Rozdział 6 Mój ukochany...

4.1K 480 16
                                    

  Kakumeiki Valvrave NC OP 2  

— Alesia —

Niespodziewanie moje oczy otworzyły się, a ja sama usiadłam na materacu. Moja klatka piersiowa unosiła się bardzo szybko. Rozejrzałam się, chcąc się upewnić gdzie jestem. Odetchnęłam z ulga, zauważając znajome meble. Nagle obraz przed oczami zaczął mi migotać, a w mojej głowie po raz kolejny rozbrzmiał kobiecy śmiech. Krzyknęłam, zrywając się z łóżka. Załkałam, chcąc wyjść z pokoju. Pragnęłam się do kogoś przytulić, jednak byłam sama w pomieszczeniu... Strach przepełniał moje serce. Zaczęłam biec w kierunku drzwi, lecz z niewiadomych powodów straciłam równowagę i upadłam. Wraz ze mną na podłogę spadł jeszcze jakiś przedmiot. W domu rozniósł się huk, a ja sama skuliłam się na panelach. Złapałam się za głowę, błagając w myślach, by ten dźwięk znikł. Przed oczami znów pojawiła się młodsza wersja Sisifa. Chłopiec patrzył na kogoś ze złością, a ja kryłam się za jego plecami. Tym razem — zamiast śmiechu — usłyszałam krzyki swojego przeznaczonego. Niestety, ale słowa były tak nie wyraźnie, że nic nie zrozumiałam. Skuliłam się jeszcze mocniej. Te dźwięki sprawiają mi ból. Błagam niech to się już skończy! Przecież nie jest to już sen! Więc dlaczego to nie ustępuje?!

Krzyknęłam, kiedy krzyki się nasiliły. Prawie,  że w tym samym momencie ktoś wtargnął do mojego pokoju. Każda komórka moje ciała krzyczała z bólu. Miałam wrażenie, że te dźwięki rozsadzą mi głowę. Nagle ktoś wziął mnie na ręce i przytulił do swojej piersi. Oddychałam bardzo szybko. Chwyciłam za skrawek koszuli i zacisnęłam na nim dłoń.

— P-Proszę... Zabierz to ode mnie! — prosiłam, płaczliwym głosem.

Sisif wpatrywał się we mnie z zakłopotaniem. On także nie wiedział co mi jest. To wszystko zaczęło się od tego durnego snu! Ach...! Jak ja mam się tego pozbyć? Wtuliłam się mocniej w swojego przeznaczonego, a parę łez spłynęło po moim policzku. Zamknęłam oczy. Boże, jeśli istniejesz to proszę, przerwij moje męki. Sisif pogłaskał mnie po głowie, szepcząc uspokajające słówka. Poczułam pod sobą miękki materac, jednak miałam wrażenie, że tracę przytomność. Przed oczami pojawiły się mi czarne plamki, a obrazy w głowie zaczęły znikać — wraz z tymi przeklętymi dźwiękami.

— Ej! Alesia, nie zasypiaj! — rozkazał, szarpiąc mnie delikatnie za ramię.

Uchyliłam powieki. Chciałam spać, lecz wiedziałam, że Sisifowi należą się jakieś wyjaśnienia. Jednak co mam mu powiedzieć? Przecież sama nie znam powodu tego wszystkiego. Jeszcze na dodatek ten sen...

— Sisifie... — wychrypiałam, patrząc w jego oczy. — Ja się boję... Najpierw ten sen, a teraz to... — Po policzkach pociekły mi łzy.

— Ci... — szepnął, głaszcząc mnie po policzku. — Nie martw się, jestem przy tobie — oznajmił z troską. — Opowiedz mi o swoim śnie — poprosił.

Przełknęłam z trudem ślinę. On na to zasługuję, choć chyba pominę kwestię swojego pocałunku z Aredim. Przecież nie była to zdrada! Po pierwsze to wytwór mojej wyobraźni, a po drugie ja tego nie chciałam.

