[22] Miejsce w serduszku

5.9K 425 2.5K
                                    


I znowu to robię...3 rozdziały jednego dnia...Co to dzień dziecka...!?

__________

Hinata

-Ale zdjęcia...

-Walić zdjęcia! Teraz liczysz się ty! Ubieraj się.

Naprawdę się o mnie martwi. Cieszyłem się. Ale i jednocześnie chciałem płakać z powodu mojej ręki. To tak strasznie boli.

Po dotarciu do szpitala wzięli mnie na jakąś salę i próbowali wyjąć ciało obce. Cokolwiek to znaczyło. Bardzo bolało. Kiedy wyjęli gwóźdź z rany zaczęła sączyć się krew. Lekarz zaszył mi rękę i owinął szczelnie bandażem. A najgorsze jest to, że dopóki rana się nie zagoi nie mogę chodzić na treningi! Czemu?! Głupi gwóźdź!

Wracaliśmy do jego domu. Nie musiałem dzwonić do mamy, ponieważ wiedziała, że jestem u Kageyamy, ale jak ja jej wytłumaczę ten bandaż? W tej chwili nie przejmowałem się niczym innym tylko siatkówką. Dlaczego akurat ja?!

-Nie przejmuj się. Przecież to tylko półtorej miesiąca.

-To aż półtorej miesiąca. Ja tyle nie wytrzymam.- dopiero teraz zobaczyłem, że jesteśmy w tym samym lesie co tydzień temu. Dalej były tu kolorowe liscie.

Nagle Kageyama gdzieś zniknął. Co on znowu wyprawia? Wie, że nie jestem w humorze i jeszcze się ukrywa! Chociaż...trochę luzu nie zaszkodzi. Szukałem go między drzewami. Niestety bez skutku. Powoli zaczynałem się martwić.

-Tobio, nie żartuj sobie! To nie jest śmieszne!- ruszyłem znowu przed siebie, dalej go szukając- Tobio!

Stanąłem obok jakiegoś drzewa i zalałem się łzami. A co jeśli coś sobie zrobił? A jeśli zostawił mnie w tym lesie i nigdy stąd nie wyjdę? Co jeśli on też mnie szuka i się martwi? Poczułem rękę na ramieniu i odwróciłem się w tym kierunku. Kageyama stał tam i niczym się nie przejmował.

-Dlaczego uciekłeś?! Wiesz jak się martwiłem?!- krzyknąłem.

-Przepraszam. Myślałem, że mnie znajdziesz.- ta zniewaga, krwi wymaga!

-Głupi jesteś.- podszedłem do niego i przytuliłem- Nigdy więcej tak nie rób. Naprawdę się martwiłem.

-Już więcej tak nie zrobię.- przycisnął mnie do siebie bardziej i położył głowę na moje włosy.

-No ja mam nadzieję.

Staliśmy tak jeszcze chwilę. Było mi dobrze w jego ramionach. Podniósł moją głowę i złączył nasze usta w pocałunku. Rozchyliłem delikatnie usta, a on wykorzystał to od razu. A teraz...

-Ała! A to za co?!

-Ty już dobrze wiesz za co.

...ugryzłem go w język.

Poszliśmy spowrotem do jego domu. Pudło dalej stało na swoim miejscu. Usiedlismy spowrotem na kanapę i przegladaliśmy zdjęcia. Nagle zobaczyłem jedno, ale dość ciekawe. Na zdjęciu był mały Tobio i ten Taro. Starszy trzymał niemowlę w rękach i się uśmiechał. Dałem zdjęcie Kageyamie.

-No...chyba to mamy.- powiedział wkładając zdjęcie na swoje miejsce.

-Ale za jaką cenę?!

-Przestań się nad sobą użalać! Przecież to nie koniec świata!

Odwróciłem się do niego plecami. Nie dość, że jestem zły za to co zrobił w lesie to jeszcze mówi, że jak nie można grać w siatkówkę nie jest to koniec świata! I ja z kimś takim chodzę?!

Zagrajmy jak dawniej [2] |Kagehina|Where stories live. Discover now