[35] Uratowana miłość

4.9K 338 953
                                    


Yui

Byłam...sama.

Ciągle w okolicach brzucha bolało mnie niemiłosiernie.

Przecież miałam nie żyć.

Coś mnie uratowało?

A może już nie żyję?

Otworzyłam ospale oczy. Wszędzie było biało i gdzieniegdzie jakieś migoczące czerwone punkty.

-Halo. Słyszysz mnie?-dobiegł mnie dźwięk czyjegoś głosu-Jak się nazywasz?

-Yui...Kimura.-odpowiedziałam z małą trudnością.

Przez następne kilka minut lekarz, bo aktualnie znajdowałam się w szpitalu powiedział mi że gdyby tamten chłopak mnie nie znalazł sekundę później, umarłabym. Tylko jaki chłopak?

-Chciałabyś porozmawiać ze swoim wybawicielem?

-J-jeśli można.

Lekarz zniknął za drzwiami i po chwili do pomieszczenia wszedł chłopak. Miał dość długie blond włosy i przejrzyście zielone oczy.

-Witaj. Jestem Sawao Araki.

-Cześć. Ja jestem Yui Kimura.

-A więc Kimura-san, dlaczego chciałaś się zabić?

-Ludzie chcą się zabić z różnych powodów. Jedne są głupie, a inne bardzo poważne, a jeszcze inne okropne.

-Hmm. Rozumiem.

-Dlaczego mnie wtedy uratowałeś?

-Nie uratowałem cię jeszcze wtedy, ale też rok temu.

Czyli to jest ten chłopak, który mnie rok temu uratował.

-Do jakiej szkoły chodzisz?-zapytał.

-Do Karasuno, ale myślę, że chyba się przeniosę.

-Jeśli Ci to poprawi humor możesz śmiało przyjść do Shiratorizawy. Jest naprawdę dobrą szkołą i...będziesz znać tam przynajmniej jedną osobę.

-Shiratorizawa?

-Tak. Moim zdaniem powinnaś tam pójść-blondyn lekko się zarumienił-Może częściej wtedy będziemy się widywać?

Myślałam, że już nic nie będzie takie samo. Jednak się mysliłam. Araki-san najprawdopodobniej chce ze mną spędzić trochę dłużej czasu.

-Z chęcią.

***

Hinata

-Gdzie on jest?!-zza drzwi dobiegł mnie głos Kageyamy. Martwił się.

-Uspokój się. Hinata jest za tymi drzwiami, nic mu nie jest, ale musimy mu dać trochę odpo...

Czarnowłosy otworzył drzwi z głośnym hukiem. Wzdrygnąłem się i kilka kropel gorącej herbaty spadła na zielony koc, który aktualnie nosiłem na sobie.

-Nic ci nie jest?-zapytał z troską.

-Nie. Tylko trochę jest mi zimno.-odstawiłem kubek na stolik i wskazałem miejsce obok siebie na łóżku.-Usiądziesz?

-Przepraszam. Powinienem cię wtedy pilnować.-przysiadł obok mnie i przytulił.

-To nie twoja wina.

-Ale jak to się stało, że wylądowałeś w tym śniegu?

-Cóż...

60 min. wcześniej

Zagrajmy jak dawniej [2] |Kagehina|Where stories live. Discover now