[23] Kiedy się we mnie zakochałeś?

5.6K 417 1.5K
                                    

Hinata

Szedłem powolnym krokiem w stronę domu Kageyamy. Jakimś ''magicznym'' i ''przypadkowym'' sposobem jedno ze zdjęć ukazującego małego Tobio znalazło się w mojej kurtce. No...może specjalnie je tam schowałem, aby patrzeć na tą mordkę godzinami.

Deszcz skapywający po moim parasolu robił się coraz bardziej głośniejszy. Irytowało mnie to. Zapukałem kilka razy w drzwi. Coś się tu zmieniło. Spojrzałem na prawą stronę ogrodu. Nie było tam przypadkiem jakiegoś krzaka? Powtórzyłem znowu czynność, po czym ze środka wydobyły się dźwięki tłoczonego szkła. Kroki robiły się coraz bardziej głośniejsze. Drzwi otworzyły się z głośnym hukiem, a w nich stał Tobio. Delikatnie uniosłem kąciki ust do góry.

-Hej, Tobio. Przez przypadek znalazłem to w kurtce.-wyciągnąłem z kieszeni zdjęcie i przyłożyłem do jego ręki.

-Dzięki.-chwycił zdjęcie i położył je na jakiejś półce- Chcesz zjeść ze mną?

-No nie wiem...w domu pewnie już na mnie czekają...

-W lodówce są naleśniki.

-Wiesz co, chyba wpadnę na chwilkę!

Wparowałem do mieszkania, szybko zdejmując kurtkę i buty. Popędziłem do kuchni, a widok jaki tam zastałem wprawił mnie w małe zakłopotanie. Wszędzie walały się potłuczone szklanki, miski, a nawet niektóre szafki miały czarne plamy. Czy on próbuje rozwalić swoją kuchnie? Tak beze mnie?!

-Ja tego sprzątać nie zamierzam.- odwróciłem się w jego stronę.

-Wiem. Ale jeśli mi pomożesz dostaniesz naleśniki.- na jego twarzy pojawił się chytry uśmieszek.

-Gdzie ta magiczna miotła, którą mnie walnąłeś?

-Proszę.-podał mi kij, a ja zacząłem zamiatać pozostałości po szklankach.

Nie dowiary. Sprzątam mu dom za kilka naleśników. Bardziej już się stoczyć nie można? W jednej chwili przypomniałem sobie co zamiarzaliśmy robić u mnie w domu po urodzinach. Cofam to. Ja już dawno stoczyłem się na dno.

Zmiotłem ostatnie pozostałości do plastikowego wiadra i położyłem je pod stół. W tym samym czasie Kageyama zmysł czarne plamy. Odłożyłem miotłę i usiadłem na kanapie w salonie. Chwyciłem swój telefon. Miałem jedno nieodebrane połączenie od mamy. Szybko wcisnąłem jej numer i czekałem aż odbieże.

-Halo, Shouyou.

-Cześć mamo, dzwoniłaś.

-A tak. Babcia zachorowała wiec ja z Natsu pojedziemy do niej na kilka dni. Będziesz mógł spać w domu albo u Tobio.

-Okej. I tak miałem u niego zostać na obiad.

-Tylko zachowuj się. Pa kochanie.

Rozłączyła się, a ja schowałem telefon do kieszeni spodni. Wróciłem spowrotem do kuchni. Wszystko było czyste. Podszedłem do Kageyamy i wtuliłem się w jego plecy. Był taki ciepły.

-Stało się coś?

-Nie. Tylko mama i Natsu pojechały do babci, a mnie zostawiły samego.

-Siadaj do stołu.

Zrobiłem to co mi kazał. Postawił miskę przedemną i sam usiadł naprzeciwko. Curry? Wziąłem odrobinę do ust. Było dobre, ale za mało ostre. Skończyłem pierwszy jedzenie, kierując się w stronę sofy. Położyłem się na niej, a chwilę potem Kageyama usiadł tak, że ja miałem głowę na jego kolanach.

Zaczął bawić się moimi kosmykami włosów. Jego dotyk sprawiał mi delikatnie dreszcze na skórze. Uśmiechnąłem się i zabrałem głowę z jego kolan, siadając na nim ukradkiem. Czułem się dziwnie. I nie dlatego, że właśnie siedziałem na jego biodrach.

Zagrajmy jak dawniej [2] |Kagehina|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz