Rozdział 12 Zanikający gen

3.2K 416 14
                                    

- Alesia -

- O czym pan mówi? Jakie teleporty? To wy nie używacie magii? - spytałam, lecz chwilę później uderzyłam się w myślach, w czoło. Ale ja jestem głupia!

Wampir zaśmiał się.

- To urządzenie, dzięki któremu możemy wchodzić i wychodzić z danym budynków - wytłumaczył. A więc to dlatego mieszkańcy tego miasta byli wstanie się materializować i znikać. To dość niezwykłe.

Lisa zaczęła szarpać się jeszcze mocniej, aż z jej nosa pociekła stróżka krwi. Przypatrywałam się jak szkarłatna ciesz spływa po jej brodzie i zaczyna kapać na ziemię. Przełknęłam z trudem ślinę, czując pieczenie w gardle. Dlaczego przebudził a się we mnie ta żądza krwi? Przecież jadłam wczoraj!

- Alesio, powiedź mi, gdzie mieszkałaś nim tu przybyłaś i jak to możliwe, że dotarłaś do tego miasta?

Zagryzłam wargę. Czy powinnam mu zaufać? Nie, raczej nie. Nie znam go i może się okazać, że chce mnie tylko wykorzystać. Spuściłam głowę, wlepiając swoje spojrzenie w podłogę. Nie powiem mu nic na temat Sisifa i swojego domu, czuję, że mogłoby to sprowadzić na mojego przeznaczonego tylko nieszczęście.

- Ja... Nie widziałam nigdy wcześniej teleportów - rzuciłam, chcąc zmienić temat. - W moim domu, były drzwi.

- Drzwi?! A co to takiego?! - spytała zaciekawiona Lisa.

Uniosłam dłoń do góry, uwalniając ją z niewidzialnych więzów. Jeśli będzie czegoś kombinować, znów ją unieruchomie. Wiem, że jestem wstanie to uczynić. Moja moc jest o wiele potężniejsza niż wcześniej. Wydaję mi się, że byłabym nawet wstanie wygrać z jej ojcem - lecz wolę nie ryzykować. Jak na razie ten wampir nie próbuje niczego podejrzanego, więc nie mam zamiaru przedwcześnie reagować.

Nie mam zielonego pojęcia, jak wytłumaczyć Lisie czym takim są drzwi. Może powinnam je jej pokazać? Ale jak to zrobić...? Zamknęłam oczy. Ja... Mam pomysł. Może to się wydawać głupie, jednak tylko to przychodzi mi do głowy.

Podeszłam do kobiety, a ona się ode mnie oddaliła. Jej ojciec zbliżył się do naszej dwójki. Było mi trochę przykro, że uznali to za akt złej woli. Muszę załagodzić sytuację! Uniosłam ręce do góry.

- Chciałam tylko pokazać Lisie, czym są drzwi - oznajmiłam, a wampirzyca zmarszczyła brwi.

- Pokazać? - powtórzyła. - Jak? Przecież to niemożliwe!

Uśmiechnęłam się kpiąco.

- Jeszcze wczoraj, nigdy nie myślałabym, że istnieje coś takiego jak teleport - rzuciłam szybko. - Mogę pokazać ci je w moich wspomnieniach, lub stworzyć je z twojej krwi. Wiem, że mi nie ufacie, więc pozwolę wam wybrać - oświadczyłam.

Oczy dziewczyny wyglądały jak pięciozłotówki - które widziałam w jednej książce. Wyczułam czyjąś dłoń na ramieniu. Poczułam się niezręcznie, lecz nie skomentowałam tego - moje mięśnie tylko się napięły.

- Mówiąc szczerze, wiem czym są drzwi. Istniały one kilkaset lat temu, lecz już się ich nie używa - wyznał.

Jego słowa mnie zaskoczyły. Jak to używało się ich kilkaset lat temu? Przecież to niemożliwe! Jeszcze wczoraj widziałam je w swoim domu!

- Jednak ja - zaczęła Lisa - nigdy ich nie widziałam, więc jeśli być mogła to stwórz je za pomocą mojej krwi - poprosiła.

Ton jej głosu był miły - to mnie zaskoczyło. Najwyraźniej wampirzyca potrafi być przyjazna kiedy chce. Uśmiechnęłam się. Machnęłam niedbale dłonią, a krew Lisy zaczęła unosić się do góry. Skupiłam się, chcąc zmusić ciesz do przybrania odpowiedniego kształtu. Po chwili, kiedy na nią spojrzałam, zobaczyłam małe drzwiczki i postać, która ją otwierała i przez nie przechodziła - i tak w kółko i w kółko. Z ust wampirzycy wydobył się krzyk zachwytu. Spojrzałam na jej ojca. Wydaję się być zamyślony...

