Epilog

13.3K 927 679
                                    

Leo Pov.

Obudziłem się podłączony do aparatury wieloma kabelkami. Można było usłyszeć ciche, denerwujące pikanie świadczące o tym, że żyję.
Przy mnie siedzieli obaj ojcowie. Patrzyli na mnie zaskoczeni ze smutkiem w oczach.
Po chwili ogarnąłem sytuację.
- Alex! Gdzie on jest?- zapytałem gwałtownie z nadzieją, że tamto wydarzenie było tylko głupim snem. Rodzice tylko spuścili wzrok na posadzkę.
- On... nie żyje...- powiedział po chwili jeden z nich.
- Nie...- wydukałem po czym zacząłem gorzko płakać. Chciałem, żeby brunet przyszedł jak zwykle i mnie przytulił. Chciałem jeszcze choć raz poczuć jego czuły dotyk na mojej skórze. Nie mogłem dopuścić do siebie wiadomości, że już go nigdy nie spotkam.
- Chcę żeby tu był!- krzyczałem rozpaczliwie  próbując zatamować potoki łez cisnących mi się do oczu.
- Ja wiem... Też bym chciał...- szepnął tata po czym przytulił mnie mocno.
- To tak boli..- szlochałem w objęciach ojca.

                            Time skip 10 lat.

Jak co tydzień w niedzielę, szedłem zasypanym liśćmi chodnikiem. Zimny wiatr smugał moją twarz. Przysłoniłem się lekko szalikiem. Mijając rzędy marmurowych mogił patrzyłem prosto przed siebie krocząc w zadumie pomiędzy drzewami. W mojej głowie kłębiło się jak zwykle mnóstwo pytań,a na żadne z nich nie było odpowiedzi. Co by było gdybym to ja zginął? Czy Alex nie żałuje? Co by zrobił gdyby był przy mnie? Te pytania nękały mnie dzień w dzień coraz bardziej pogłębiając pustkę we mnie.
Gdy dotarłem do czarnego grobu przetarłem   chusteczką kurz ze złotych liter układających się w dwa słowa, które towarzyszyły mi niezmiennie od 12 lat. Alex Brooks. Klęknąłem przy mogile składając dłonie do modlitwy. Byłem ateistą, jednak chciałem wierzyć w ponowne spotkanie ukochanego.
- Dobrze ci tam?- zapytałem zapalając znicz. Odpowiedziała mi jedynie głucha cisza.
- Mówiłeś żebym sobie kogoś znalazł... ale za wysoko postawiłeś poprzeczkę idioto!- zaśmiałem się smutno po czym padłem na kolana. Z moich oczu popłynęło kilka stróżek łez.- Z resztą... kogo ja oszukuję... Świat bez ciebie jest okropny. Dzisiaj mija dokładnie 10 lat od twojej śmierci... a ja dalej nie mogę pogodzić się z tym, że ciebie przy mnie nie ma. Chciałem, żebyśmy wzięli ślub i adoptowali dwójkę dzieci. Nie mówiłem ci tego, ale zawsze czułem, że byłbyś wspaniałym ojcem i mężem. Troszczyłeś się o mnie do samego końca oddając swoje życie za nic niewartego mnie. Nie żałujesz? No jasne. Nie odpowiesz mi... Przychodzę tutaj co tydzień i gadam do marmuru jak skończony idiota. Szkoda tylko, że ja naprawdę wierzę, że mnie słyszysz. Lubię wyobrażać sobie twój uśmiech. Zawsze był taki świeży i pogodny.
Przeżyłem z tobą najlepszy rok życia... Później to już pasmo nieszczęść. Najpierw ty, potem tata... Jest mi naprawdę ciężko, wiesz? Czasami chciałbym poprostu zamknąć oczy i już nigdy ich nie otworzyć. Zapaść w błogi sen wieczny. Wtedy jednak przypominam sobie, że noszę w sobie część ciebie. Twoje serce dzielnie bije w mojej piersi napędzając mnie do dalszego działania. - mówiłem. Wtedy też na zegarze wybiła 20. Kobieta modląca się przy grobie obok zerkała na mnie ukradkiem. W jej spojrzeniu dojrzałem politowanie.
- Dobra kochanie. Już późno. Muszę wracać. Tak cholernie za tobą tęsknie...- westchnąłem.- Kocham cię. - oznajmiłem.
Parę kroków dalej poczułem mocniejszy powiew wiatru. Słyszałem jakby szelest liści,  śpiew ptaków, jakby dosłownie cały świat czule szeptał mi do ucha ciche 'Ja ciebie też'

____________________________________
Hej!
Tak oto nastał koniec,napisałam króciutki epilog,który mam nadzieję się Wam spodobał. Zapraszam do głosowania i komentowania i dziękuję za wszystkie odczyty❤️❤️

Jeszcze raz chciałabym serdecznie zaprosić do czytania mojego nowego opowiadania ,,Chłopak z gitarą''.❣️

Accept me|Yaoi|Where stories live. Discover now