4

22.4K 1.3K 1.7K
                                    


Leo Pov.

Tej nocy siedziałem do późna. Była pierwsza w nocy, kiedy patrzyłem przez okno na kropelki deszczu spływające po szybie. Na zewnątrz rozpętała się straszna burza. Co jakiś czas widziałem błyski po których następowały donośne grzmoty Siedziałem okryty kocem. Byłem sam w domu, bałem się. Nagle zauważyłem mężczyznę. Wydawał się dziwnie znajomy... Po chwili zrozumiałem, że ową postacią był Alex. Szedł zmoknięty ulicą. Wypadło mu coś z torby. Bez namysłu wybiegłem z domu. Biegłem na bosaka krzycząc jego imię.
- Alex! Hej! - krzyczałem. Na moje słowa chłopak się odwrócił i spojrzał na mnie. Wtedy też tuż przy moich stopach strzelił piorun. Wywróciłem się na plecy po czym zemdlałem.

Alex Pov.

Wracałem z pracy kiedy usłyszałem swoje imię. Gdy się obróciłem zauważyłem biegnącego w moją stronę Leo. Miał ma sobie tylko piżamę i był na boso. Co za idiota...
Nagle pare centymetrów przed chłopakiem strzelił piorun. Moje serce stanęło. Pobiegłem przerażony w stronę chłopaka. Jak się okazało był nieprzytomny. Wziąłem go na ręce i rozejrzałem się po ulicy. Nie wiedziałem co robić. Moja widoczność była nieco ograniczona przez ulewe. Po chwili zauważyłem dom Leo. Bez namysłu ruszyłem w jego stronę. Zadzwoniłem do drzwi jednak nikt nie otworzył. Jak się okazało drzwi były otwarte.
Wszedłem do środka i położyłem chłopaka na kanapie w salonie. Z tego co zauważyłem, nikogo nie było. Wziąłem leżący na fotelu obok koca i przykryłem nim Leo. Mimo, że nic mu się stało nie wiem czemu martwiłem się. Zemdlał zapewne z szoku.
-Czemu ten kretyn biegł za mną? - zastanawiałem się. Nagle zauważyłem, że chłopak ściska coś w dłoni. Podszedłem do niego i wyciągnąłem zgniecioną kartkę. Rozwinąłem papierek. Było to ostatnie zdjęcie z tatą. Zawsze nosiłem je przy sobie. Oglądałem je jeszcze w pracy..  Musiało mi wypaść.
- Głupek.-zaśmiałem się szeptem. Chciałem wracać do domu jednak uznałem, że trochę głupio zostawić go nieprzytomnego. Usiadłem na fotelu. Przez chwilę walczyłem ze zmęczeniem, jednak po chwili poddałem się i odpłynąłem.

Leo Pov.