— Śnił mi się ogród i mężczyzna... — zaczęłam zachrypniętym głosem. — Na samym początku pomylił mnie z jakąś „Ilen". Jednak później powiedział, że znał moją matkę i że miała ona na imię Nina.

Sisif poruszył się zaniepokojony. Wyglądał tak, jakby dowiedział się, że nadszedł koniec świata. Jego reakcja na moje słowa była bardzo dziwna...

— Nina? — powtórzył z zaniepokojeniem. — Jesteś pewna? Nic ci się nie pomyliło?

Skinęłam słabo głową.

— Tak, przedstawił się jako Are... Wybacz, ale nie pamiętam jego pełnego imienia... Kazał się nazywać „Aredi" — oznajmiłam cicho.

Usta Sisifa zacisnęły się w wąską kreskę. Niespodziewanie przytulił mnie mocniej do swojej piersi.

— Nie martw się to tylko zły sen... — wyszeptał, całując mnie w skroń.

Spojrzałam na jego twarz. Teraz jestem pewna, że jest on podobny do Arediego. Ale dlaczego? Uniosłam do góry prawą dłoń. Moje źrenice rozszerzyły się, a z powiek znikła resztka snu. Jak to...? Co tu robi ta bransoletka?! Przecież to był sen, więc jakim cudem mam ją na ręce?! Co tu się dzieję do cholery! Mój oddech przyśpieszył, a Sisif pogładził moje ramie.

— Coś się stało? — zapytał, a ja pokręcił głową. Nie ma potrzeby mu o tym mówić, przecież to tylko zwykły przedmiot...

Opuściwszy dłoń, wtuliłam się w jego tors. Jest on taki ciepły, a w jego ramionach czuję się bezpieczna; na dodatek nie widzę i nie słyszę tych dziwnych rzeczy. Sisif jest moim bohaterem, lecz... są rzeczy, ważne rzeczy, które przede mną ukrywa. To boli. Chciałabym poznać odpowiedzi na swoje wszystkie pytania. Kim jest Aredi? Dlaczego mam tę bransoletkę? O co chodzi z tymi zdjęciami i ze mną samą? — to tylko niektóre z nich.

Niespodziewanie mężczyzna wstał z łóżka, trzymając mnie w swoich ramionach. Zamrugałam zaspana.

— Zabiorę cię do swojego pokoju, nie mam zamiaru zostawić cię dziś samej — oświadczył, a ja uśmiechnęłam się delikatnie.

Cieszyły mnie jego słowa. Bała się zostać sama. Może to dziwne, ale przerażał mnie własny umysł. Czułam się tak jakby ktoś grzebał mi głowie i specjalnie pokazywał mi te wszystkie obrazy.

Wraz z Sisifem opuściłam swój pokój. Moje ręce bezwładnie opadły, a ja zamknęłam oczy. Chciało mi się strasznie spać i chociaż to wszystko już minęło, moje serce dalej biło jak oszalałe. Mogłabym zaprzeczać, ale obawiam się, że jutrzejszej nocy, kiedy pójdę spać, spotka mnie to co wcześniej. Z oczu pociekły mi łzy. Nie chcę już tego przeżywać... Pod plecami poczułam miękki materac, a do moich nozdrzy dotarł charakterystyczny dla Sisifa zapach. Poczułam usta chłopaka na swoim czole.

— Nie bój się, ze mną nie spotka się już żaden koszmar... — obiecał, kładąc się obok mnie.

Wtuliłam się w jego ciało, wiedząc, że tylko on jest wstanie uratować mnie przed strachem i całym tym okropieństwem. Mój ukochany...

CDN

No i mamy! Alesia dowiaduje się coraz to więcej rzeczy, a to jeszcze nie koniec. Kolejny już w poniedziałek ;)

Ps. Czekam na wasze prace i zapraszam do Asaklona.

(Data opublikowania tego rozdziału: 16.06.17r)

AlesiaWhere stories live. Discover now