Zatańcz ze mną

6.6K 678 469
                                    

"I just want to hold you

When the music starts to play

All my fears just fade away

Cause when you hold me

Seems the night is gone

I just wanna hold you

Boy you take away the pain

You let the sun shine through the rain

Cause when you hold me

Feels like we are one"


Dzisiaj jest Noc Duchów. Bal, na który czekała większość uczniów. Mógłbym rzec – wydarzenie roku. Cały Hogwart został przystrojony w przeróżne ozdoby: dyniowe lampiony, zaczarowane nietoperze i pająki, oraz woskowe świece. Wszystko utrzymane w upiornym klimacie.

Nie obyło się oczywiście, bez paru wypadków. Przez przypadek zrzuciłem na Draco przepołowioną dynię. Skończyło się to tym, że chłopak bił mnie świecą po głowie, bo nie potrafiłem przestać się śmiać. Potem godzinę siedział w łazience, próbując zmyć miąższ spomiędzy włosów. A przez następną nie odezwał się ani słowem. Zamiast tego mierzył mnie chłodnym i oburzonym spojrzeniem. Widząc jego minę, miałem cały czas ochotę się śmiać. Nic nie poradzę na to, że zawsze doprowadza mnie to do niekontrolowanego wybuchu wesołości.

Teraz siedzę przy biurku w nowym, ciemno-szarym garniturze, czarnej koszuli i czekam na blondyna, który wręcz nalegał, bym nie szedł bez niego. Po paru minutach, wychodzi. Ma na sobie ciemno-zieloną szatę, a jego włosy wyglądają tak, jak zwykle. Idealnie ułożone, gdzie żaden kosmyk nie ma prawa wymknąć się spod kontroli.

-Już myślałem, że mnie wystawiłeś. – mruczy i podnosi dumnie brodę, chcąc zapewne pochwalić się nowymi szatami.

-Jakbym śmiał? – ironizuję, wywracając oczami i przeczesuję włosy.

-Chwila, chwila. Tak nie idziesz. – zatrzymuje mnie, ściągając przy tym brwi.

-To znaczy jak? – marszczę czoło. Nie mam bladego pojęcia, o co tym razem może chodzić.

-Twoje włosy są w opłakanym stanie. Będę się za ciebie wstydził. – krzyżuje ręce na klatce piersiowej. Patrzy na mnie wzrokiem nieznoszącym sprzeciwu.

-Och, daj spokój. Bywało gorzej. – macham wymijająco ręką i powoli kieruję się do drzwi, mając nadzieję, że odpuści. Ale przecież on nigdy nie odpuszcza.

-Nie interesuje mnie, jak bywało i nie dam ci spokoju. – łapie za krzesło, stojące obok i ustawia je przed sobą. – Siadaj. – wskazuje na nie palcem.

-Ty chyba żartujesz. – prycham z lekkim strachem. Znając jego metody, mogę wyjść stąd z blond włosami.

-Nie, nie żartuję. Siadaj. – ponawia polecenie.

-Spóźnimy się. – przekonuję. Mam jeszcze resztki nadziei, że puści mnie wolno.

-Nie obchodzi mnie to. Mówię ostatni raz: siadaj. Nie chcesz, żebym się powtarzał. – mówi z jawnym ostrzeżeniem w głosie.

-A jak nie, to co? – uśmiecham się drwiąco. Droczenie się z nim, to moja ostatnia deska ratunku.

-To cię do tego zmuszę. – odpowiada niewzruszony.

-Niby jak? – odwlekam ten moment, jak tylko mogę.

-Mam swoje sposoby. – teraz to on uśmiecha się z drwiną. – To jak? Usiądziesz po dobroci?

teachers • drarry [POPRAWA]Where stories live. Discover now