Wstałem wcześnie rano. Leżałem na kanapie a mógłbym przysiądz, że jeszcze przed chwilą byłem na dworze... Przeciągnąłem się i przeczesałem palcami grzywkę. Po chwili zauważyłem śpiącego na fotelu obok Alexa. Ubrany był w swój uniform do pracy a jego precyzyjnie ułożone włosy tkwiły teraz w artystycznym nieładzie.
Wyglądał tak spokojnie i łagodnie... Przez sen po jego policzku spłynęła samotna łza. Podszedłem do niego i pogłaskałem go po głowie. Wtedy też lekko otworzył oczy.
- H-hej- przywitałem się zawstydzony.
-Cześć. - odparł ospale. - Już wszystko ok?
- Tak, ale czemu miało by nie być ok? - zapytałem zdziwiony.
- Nie pamiętasz? - jęknął.
- Pamiętam, że wybiegłem za tobą z domu a potem...
- Parę centymetrów przed tobą pierdolnął piorun. - powiedział.
- Że co?! - krzyknąłem.
- Wystraszyłeś się i zemdlałeś, więc cię tu przyniosłem. - dokończył.
Bez namysły ruszyłem w jego stronę i wtuliłem się w jego tors.
- Dzięki, przepraszam za zmartwienie.. - powiedziałem. Alex patrzył na mnie zaskoczony. Był wyraźnie zakłopotany.
-Nie martwiłem się.. - próbował skłamać, jednak przez rumieńce na twarzy nie wychodziło mu to. Jego realcja była bardzo zabawna.
Nagle usłyszałem dźwięk otwierających się drzwi, a do pomieszczenia wparował mój tato.
- T-tato!? Co ty tu robisz? Przecież mieliście wrócić wieczorem.. - wydukałem zaskoczony. Po chwili zrozumiałem, że dalej przytulałem się do bardzo zakłopotanego Alexa, więc niechętnie go puściłem.
-Ciebie też miło widzieć. - zaśmiał się rodzic. - Kochanie! Zobacz! Nasz Leoś wreszcie sobie kogoś znalazł! - na te słowa przybył mój drugi tato.
- T-to nie tak. - tłumaczyłem
- Patrz jaki przystojny! - powiedział.
- Ej! - krzyczałem. Gdy spojrzałem na Alexa myślałem, że wybuchnę ze śmiechu. Wyglądał jakby miał zaraz uciec przez okno.
- Miło mi. Jestem Albert Kselash a to mój mąż Andrew. - przywitał się jeden i podał rękę Alexowi.
- A-alex jestem.. - wydukał chłopak.
- Jeśli skrzywdzisz naszego syna.. - zaczął.
- Tato! My nie jesteśmy razem! To tylko przyjaciel!- krzyknąłem jednak nie zostałem usłyszany.
- Który na górze a który na dole? - zapytał podekscytowany rodzic. Myślałem, że spalę się ze wstydu. Wyobrażałem sobie co musiał czuć biedny Alex.
- Przepraszam państwa, ale ja już chyba pójdę. Jestem spóźniony do szkoły....- oznajmił i wyszedł. Wtedy też spojrzałem na zegarek. Była 8.30, czyli pierwsza lekcja trwała już dobre trzydzieści minut.
- O nie, też jestem spóźniony...(dop. autorki. To zdanie dedykuje @NekoKinia, pzdr. Dla wtajemniczonych xD) - westchnąłem i już chciałem udać się do pokoju aby się przebrać, jednak zostałem zatrzymany.
- Ej, no weź... Powiedz co zaszło! - powiedział tata, błagalnym tonem.
- Ale to tylko przyjaciel.. - tłumaczyłem.
- W takim razie czemu tak dziwnie mówisz słowo 'przyjaciel' ?
- Bo chce czegoś więcej niż przyjaźni.. - westchnąłem.
- W takim razie mam nadzieję, że kiedyś przedstwaisz mi go jako mojego przyszłego zięcia. A tym czasem pospiesz się i idź do skoły. - powiedział rodzic a ja wykonałem polecenie.

Alex Pov.

Gdy wyszedłem z tego domu wariatów poczułem wielką ulgę. Tyle niezręcznych pytań na raz...
Dwóch ojców... Wtedy zrozumiałem, że Leo też musiał stracić rodziców. Niby logiczne, ale nigdy się nad tym nie zastanawiałem.
Chłopak sam stracił rodzine a teraz słuchał mojego użalania się nad sobą. Co jak co, ale musiało mu to sprawiać ból. Było mi głupio.
- Może on nie jest wcale taki zły... - zastanawiałem się.

W domu byłem tylko się umyć i przebrać. Ubrałem lekko obcisłe jeansy z dziurami i czarną bluzę z kapturem z adidasa. Związałem jeszcze włosy w malutki koczek i byłem gotowy do wyjścia.

                      ⌚ Time skip ⌚

Gdy przyszedłem do szkoły akurat była przerwa. Leo był już w klasie. Stali przy nim moi 'koledzy', którzy opuścili mnie gdy zacząłem mieć problemy. Wyraźnie się naśmiewali z chłopaka. Zignorowałem to i zasiadłem w ławce.
- Ostatnio oglądałem to takie anime co Kaśka je ogląda. Zaprezentować ci co potrafie?- usłyszałem głos jednego z nich o imieniu Kacper. Chłopak chwycił Leo za nadgarstki i przygwoździł do ściany po czym kolanem dotknął ściany pomiędzy jego nogami. Leo był wystraszony. Zamknął oczy i odchylił twarz na bok  a chłopak niebezpieczne się zbliżał jego ust.
- Nie zagalopowałeś się przypadkiem?- wstałem i zwróciłem Kacprowi uwagę. Na moje słowa chłopak puścił bruneta i podszedł do mnie.
- A ty co? Nagleś go zaakceptował? A no tak, sory. To przecież twój chłopak. - powiedział.
- Zamknij morde.-warknęłąłem.
- Nie wstydź się waszej miłości! Pokażcie ją całemu światu! Tęcza! Pedałki dwa.- powiedział a ja nie wytrzymałem.
- Morda powiedziałem!-krzyknąłem i uderzyłem chłopaka prosto w nos.

