21

13.8K 785 1.1K
                                    


Time skip (ponad rok)

Leo Pov.

Siedziałem z Alex'em na kanapie w salonie popijając ciepłą herbatę. Rozłożyłem się pomiędzy jego nogami opierając się o tors chłopaka.Brunet tylko bawił się kosmykami moich włosów co jakiś czas zerkając na włączony telewizor. Zwykły leniwy dzień.Byłby to najzwyklejszy sobotni wieczór,gdyby nie jeden szczegół. A konkretniej, telefon od rodziców.
- Leoś!- krzyknął tata do słuchawki. Jego głos był jakby zachwiany. Wstałem z kanapy i zacząłem nerwowo chodzić po pokoju słuchając co opiekun miał mi do powiedzenia.
- Dzwonił do mnie twój lekarz. W Warszawie mają dla ciebie serce!- oznajmił przez łzy szczęścia.
- Jedź do szpitala potwierdzić zgłoszenie.- powiedział.- Jezus. Jak ja się o ciebię boję...-wydukał. Z moich oczu również zaczęły płynąć łzy. Wystraszony Alex poderwał się z miejsca.
- Będzie dobrze. Już jedziemy. Kocham was.
- My ciebie też. Przepraszam, że nas przy tobie nie ma. Pa kochanie.- powiedział po czym zakończyliśmy rozmowę.
- Co się stało?- zapytał Alex przytulając mnie czule.
- Mają dla mnie serce do przeszczepu!- oznajmiłem płacząc ze szczęścia. Wtedy brunet przytulił mnie do siebie jeszcze mocniej.
- Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę.- szepnął mi do ucha.

Wzięliśmy wszystkie potrzebne dokumenty i wsiedliśmy na motor. Gdy dotarliśmy do szpitala prawie odrazu zostaliśmy przyjęci do gabinetu. Zważając na polską służbę zdrowia było to dość niezwykłe.
- Dzień dobry.- przywitaliśmy się.
- Dzień dobry. A pan to kto?- zapytał spoglądając na Alex'a spod okularów.
- To mój chłopak.- oznajmiłem na co lekarz lekko się skrzywił. Starałem się udawać, że tego nie zauważyłem.
- Do gabinetu może wejść tylko pacjent i jego rodzina. Proszę o opuszczenie nas.- powiedział po chwili. Brunet złożył lekki pocałunek na moim czole, po czym posłusznie wyszedł na korytarz. Na jego twarzy malował się niepokój. Martwił się. Chciał wiedzieć wszystko o moim stanie zdrowia.

Alex Pov.

Gdy zostałem wyrzucony z gabinetu zacząłem kursować wzdłuż korytarza. Ludzie patrzyli się na mnie jak na wariata. Wizyta Leo dłużyła mi się niemiłosiernie. Martwiłem się. A jakże by inaczej. Wiedziałem, że przeszczep serca wiąźe się z dużym ryzykiem. Chciałem usłyszeć wszystko szczegółowo.
Jak Leo wyszedł z pomieszczenia odrazu podszedłem do niego.
- I jak?- zapytałem.
- Muszę zostać tutaj do jutra. Rano zaczną operować.
- Zostanę z tobą.- oznajmiłem tonem nieprzyjmującym sprzeciwu.
- Ehh.. Dobra..- westchnął.
- Przydzielono mi pokój numer 85.- powiedział. Złapałem go za rękę. Była zimna. Wręcz lodowata. Zdążyłem zauważyć, że dzieje się tak gdy Leo jest zdenerwowany. Nie dziwiło mnie to. Sam byłem kłębkiem nerwów, co dopiero on...
- Spokojnie, będzie dobrze.- starałem się go pocieszyc całując w policzek.
- Jest naprawdę dużo powikłań... Co jeśli tego nie przeżyję?- zapytał zmartwiony. Nie wiedziałem co odpowiedzić. Sam się tego bałem, jednak nie chciałem przyznać tego ani przed Leo ani przed samym sobą.
- Myśł pozytywnie. To o wiele wydłuży twoje życie. Będziemy mogli spędzić razem o wiele więcej czasu.- powiedziałem aby wesprzeć zarówno blondyna jak i siebie.
- Zrobią mi przeszczep ortotopowy. Czyli wytną moje serce i na jego miejsce wstawią nowe. Lekarz mówił, że jest jakieś 95% szans na powodzenie. Jeśli nie przyjmie się do 12 miesięcy albo mój organizm odrzuci transplantację jeszcze przy operacji, umrę.- oznajmił.
- Spokojnie.Będzie dobrze. - zapewniałem nie będąc do końca pewnym.

Gdy weszliśmy do pomieszczenia, zastaliśmy niskiego chłopaka mniej więcej w naszym wieku.
- Hej. Jestem Leonard.- przywitał się Leo podając rękę pacjentowi.
- Michał.- odpowiedział zielonooki.
- Alex.- oznajmiłem.
- A wy czemu tu trafiliście?- zapytał.
- Jutro mam przeszczep.
- Skoro na kardiologii to wnioskuję że serca. A ty?- pokazał na mnie.
- Ja jako towarzystwo.- zaśmiałem się.
- Jesteście... parą?- -zapytał zdziwiony spoglądając na nasze splecione dłonie.
-T- tak... Mam nadzieję, że ci to nie przeszkadza..
- Nie no. Luz.- powiedział.
- A gdzie twoi opiekunowie? Nie powinni tu być?- zapytał.
- Mają znajomości wśród lekarzy. Są w delegacji.
Po naszej krótkiej wymianie zdań do pokoju wszedł lekarz. Leo zmuszony był do przebrania się. Pielęgniarka podpięła go pod kroplówkę.
- Proszę wypoczywać. Jutro rano zaczniemy operować. - oznajmił.
- Można zostać z Leonardem na noc?- zapytałem.
- Nie widzę takiej potrzeby.- powiedział mężczyzna.
- Proszę. Jego obecność mnie uspokoi.- błagał.
- No dobrze, ale jak coś to nic nie wiem.- zaśmiał się po czym wyszedł.
- Idź już spać kochanie. Jest już późno a jutro masz męczący dzień.- powiedziałem gładząc blondyna po policzku. W jego oczach widać było zmęczenie. Tego dnia miał dużo wrażeń. Ja też byłem zmęczony. Położyłem głowę na kolanach ukochanego po czym zasnąłem.

