Trzy rzeczywistości

4.6K 409 206
                                    

"I got dirt in my eyes
And blood on my sleeves
But I dig my way up
Through these roots and leaves
So I can get some air
So I can finally breathe
And now I'm on my knees
Oh baby begging please"

Otwieram powoli oczy. Chciałbym zrobić to szybko, ale powieki ciążą mi jakby były z ołowiu. Rzęsy posklejały mi się tak, że ich otworzenie naprawdę sprawia mi sporą trudność. Jakbym spał przynajmniej sto lat.

Nie czuję się zbyt dobrze. Głowa pulsuje mi niemiłosiernie, jakby ktoś wbijał mi w nią największy gwóźdź w historii świata. Wszystko wiruje i rozmazuje mi się przed oczami, mimo że nie poruszam się ani o milimetr. Światło z nocnej lampki mimo swojej dość niskiej intensywności, razi mnie jak gdyby ktoś położył obok mnie Słońce.

Mam wrażenie jakby wyssano cały tlen z pomieszczenia przy jednoczesnym podwyższeniu temperatury do poziomu stanowczo wykraczającego poza komfort. Oddycham ciężko, choć to niełatwe w moim obecnym stanie.

Tak naprawdę, nie mam pojęcia co się w ogóle ze mną dzieje. Nie znam powodu tak złego samopoczucia. Nie pamiętam by kiedykolwiek wcześniej było aż tak źle. Oczywiście, nie zawsze było kolorowo, ale to, co dzieje się teraz... Nie da się tego opisać słowami.

Nie pamiętam, co działo się wcześniej. Mam wrażenie, że zostałem wrzucony do innej rzeczywistości, o której nie wiem nic. Na początku przeszło mi przez myśl, że mam amnezję: staciłem pamięć, a jestem w miejscu, w którym być powinienem. Jednak znam podstawowe informacje o sobie, co chyba wyklucza utratę pamięci. Wiem jak się nazywam, ile mam lat, ale nie mam zielonego pojęcia, co robiłem wczoraj, tydzień temu, czy w poprzedni czwartek. Kompletna pustka, jakby ktoś wziął do ręki nożyczki i wyciął wspomnienia, tak jak wycina się włosy.

Powoli zaczynam się czuć nieco lepiej. Oddycham spokojniej, obraz mi się w miarę ustabilizował. Mogę się spokojnie rozejrzeć po pokoju, chociaż będąc szczerym, nie mam za dużo do podziwiania. Pomieszczenie jest dosyć małe, urządzone jakby dla dziecka. Żółte ściany, drewniana, ciemna podłoga, małe okno, za którym panuje nieprzenikniony mrok. Kilka dekoracji z motywami lwa i powtarzające się dwa kolory: czerwień i żółć. Mam wrażenie, że powinienem wiedzieć, co oznaczają, ale od samego myślenia głowa boli mnie jeszcze bardziej.

-James! - ciszę rozdziera krzyk kobiety.

Mimo że pochodzi z prawdopodobnie odległego pokoju, drażni moje uszy. Nie poznaję tego głosu, ani nie mam pojęcia kim mógłby być owy mężczyzna.

Słyszę szybkie kroki w stronę drzwi, a następnie widzę jak kobieta wchodzi. Jest szczupła, ma rude, wręcz płomienne włosy. Ma łzy w oczach, widać, że jest przerażona. Nie znam jej, choć mam wrażenie, że powinienem. Podbiega do mnie i łapie mnie za policzki.

-Harry, musisz teraz być dzielny. Musisz być odważny - mówi drżącym głosem. Mam ochotę zapytać kim jest i o czym mówi, ale nie mogę wydobyć z siebe ani słowa. -Harry! - rudowłosa wybucha płaczem i na chwilę schyla głowę. - Kochamy cię. Mamusia cię kocha, tatuś cię kocha - uśmiecha się do mnie pomimo widocznego smutku.

Nagle z wielkim hukiem wchodzi mężczyzna, który jak mniemam wcale nie jest Jamesem. Wygląda na około trzydzieści lat, ma kruczoczarne, kręcone włosy.

-Tom, proszę cię - kobieta mówi z zaskakującym spokojem, czego nie było widać jeszcze parę sekund temu. - Ty i ja wiemy, że taki nie jesteś.

-Nie masz pojęcia jaki jestem naprawdę - czarnowłosy jest bardzo poważny. Nie spuszcza kobiety z oka. - I nie mów do mnie Tom; dobrze wiesz, że rozstałem się z tym haniebnym imieniem.

-Wysłuchaj mnie - słychać wyraźnie, że straciła pewność siebie. - To wcale nie musi tak wyglądać. Tom, błagam cię. - jej głos zaczyna znów drżeć.

teachers • drarry [POPRAWA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz