu, nie ma co.

Taszczę za sobą ogromny kufer, przez który ludzie przyglądają mi się ze zdziwieniem. Gdyby nie zaklęcie pomniejszające, nigdy bym nie zmieścił wszystkich potrzebnych rzeczy, a i tak moim zdaniem zabrałem za mało. Mam ze sobą głównie książki, których na pewno mam więcej niż ubrań. Chyba powoli zamieniam się w Hermionę.

Jestem już na peronie dziesiątym, zostało mi jeszcze znaleźć odpowiednią barierkę, żeby dostać się na drugą stronę. Przed oczami nagle miga mi zbyt dobrze znana blond czupryna, która natychmiast znika między peronami. Podejrzewam do kogo mogła należeć, ponieważ w tym kraju tylko jedna osoba ma tak jasne włosy, ale mimo wszystko mam nadzieję, że się mylę. Odpędzam szybko zbędne myśli, jak tylko udaje mi się wejść na peron 10 i ¾, który do złudzenia przypomina ten, na który przychodziłem za czasów szkolnych. Jest tylko jedna różnica: na tym peronie prawie nie ma odprowadzających, stoją dokładnie cztery osoby.

Wśród tych czterech osób stoi właścicielka najdłuższych włosów jakie kiedykolwiek widziałem – Luna. Tak dawno nie mieliśmy szansy porozmawiać... Jej niebieską sukienkę we wzory widać z bardzo daleka, przez co nie da się jej pomylić z nikim innym, wygląda trochę jakby założyła na siebie mandalę. Dłoń trzyma na brzuchu, który jest wyraźnie większy niż zwykle. Uśmiecha się promiennie i macha w stronę jednego z okien pociągu.

Spoglądam na zegarek i z ulgą stwierdzam, że mam jeszcze spokojnie pięć minut. W końcu mogę wypuścić powietrze, które mimowolnie wstrzymywałem ze stresu. Nagle dostrzegam zarys rudych, ognistych włosów.

– Harry! – krzyczy do mnie Ron i podbiega szybko. Jak dobrze, że jesteś. Baliśmy się z Hermioną, że nie zdążysz – zabiera ode mnie kufer i popycha do przodu, sugerując, żebym się pospieszył. Czuję się trochę zdezorientowany, dlaczego dosłownie wyrwał mi moje rzeczy, ale nie zdążam się nawet sprzeciwić.

Wchodzę do pociągu i rozglądam się uważnie. Muszę przyznać, że niczym się nie różni od tego, którym podróżowałem będąc nastolatkiem. Jest tu jedynie dużo spokojniej i ciszej, mam wrażenie, że nawet zbyt cicho i nieprzyjemnie sztywno. Idę prosto przed siebie, mijając prawie puste przedziały. Tak naprawdę nie do końca wiem, gdzie idę. Na szczęście, za mną pojawia się Ronald, który pokazuje mi przedział, który zapewne zajęli. Otwieram szklane drzwiczki, które do złudzenia przypominają mi zupełnie inne drzwi, z zupełnie innego pociągu. W środku oprócz Hermiony, siedzi Neville z jakąś nieznaną mi rośliną na kolanach. Podobno odkąd został profesorem zielarstwa, nigdzie nie rusza się bez jakiejś rośliny. Macha do Luny, która stoi za oknem. Miona patrzy na całą tę rozczulającą scenę z szerokim uśmiechem. Kiedy tylko słyszy ciche skrzypnięcie drzwi, błyskawicznie odkręca się w naszą stronę.

teachers • drarry [POPRAWA]Donde viven las historias. Descúbrelo ahora