rozdział 1.

14.9K 619 183
                                    

Na starej stacji nie było już żadnego ruchu. Ostatni pociąg odjechał, a Taehyung na swoje nieszczęście na niego nie zdążył. Przechadzał się teraz po pustym peronie, pociągając nosem. Teczka z projektami zaczęła mu ciążyć, zmienił ramię i przystanął, zauważając budkę telefoniczną. Wkroczył do niej szybko, zamykając za sobą drzwiczki, odłożył czarną tekturę i wystukał zmarzniętymi palcami numer.

-Hej, mógłbym u ciebie przenocować? -zapytał chłopak, skubiąc krawędź swetra. - Spóźniłem się na pociąg.

Przyjaciel zgodził się i kazał zaczekać na siebie na peronie.
Blondyn odłożył słuchawkę na miejsce, wyszedł z budki i rozejrzał się po zaśnieżonym terenie wokół peronu.

Stacja była na otwartej przestrzeni niedaleko jego liceum. Wzdłuż niej wyrastał wiecznie zielony las, którego przykryła cienka warstwa świeżego śniegu. W okolicy mieszkało niewiele rodzin, większość powyjeżdżała do dużych miast. To raczej skromna wioska u podnóża gór, które również porastał las iglasty. Latarnie, jako jedyne źródło światła, paliły się słabo, po części oświetlając opuszczoną stację. Już od dwóch godzin padał drobny śnieg, którego jasne płatki powoli opadały na tory. Chłopak zeskoczył na nie i przykucnął, delikatnie dotykając ośnieżonego metalu gołymi dłońmi. Gdy przyłożył do nich głowę, zdawało mu się, że czuł delikatne drżenie spowodowane przez pędzący w oddali pociąg.

-Taehyung. -usłyszał za sobą głos Jimina.

-Szybko przyjechałeś. -podniósł się, wycierając zmarznięte dłonie o granatowy sweter, by przyjaciel mógł pomóc mu wejść z powrotem.

-Jest cholernie zimno, nie chcę, żebyś był chory. -przyznał i pokierowali się do wyjścia, gdzie stało zaparkowane auto. Podszedł do czarnego Hyundaia i otworzył przednie drzwi od strony nawigatora. -Wsiadaj.

Taehyung obszedł samochód i wsiadł do jego wnętrza. Po chwili dołączył do niego Jimin, podając blondynowi swoją kurtkę. Szatyn odpalił silnik i wykręcił auto na ciemne ulice wioski. Przycisnął pedał gazu, marząc o ponownym zawinięciu się kocem.
Taehyung przycisnął rumiany policzek do okna, okrywając się ubraniem przyjaciela.

-Ściągnij czapkę, będzie ci za gorąco. -odezwał się Jimin, który prawą ręką trącił Kima w ramię. -Dlaczego nie założyłeś czegoś na siebie?

-Mam sweter. -powiedział cicho chłopak, ściągając z głowy nakrycie.

-Przeziębisz się. -stwierdził szatyn, marszcząc brwi. Taehyung uśmiechnął się, przenosząc wzrok na przyjaciela. -Jesteś zbyt lekkomyślny.

-Tak uważasz? -zaśmiał się i zaczął miętolić czapkę. Spojrzał na nią i aż zachłysnął się powietrzem.

-Co się stało? -Jimin spojrzał na przyjaciela, który drgnął niespokojnie.

-Zostawiłem prace na peronie...

Chłopak rozejrzał się i widząc stację benzynową, wjechał na jej teren i zawrócił. Żałował, że nie zapytał kolegi, czy wszystko ze sobą wziął.

Po pół godzinie byli z powrotem na peronie. Taehyung zaczął biegać wzdłuż torów w poszukiwaniu czarnej teczki. Nagle uświadomił sobie, że mógł ją zostawić w budce telefonicznej. Zawrócił i wparował do niej, otwierając zamarznięte drzwiczki. Jeden rzut okiem mu wystarczył, by stwierdzić, że nie ma tam jego prac. Jedynie dwie monety trwały w bezruchu na brudnej od rozmokłego śniegu ziemi.

Podszedł do niego Jimin, poprawiając szalik.

-I jak?

-Nie ma. -westchnął Kim i przetarł twarz. -To nic. Jedźmy już. Przepraszam, że musiałeś się fatygować z powrotem.

Tattoo artist | taekookWhere stories live. Discover now