Rozdział 27 Doskonały aktor

2.8K 308 22
                                    

Moi kochani mam do was prośbę! Czy moglibyście wejść do książki "Konkurs "Skrzydlate słowa" autorstwa LaylaWheldon i oddać na mnie głos w konkursie? Tak jak wam kiedyś pisałam, zgłosiłam do niego Askalona no i... Sami rozumiecie :) By oddać głos musicie wejść w kategorię "Głosowanie: Kategoria Fantasy" i przy moim nicku dodać komentarz. Z góry dziękuje za wszystkie głosy ;)

– Alesia –

Kiedy otworzyłam oczy, zauważyłam trójkę ludzi, pochylających się nade mną. Skąd wiedziałam, że są ludźmi? Pachnieli całkiem inaczej niż wampiry i wilkołaki, które spotkałam. W ich zapachu nie było... nie było domieszki tego czegoś. Chciałam usiąść, lecz coś mnie powstrzymało. Szarpnęłam dłonią, lecz ta nie poruszyła się. Próbowałam się uwolnić, lecz to tylko sprawiło, że na moich nadgarstkach i kostkach pojawiły się przetarcia.

– Oh! Uspokój się! – poprosiła starsza kobieta uśmiechając się.

Jej zachowanie było sztuczne. Jestem tego pewna. Ten uśmiech nie pasuje do oczu, z których zionie chłód. Patrząc na jej twarz, widzę dziwne podobieństwo, względem fotografii Niny. Ma strasznie podobne do niej rysy twarzy.

Mimo, że najchętniej rozwaliłabym wszystko wokół mnie, zaprzestałam wyrywania się i wlepiłam wzrok w jasnowłosą. Blondynka położyła dłonie na moich policzkach i przybrała maskę wzruszonej. Co ona kombinuje? – spytałam sama siebie, a blokujące mnie kajdany znikły. Uniosłam wyżej brwi.

– Nie boicie się, że was zaatakuje? – wypaliłam, a moje pytanie sprawiło, że na twarzy szarookiej pojawił się grymas.

– Nie zrobiłabyś tego, ponieważ mamy wspólny cel – wyznała, pomagając mi wstać. – Xeres, wyjaśnił nam, że pragniesz zabić wilkołaki. Mówiąc szczerze bardzo mnie to ucieszyło, wnusiu! – zawołała, przytulając mnie.

Wnusiu?! Czyli że to jest moja babcia? Mama mojej mamy? I co ma oznaczać to, że Xeres jej coś wyjaśnił? Do cholery jasnej co tu się wyprawia?! Dziadku, co ty knujesz? Odepchnęłam od siebie kobietę i posłałam jej nieufne spojrzenie. Muszę porozmawiać z dziadkiem, po czym przekonać ją do pokazania mi broni.

– Chciałabym porozmawiać z swoim dziadkiem... – wyszeptałam, a ona skinęła głową.

– Dobrze, Miranda cię zaprowadzi! – zawołała, wstając.

Czarnowłosa kobieta z poziomą blizną pod okiem, zbliżyła się do mnie, po czym skłoniła się przed moją babcią. Ech... To tak dziwnie brzmi. Z tego co przeczytałam jej relacje z córką nie były zbyt dobre.

– Mirando, kiedy ta dwójka skończy rozmawiać, przyprowadź do mnie Alesie – poprosiła, kierując się ku drzwiom.

Zmarszczyłam brwi. A więc oni korzystają z tej przestarzałej techniki? To musi oznaczać, że budynek, w którym się znajduje jest bardzo stary – zupełnie jak miejsce, w którym się wychowałam.

– Tak jest, pani Zuzanno – oznajmiła kobieta, kłaniając się odchodzącej blondynce.

Wyprostowałam się i czując chłód przy piersi, uśmiechnęłam się. A więc cały czas mam ją przy sobie... Zaśmiałam się w myślach. Buntownicy sami wykopali sobie grób, przyprowadzając mnie tutaj! Miranda odwróciła się w moją stronę, po czym zlustrowałam mnie wzrokiem.

– Przypominasz ją i... jego... – ostatnie słowo wypowiedziała szeptem.

Zamrugałam zaskoczona. Ona znała mojego ojca? Ale... jak to w ogóle możliwe? Postawiłam krok w jej stronę.

– Znałaś moich rodziców? – spytałam, będąc nie pewna, czy przypadkiem nie gra.