- To jest piękne! - krzyknęła, doskakując do - stabilnych już - figurek. - Jak tyś tego dokonała?! - pytała, wpatrując się w szkarłatny kryształ.

Wzruszyłam ramionami.

- Normalnie... - wyszeptałam zawstydzona jej pochwałą. - Ty tak nie potrafisz? - spytałam zaskoczona.

Dziewczyna chwyciła unoszące się przedmioty w dłonie, po czym spojrzała na mnie. W jej oczach widziałam zrezygnowanie.

- Niestety, nie posiadam zbyt potężniej krwi, by być wstanie to robić - wyznała.

Uniosłam wyżej brwi.

- Jak to nie posiadasz zbyt dobrej krwi? Przecież ja jestem mieszańcem, a jakoś jestem wstanie to zrobić! - przypomniałam, a ona westchnęła.

- Ty naprawdę nic nie wiesz... - mruknęła. - Nawet jeśli jesteś mieszańcem, to z czasem wampirzy gen pokona ten ludzki i staniesz się pełnoprawnym wampirem. Mówiąc szczerze, w obecnej chwili wyczuwam w tobie o wiele mniej ludzkiej krwi niż wcześniej. - Zbliżyła się do mnie i zlustrowała wzrokiem. - Wampir będący twoim rodzicem musiał wywodzić się z bardzo potężnego rodu. Mówiąc szczerze, kiedy się tak nad tym zastanawiam to chyba istnieje tylko jedna rodzina tak potężna... - wyznała, zamyślając się.

W moich żyłach płynie krew kogoś tak potężnego? To niemożliwe. Moi rodzice zginęli w pożarze. Gdyby tylko mogli to zapewne by się uratowali, a z tego co wiem, wampiry są wstanie gasić i przywoływać do siebie płomienie. To co mówi Lisa nie ma najmniejszego sensu. Jestem mieszańcem, ale... Chyba na temat likwidacji mojego ludzkiego genu, ma trochę racji. Mój głód się nasilił, ale dlaczego akurat teraz? Czyżby to przez to, że używałam swojej mocy zbyt wiele?

- Lisa ma rację, Alesio - rzekł nagle ojciec dziewczyny. - Istnieje tylko jeden ród, ale nim ci o nim opowiem, chcę mieć pewność.

Pewność? Ale czego? Nie mam pojęcia, co się tutaj dzieję i coś mi się wydaję, że nie chcę wiedzieć.

- Jak mieli na imię twoi rodzice?

Cisza zadźwięczała mi w uszach. Ja... Znam tylko ich imiona i to na dodatek poznałam je za sprawą snu! Czy mogę wierzyć w to, co tam zobaczyłam? Myślałam już o tym i miałam dowód na to, że Aredi jest prawdziwy, więc dlaczego miałabym nie uwierzyć w to co mówił? Zdradzę temu mężczyźnie imiona, które znam. Nie mam przecież nic do stracenie - może nawet coś zyskam?

- Moi rodzice... - zawahałam się, nabierając do płuc powietrza - nazywali się Nina i Less - oznajmiłam, a na twarzy wampirów pojawiło się niedowierzanie. - Przynajmniej tak powiedziała mi osoba, która się mną zajmowała - dodałam. Skłamałam, lecz co miałabym im powiedzieć?

Lisa złapała mnie za dłonie. Od razu się jej wyrwałam i odskoczyłam od niej jak poparzona. Nie przygotowałam się, na to, że spróbuje mnie dotknąć. Wampirzyca patrzyła na mnie z troską. Zaskoczyło mnie to.

- Ojcze, - zwróciła głowę, ku mężczyźnie - wiesz co to oznacza? Musimy zrobić testy. Ona może być...! - zamilkła nagle.

Jej rodziciel złapał mnie za dłoń, po czym podszedł do ściany. Chciałam się mu wyrwać, lecz nim zdążyłam to zrobić, przed oczami pojawiły się mi różnokolorowe iskierki. Zamknęłam oczy, nie wiedząc co się dzieję. Coś w sercu podpowiadało mi jednak, że tak właśnie działa ten ich teleport. Ale gdzie on mnie zabiera?

CDN

Przygodę czas zacząć! Zapewne zastanawiacie się, co takiego porabia Sisif, prawda? Miałam zamiar napisać rozdział z jego perspektywy, ale to by zbyt wiele zdradzało ;) Kolejny już w piątek.

(Data opublikowania tego rozdziału: 28.06.17r)

AlesiaWo Geschichten leben. Entdecke jetzt