~ XIII ~

1.6K 82 6
                                    

Od kilku godzin chodziłam po pokoju, ból brzucha był nie do wytrzymania, ale nie dawałam już rady siedzieć w miejscu. Cholernie martwiłam się o Steve'a i mimo tego, że nie byłam pesymistką, w mojej głowie przewijały się najgorsze scenariusze.

Steve nie miał żadnego okna w pokoju, nie słyszałam nic z zewnątrz ze względu na dźwiękoszczelne ściany i to wszystko tylko potęgowało mój strach. Czułam się bezsilna i wściekła, że nie mogę im w żaden sposób pomóc. Kilka razy próbowałam otworzyć drzwi, ale były zamknięte z zewnątrz a ja byłam jeszcze za słaba, żeby je wyważyć albo zniszczyć. Rogers pomyślał o wszystkim. I miał rację, w tym stanie i tak bym im nie pomogła, a wręcz zaszkodziła.

Usiadłam na łóżku i ukryłam twarz w dłoniach dokładnie w momencie, gdy do pokoju Rogersa weszła Natasza. Spojrzałam na nią i przeraziłam się jeszcze bardziej. Jej mina nie zwiastowała niczego dobrego, wręcz przeciwnie.

— Mam... Ja... — pierwszy raz od kiedy ją znam, Natasza nie wiedziała co powiedzieć. W końcu zebrała się w sobie, wzięła głęboki oddech i zaczęła mówić. — Zaatakowało nas dokładnie dziewięćdziesiąt pięć odrzutowców Hydry. W każdym po trzech agentów, co daje nam dwieście osiemdziesiąt pięć osób na naszych czterdzieści.

— Dlaczego było nas tak mało...? — zapytałam.

— Większość agentów T.A.R.C.Z.Y. jest na tajnych misjach. Ale daliśmy radę, dzięki J.A.R.V.I.S.O.W.I., który w porę nas powiadomił. Ale... Nie obeszło się bez ofiar. — moje serce zaczęło bić zdecydowanie za szybko i niemiarowo.

— Czy... Czy Steve... Czy on... — nie wiedziałam, jak mam ułożyć pytanie.

— On... No... — w moich oczach pojawiły się łzy, dlatego Natasza szybko się zreflektowała. — Żyje, Rogers żyje... Ale... Leży teraz w śpiączce i jest w stanie krytycznym. Nie wiemy czy mu się uda... No wiesz, przeżyć. A jeżeli da radę, to i tak już nigdy nie będzie wyglądał tak samo jak przedtem....

— To nie jest ważne! — krzyknęłam. — Możesz mnie do niego zabrać? — zapytałam błagalnym tonem.

— Nie sądzę, żeby to był dobry pomysł, musisz przecież odpoczywać i... — nie dałam jej dokończyć.

— Nataszo, proszę...

Osobisty Superbohater | Kapitan AmerykaWhere stories live. Discover now