Buntowniczka skinęła głową, a do moich nozdrzy dotarł jej zapach. Cofnęłam się zszokowana. Co wilkołak tutaj robi?! Dlaczego pragnie własnej i swoich pobratymców śmierci? Czy nie powinna być temu przeciwna? Choć w jej zapachu jest coś dziwnego... Takiego... ludzkiego? Tak, to chyba dobre określenie.

– Wiesz, że jeśli uruchomię urządzenie, zginiesz?

Miranda uśmiechnęła się.

– Tak, wiem, jednak... – zawahała się, łapiąc mnie za ramię i kierując w nieznaną mi stronę. – Less, był tutaj najważniejszą osobą, zaraz po twoich dziadkach. Mówiąc szczerze, fakt iż po znalezieniu Niny porzucił organizacje, nikogo nie zdziwił. On zawszę był tu dla twojej matki. Kochał ją, choć zastanawiam się, dlaczego? – Pokręciła głową. Zmiana przez nią tematu mogła oznaczać, że ma ona powód by umrzeć. – Less był ślepy, jednak mimo to, kochałam go. – Nie wiem dlaczego, ale na jej ostatnie słowa wybuchłam śmiechem.

Nie potrafiłam się kontrolować. Ona kochała mojego ojca? Oh... Staruszku, miałeś niezłe branie za życia. Ciekawe czy naprawdę byłeś taki przystojny. Przez resztę drogi Miranda się nie odzywała. Najwyraźniej była na mnie zła. Mówiąc szczerze, mało mnie obchodziło to czy mnie lubi, czy też nie. Coś w głębi mojego serca mówi mi, że kobieta wiele namieszała w życiu moich rodziców.

– To tutaj... – mruknęła, pokazując dłonią na drewniane drzwi z małą lampką obok. Oparła się o ścianę i posłała mi znudzone spojrzenie. — Poczekam tu na ciebie – oznajmiła beznamiętnie.

Przechyliłam głowę, zauważając, że w jakiś sposób jest podobna do mojego wujka – Ferisa. Jest strasznie tajemnicza, ale i także wredna. Szkoda, że nie są oni swoimi przeznaczonymi – jestem pewna, że nic ich nie łączy, ponieważ nawet w jednym procencie jej zapach nie przypomina tego wujka, a zazwyczaj jest tak, że przeznaczeni pachną trochę podobnie. Potrząsnęłam głową, wyrzucając z swoich myśli absurdy tego typu i weszłam do środka. Od razu rzuciło mi się w oczy, że w pomieszczeniu panuje ciepła atmosfera, a mój dziadek siedzi przy kominku.

– Witaj, po raz kolejny, Alesio – rzekł, wstając.

W niecałych pięciu sekundach znalazł się obok mnie i posłała życzliwy uśmiech.

– Zapewne przyszłaś, by zażądać wyjaśnień, prawda? – zapytał, a ja skinęłam głową. To trochę przerażające, że wie, co tu robię, ale logicznym było, że postąpię właśnie w ten sposób.

– Tak, chciałabym, wiedzieć dlaczego ich okła... – Xeres zatkał mi usta dłonią, pokazując bym była cicho.

– Ściany mają uszy... – wyszeptał, poddając mi jakąś kartkę. – Kochana wnuczko, cieszę się, że podjęłaś taką decyzje! – zawołała radośnie, choć na jego twarzy pozostawała obojętność. Dziadek jest niezłym aktorem. Nie ma co.

Przyjrzałam się listowi.

Alesio, wiem, że chcesz zniszczyć urządzenie – ty było to przewidzenia. Jestem tu by ci pomóc, a dokładnie po to, dołączyłem do buntowników. Udaję ich sojusznika, lecz tak naprawdę czekam tylko, aż wilkołaki ich zaatakują, po czym moi ludzie dołączą do wilków. Mimo wojny, jaką prowadzimy, wiem, że twój przeznaczony zechce zawrzeć z nami pokój – zrobi to dla ciebie.

Uśmiechnęłam się. I już wszystko jasne. Zwinęłam kartę, po czym wrzuciłam ją w płomienie.

– Dziękuje dziadku, za wszystko – powiedziałam szczerze, odwracając się ku wyjściu.

Nim jednak opuściłam pomieszczenie, wyciągnęłam buteleczkę z krwią i opróżniłam ją. Czas bym w pełni zrealizowała swój plan. Pora by na świecie wreszcie zapanował pokój.

CDN

Jeszcze dziś dodam ostatni rozdział i epilog ;) Przypominał jeszcze raz o głosowaniu i zapraszamy do swoich innych prac! 😍

(Data opublikowania tego rozdziału: 23.07.17r)

AlesiaWhere stories live. Discover now