rozdział 18.

6K 421 51
                                    

Mężczyzna ukucnął przed synem, wkładając mu do dłoni srebrną zapalniczkę. Uśmiechnął się promiennie i poczochrał ciemne włosy Jeongguka.

-Szybko rośniesz, Jeonggukie. Jeszcze trochę i będziesz tak wysoki jak ja. -zaśmiał się, zaczesując grzywkę do tyłu. -Nawet jeśli niedługo wyjeżdżam, to pamiętaj, że masz bronić słabszych od siebie. Siła mężczyzny powinna być używana w obronie.

-Ale w wojsku...

-Wojna jest straszna. Łamie się wszystkie reguły, chociaż ja idę po to, by was bronić. Moją rodzinę i mój kraj.

-Nie chcę, żebyś wyjeżdżał. -mruknął chłopiec, obracając zapalniczkę w dłoni. Starszy rozczulił widok zawiedzionego syna i połaskotał go pod brodą, żeby się rozweselił.

-Nie myśl o tym teraz. Przecież świętujesz swoje urodziny. Stajesz się naprawdę silnym mężczyzną.

-Chcę być taki jak ty.

Czarnowłosy rozwarł szerzej oczy, po czym westchnął, lekko się uśmiechając. Chwycił Jeongguka za kark, by zetknąć ich czoła ze sobą.

-Najlepszego, Jeonggukie.

Brunet otworzył zmęczone oczy, wbijając wzrok w czarny sufit. Ciało obok niego poruszyło się, przerzucając rękę przez klatkę piersiową Jeona. Mężczyzna Westchnął ciężko, zerkając na śpiącego Taehyunga. Z otwartej buzi, niczym małemu dziecku, wyciekała mu strużka śliny.

Tatuażysta uśmiechnął się lekko. I podciągnął kołdrę pod brodę blondyna, po czym wstał z łózka i wyszedł z pokoju.

Odkąd student spędza z nim więcej czasu, jego stan psychiczny nieco się polepszył, wliczając w to jego sny, które często nie dawały mu spać.

Jeongguk przeszedł do kuchni, gdzie lodowate kafelki zmroziły jego bose stopy, jednak ten, przyzwyczajony do porannych nieprzyjemności, zupełnie to zignorował, nalewając sobie kawy. Tatuażysta przetarł oczy, czując jak się starzeje. Zaczął się zastanawiać, czy może nie zmienić diety zgodnie z zaleceniami Namjoona.

Nagle przez korytarz rozległo się irytujące za każdym razem pukanie. Brunet odstawił kubek na blat i pokierował się w stronę wejścia do mieszkania, przeczesując niezgrabnie włosy. Bez namysłu otworzył zabezpieczenia i rozwarł drzwi.

-Dzień dobry. -przywitał się Junghyun. Jeongguk, mimo, że ledwo przytomny, od razu rozpoznał twarz bruneta, marszcząc brwi. -Już nie rób takiej miny, Kookie. Powinieneś się cieszyć, że...

-Będę szczęśliwy jak znikniesz z mojego życia. -przerwał mu tatuażysta. -Zostaw mnie w spokoju, Junghyun.

-Błagam, porozmawiajmy. -poprosił go mężczyzna, z wyraźnym przerażeniem na twarzy.

-Streszczaj się.

Junghyun westchnął ciężko, zbierając myśli.

-Ja naprawdę nie wiedziałem, że ojciec robił...

-Nie nazywaj go tak. Mieliśmy jednego ojca.

-Przepraszam... Nie wierzyłem ci wtedy, że...ją zabił. Myślałem, że problemy finansowe zmusiły mamę do samobójstwa. -z jego oczu zaczęły płynąć łzy, jednak Jeon patrzył na niego niewzruszony. -Gdybym wiedział, że się nad tobą znęcał...

-Gdyby tylko o to chodziło, Junghyun, już dawno bym ci wybaczył. Ale tu chodzi o zamordowanie najdroższej nam osoby. Ten pierdolony skurwiel nie dość, że ją wykorzystał, to przy każdej okazji albo mnie napieprzał aż traciłem przytomność, albo kazał mi robić odrażające rzeczy. Myślisz, że moja duma wróci? Że twoje przeprosiny wymażą blizny na moim ciele? Że to wszystko przywróci życie naszym rodzicom?

Tattoo artist | taekookWhere stories live. Discover now