Leo Pov.

Strasznie się bałem. Nie mogłem nic zrobić. Starałem się wydostać, jednak nie udawało mi się to. Nagle usłyszałem głos Alexa a Kacper mnie puścił. Po chwili rozmowy Alex uderzył chłopaka w nos, z którego zaczęła lecieć krew. Kacper szybko mu oddał uderzając go prosto w twarz. Alex stał niewzruszony. Jakby w ogóle nie poczuł uderzenia. Złapał chłopaka za bluzkę i lekko potrząsnął.
Wtedy też do klasy weszła nauczycielka. Zastała Kacpra z krwotokiem z nosa i Alexa z krwawiącą raną na czole, szarpiących się nawzajem.
- A co tu się wyprawia!? W tej chwili się uspokujcie! Dzwonię do rodziców! - krzyczała. Kacper wyglądał na przejętego jednak Alex nie miał się czym przejmować.
Nauczycielka poszła z nimi do gabinetu dyrektora. To wszystko była moja wina. Usiadłem na ławce obok bióra i czekałem ma Alexa.

Alex Pov.

W gabinecie dyrektora nauczycielka zeznała wszystko co widziała. Ja wolałem się nie wtrącać. Siedziałem tylko cicho.
- Czy numery rodziców w dzienniku są aktualne? - zapytał dyrektor a my skinęliśmy głowami. Nie mogłem ujawnić, że zostałem sam bo zabrali by mnie do sierocińca.
- Alex, twój tato nie odbiera, przekaż mu żeby tu jutro przyszedł.
- Tata jest w delegacji. Wróci za miesiąc. - skłamałem a dyrektor westchnął.
- No nic. Zawieszam was w prawach ucznia do końca tygodnia. Nie cieszcie się zbytnio wolnym, zostanie wam to w papierach. - oznajmił. Wtedy też do gabinetu wszedł powiadomiony wcześniej ojciec Kacpra a ja mogłem wyjść.
Przy drzwiach natknąłem się na Leo. Cały czas na mnie czekał...
- I jak tam? - zapytał zmartwiony.
- Zawiesili mnie. - oznajmiłem krótko.
- Co!? Za jedną bójkę?- zdziwił się.
- Na to wygląda. - westchnąłem.
- Przepraszam. To wszystko moja wina. - powiedział i spuścił głowę.
- Nie, i tak miałem ich dosyć. A w ogóle to sory. Wygląda na to, że wcześniej też taki byłem. - powiedziałem drapiąc się po karku.

Leo Pov.

Gdy usłyszałem przeprosiny od Alexa, nie mogłem uwierzyć własnym uszom.
- Dziękuję. - powiedziałem i ukryłem swoją zarumienioną twarz w materiale jego koszulki. Znowu się zagalopowałem...
- Yym, czy mógłbyś tak.. nie robić.. - poprosił zmieszany. Ja jednak to zignorowałem i jeszcze mocniej go przytuliłem. On tylko westchnął.
Po chwili jednak oderwałem się od niego.
- Ehh... Nie zrozum mnie źle, ale mogę zacząć tolerować twoją orientacje jednak nie będziemy razem. Możemy zostać przyjaciółmi?- zapytał. Z jednej strony to strasznie bolało a z drugiej byłem o krok bliżej do celu.
- T-tak, oczywiście. - odpowiedziałem radośnie.

______________________________________
Hej!
Mam nadzieję, że rozdział się na spodobał. Dziękuję za wszystkie głosy i odczyty.
Postaram się dodawać rozdziały minimum raz w tygodniu.

Accept me|Yaoi|Where stories live. Discover now