Następnego dnia około 10 jak lekarz obiecał Leo został zabrany na salę operacyjną.
Siedziałem pod drzwiami modląc się o to,aby chłopak znalazł sie wśród 95% ludzi, którzy przeżyli. Był silny. Wiedziałem to. Nie mogłem pozwolić na utratę go. Nie mogłbym przyjąć do wiadomości, że więcej go nie przytulę, nie pocałuję. W tamtej chwili byłem bezsilny. Mogłem tylko siedzieć i trzymać kciuki za poczynania siły wyższej. W pewnym momencie z sali wyszła pielęgniarka. Była niespokojna.
- Pan czeka na pana Leonarda?- zapytała starając się zachować spokój.
- Tak. Co się dzieje?- zadałem pytanie roztrzęsiony.
- Przykro mi to mówić, ale organizm nie przyjął organu. Jako że jest pan mu najbliższy tutaj potrzebuję pańskiego podpisu aby odłączyć go od aparatury. - każde jej słowo kuło mnie w serce. Jakby ktoś poszargał na drobne kawałki wszystko co miałem. Małem zostać sam. Znowu. Stracić najważniejszą osobę swojego życia. Czy dalsze funkcjonowanie miałoby jakikolwiek sens.
- Proszę dać mi chwilę.- powiedziałem ze łzami w oczach i pobiegłem do łazienki. Kobieta dokładnie wiedziała, że to boli. Wydawało mi się jakby rozumiała.
Usiadłem w rogu łazienki. Wyjąłem z torby czarny marker. Nabazgroliłem na ścianię pewne zdanie po czym wyjąłem pudełeczko z lekami uspokajającymi, które wziąłem dzień wcześniej aby nie stresować się zbytnio. Wysypałem wszystkie na otwartą dłoń. Spojrzałem na małe kapsułki, które w licznym złożeniu wyglądały całkiem ładnie. Brałem po jednej i wrzucałem do ust. Za każdym razem przypominałem sobie każdy,choćby najdrobniejszy uśmiech Leo. Każdą jego łzę i każdą chwilę z nim spędzoną.Nie żałowałem tego,co robiłem. Gdy dostałem wstrząsów wyłączyłem trzeźwe myślenie. Czy jeszcze potem się coś działo? Heh. Otóż nic. Ciemność.

Narrator Pov.

Pielęgniarka, po dłuższym czasie zrozumiała, że coś jest nie tak. Czym prędzej pognała do toalety. Zastała tam ciepłe jeszcze zwłoki Alex'a. Nad nim, czarnym markerem napisane były słowa:

' Ofiaruję swoje serce Leonard'owi. Przeszedłem wszystkie badania na wszelki wypadek. Przekażcie mu, że kochałem go ponad wszystko inne.'

W oczach pielęgnairki pojawiły się łzy. W całej swojej karierze nie widziała takiego przypadku. Zawołała pomoc.

W portwelu chłopaka znaleziono odpowiednie papiery a ratownicy medyczni zawieźli ciało Alex'a na salę operacyjną.

Leo Pov.

Mimo, że byłem nieprzytomny, czułem że coś się dzieje. Mogłem wyczuć gwar na sali. Nie mogłem tego wytłumaczyć. Nieprzytomny widziałem tylko ciemność, w której po chwili pokazała się sylwetka Alex'a.
- C-co tu robisz?- wydukałem.
- Przyszedłem się pożegnać.- uśmiechnął się smutno.
- Czy.. Ja-?
- Nie. Nie ty.- powiedział a jego słowa dotarły do mnie dopiero po chwili.
- Co!? Jak to!? Czemu?- płakałem. Brunet tylko pogładził mnie po policzku.
- Spokojnie. Będzie dobrze. Poradzisz sobie.
- Bez ciebie? W życiu!
- Znajdzi sobie kogoś kto będzie lepszy ode mnie. Kocham cię.
- Nie ma nikogo lepszego! Zostań ze mną!- zacząłem goszko płaczać.
Wtedy też Alex wpił się zachłannie w moje usta. Delikatnie muskał językiem mój odpowiednik. Penetrował wnętrze moich ust, ręką gładząc moją skroń. Wtedy poczułem, że on również płacze. Był to nas ostatni pocałunek. Ostatnia pieszczota.
- Dbaj o siebie. Czy żyję czy nie i tak będę się o ciebie martwił.- powiedział po czym zniknął a ja zostałem sam.

_____________________________________________
Jeszcze epilog i kończymy. Naprawdę trudno było mi uśmiercić Alexa. Przywiązałam się do jego postaci...
Mam nadzieję, że rozdział się wam spodobał.

Pisząc ten rozdział wzorowałam się na filmie 'Przebudzenie' który swoją drogą był naprawdę ciekawy i poruszający. Zachęcam do obejrzenia^^.

Zapraszam do czytania mojego nowego opowiadania 'Chłopak z gitarą'. Równierlz yaoi xD

Accept me|Yaoi|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz