18. i'M bAcK tO hAsEtSu

1.2K 168 39
                                    

Siwowłosy zaczął panikować. Ponownie wybrał numer do swojego kochanka, jednak ten nie odebrał. Victorowi przez myśl przeszło, że czarnowłosy sobie żartuje. Tylko czy ten chłopak byłby zdolny żartować z czegoś takiego? Mężczyzna na skraju wytrzymałości wybrał numer do Kurose. Czekając na odebranie połączenia odliczał sekundy, które minęły od ostatniego połączenia z Katsukim.

- Halo?

- 2 minuty 38 sekund!!! - wrzasnął tak głośno, że aż brunet musiał odsunąć od siebie telefon.

- Victor? Czy z Tobą wszystko w najlepszym porządku?

- Biegnij do Yuriego! - zażądał. Takao patrzył na niego zmartwionym wzrokiem, gdy ten zaczął chodzić w kółko.

- Jestem na randce z Shi...

- Gówno mnie to obchodzi! Randkę można przełożyć! Yuri przerwał połączenie, nie odbiera moich telefonów, a wcześniej otworzył komuś drzwi! Jak mu się coś stanie... Nie wybaczę sobie tego! Kurose błagam!

- ...

- Błagam...

- Shirotani idziemy. Zadzwonię jak będę pod domem. - powiedział i rozłączył się. Rosjanin zagryzł wargę niemal do krwi. Zaczął wmawiać sobie, że to jego wina. To był zły pomysł by wyjeżdżać i zostawiać tego idiotę samego. Spojrzał na managera, który zmartwiony złapał go za ramię. 

- Co się dzieje? - zapytał po długiej ciszy.

- Yuri... Przerwał połączenie. Czuję, że coś złego się tam dzieje... - Victor spojrzał na niego załzawionym wzrokiem i wtulił się w niego.



Kurose wyjął telefon wybierając numer do Victora. Podparł się ręką na biodrze i spojrzał na ledwo dyszącego Shirotaniego.

- Ostatni raz. - wydyszał. - Biegnę za Tobą.

- Zawsze możesz biec przede mną. - wyszczerzył się do niego. Gdy kacap odebrał telefon przełączył tryb na głośnomówiący.

- Kurose? Jest tam?!

- Zaraz, no! Dopiero dobiegłem! - spojrzał na swojego kochanka. - Znaczy Shirotani dobiegł.

Brunet ignorując zabójczy wzrok chłopaka, zapukał do drzwi. Przez dłuższą chwilę nikt nie okazywał znaku życia. Nacisnął klamkę, a drzwi same się uchyliły ukazując mały korytarz prowadzący do salonu oraz kuchni. Riku wszedł do środka pewnym krokiem. Tadaomi gorączkowo rozglądał się za czarnowłosym Japończykiem. Zamiast niego widział tylko porozrzucane ubrania i zbite naczynia. 

- Co się dzieje? - zaniepokojony głos Victora odbił się echem o ściany domu. - Kurose, no!

- Nie ma go! - krzyknął. - Wszystko jest porozwalane... O.. I zbity telefon... Nie wygląda to za dobrze.. Shiro, sprawdzisz górę?

- Porwali go, prawda?! Powiedz, że żyje! Powiedz, że tam jest! On tylko zemdlał, tak? Tak?! - Victor zaczął ciężko dyszeć. - Takao!

Rozłączył się nie pozwalając terapeucie dojść do słowa. Kurose zmarszczył brwi. Ta sytuacja źle wpłynie na tą dwójkę... Spojrzał na schody, po których zaczął schodzić pąsowowłosy z kartką w dłoniach.

- Co to jest? - zapytał brunet podchodząc do chłopaka. Rozszerzył oczy widząc odręcznie napisany list do Victora.

- Yuri nie mógł tak napisać, prawda? - niedawny mizofobik zerknął nerwowo na Riku. - To nie są jego słowa! On kochał Victora nad życie! Kurose!

- Też nie chce w to wierzyć. - westchnął. - To zdecydowanie jego pismo... Tylko on zamiast "u" robi mewy. Eh.. Jak było na piętrze?

- Nie lepiej... Wszystko porozwalane, a dodatkowo ich zdjęcia były podarte. Wiesz... Te ze ślubu.

- Nie jestem pewny czy to jego wina.. W końcu mówimy o Yurim, prawda? - dźwięk SMS'a rozniósł się po pomieszczeniu. Kurose wyjął komórkę by odczytać wiadomość. Cmoknął pod nosem. - Victor przypomniał sobie, że ma dziecko w szkole.. Mógłbyś?

- Yui? - Tadaomi uśmiechnął się czule. - Pobiegnę po nią.

A mówiłeś, że nie chcesz więcej biegać...



Nikiforov biegł przez korytarz ignorując nawoływania managera. Ludzie, którzy do niedawna przygotowywali go do występu spoglądali na niego ze zdziwieniem wymalowanym na twarzy. Victor miał zwyczajnie wszystko w dupie. Chciał wrócić jak najszybciej do domu.

- Victor! Kuźwa przystopuj na chwilę! - zawołał Takao ledwo nadążając za siwowłosym. - Boże jak na dziada szybki jesteś.. Co ty robisz?

- Wracam do Hasetsu! - krzyknął przyśpieszając. Przez swoje bieganie po korytarzu wpadł na blondwłosą dziewczynę i wraz z nią wylądował na podłodze.

- Hironi? - zdziwił się.

- Ooo Victor. Jaki zbieg okoliczności. - dziewczyna zaczesała dłonią swoje włosy.

- Ta jasne, śpieszę się. - burknął i nie fatygując się by pomóc dziewczynie, wstał o własnych siłach wracając do ponownego biegu przez przeszkody.

- Przepraszam za niego. - brunet zaśmiał się nerwowo. - Jest trochę... Pobudzony?... Victor, czekaj! - pobiegł za nim zostawiając kobietę ze swoimi myślami. Przecież wszystko miało się udać! Zadzwonił jej telefon.

- Tak?

- Ten skurczybyk rozmawiał z nim przez telefon!

- Domyśliłam się. - mruknęła bawiąc się kosmykiem włosów. - Właśnie biegnie na samolot do Hasetsu.

- Co?!... Kurwa trzymaj go mocniej, bo mnie ta cholera kopnie!

- I dobrze Ci tak ty pedale! Nie zasługujesz nawet na szlachetną nazwę dupodajki!

- Zamknij się, bo pożałujesz!

- Aaaaaaaa! - głośny krzyk uświadomił dziewczynę, że to głos ich celu. - V-victor...

- On Ci nie pomoże! Możesz o nim zapomnieć!

- Nigdy! To mój mąż!

- To ja się lepiej rozłączę. - blondynka dla własnego bezpieczeństwa nacisnęła czerwoną słuchawkę, kończąc połączenie.



***

Hey!

Uuuu minęło, a minęło... Nadrabiamy? xD

Dziękuję Wam za cierpliwość i wgl.. 

Jak ja chcę zakończyć kilka opowiadań ;-;...

Do napisania,

Sashy ;3

❌  In Our World // Victuri //Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz