~ XVIII ~

1.6K 83 19
                                    

— Słucham?! — wykrzyknęłam z oburzeniem. — Jaka Rosie?! — dużo osób zwróciło na nas uwagę po moim wybuchu, dlatego Rogers uciszył mnie pocałunkiem. Chciałam zdzielić go w twarz po tym, co powiedział, ale unieruchomił mi ręce i zablokował możliwość wykonania jakiegokolwiek ruchu.

— Uspokój się, wszystko ci wyjaśnię — powiedział, a ja odpuściłam i zaczęłam przygotowywać się na najgorsze.

— No dawaj — powiedziałam. Steve zdjął okulary i popatrzył na mnie. Zrobiłam to samo i spojrzałam mu w oczy. Nie spuszczając ze mnie wzroku, sięgnął ręką do kieszeni i wyjął dwie małe książeczki. Podał mi obie i gestem nakazał je otworzyć.

Spojrzałam w dół. Na obu napisane było Paszport Stanów Zjednoczonych Ameryki. Otworzyłam pierwszą i moim oczom ukazało się zdjęcie mężczyzny siedzącego przede mną, ale nie było pod nim podpisu Steven Grant Rogers, tylko Christopher James Smith. Szybko otworzyłam drugą książeczkę. Moje zdjęcie w blond włosach i...

Rosaline Davis.

— Ja... Przepraszam, Steve — szepnęłam. Spojrzałam mu w oczy, ale szybko odwróciłam wzrok. Było mi naprawdę głupio. — To znaczy Chris...

— Nie masz za co. Powinienem był powiedzieć ci wcześniej o zmianie tożsamości. Mój błąd. — powiedział i ujął moją twarz w dłonie. W końcu na niego spojrzałam. — A tak między nami, nadal jestem Stevem Rogersem. Tylko teraz takim działającym pod przykrywką.

— Ty od zawsze działałeś pod przykrywką, panie Kapitanie. Ale skoro tak, to ja nadal jestem Julią Angel. Tylko teraz taką działającą pod przykrywką — powiedziałam z uśmiechem i pocałowałam go. — Nie wiem, dlaczego tak zareagowałam. — powiedziałam, odsuwając się lekko od mojego mężczyzny. — Przepraszam cię...

— Jeżeli jeszcze raz mnie przeprosisz... To obiecuję ci, że dostaniesz ode mnie przy wszystkich ludziach tu zgromadzonych takiego klapsa, że przez tydzień nie będziesz mogła sobie usiąść na tyłku... — mruknął, przysuwając się do mnie. Mimo groźby poczułam gorąco rozprzestrzeniające w podbrzuszu.

— Albo mi się wydaje, albo konserwatywny Steve Rogers się zeźlił i teraz w miejscach publicznych wydaje groźby o podtekście seksualnym... — szepnęłam.Niestety nie zdążył mi odpowiedzieć, bo na lotnisku rozległ się kobiecy głos:

— Uwaga! Do odprawy proszeni są pasażerowie lotu do... — ale reszty nie usłyszałam, bo Steve zatkał mi uszy. Sprytnie, Rogers...

Zapraszam do odprawy — powiedział. Zabrałam swoje walizki i poszłam za Stevem w stronę terminalu.

***

Czekaliśmy na start, a w tym czasie chciałam dowiedzieć się jeszcze paru rzeczy.

— Steve, tak właściwie to jak ty...

— Stark jest odpowiedzią na wszystkie twoje pytania — powiedział rozbawiony.

— Ty chyba naprawdę czytasz mi w myślach, Rogers — zaśmiałam się.

— No raczej, Angel — odpowiedział.

— Nie chciałabym wyjść na materialistkę, ale co będzie z moją perełką i twoim motocyklem? — nie miałam jeszcze okazji zobaczyć Rogersa w akcji, ale opowiadał mi o swoim Harleyu.

— Będą na nas czekać. — odpowiedział i usiadł wygodniej w fotelu. — Strategia została obmyślona idealnie, wszystko jest pod kontrolą, kochanie. — no tak, czego innego można byłoby się spodziewać po Rogersie? Strategia to przecież jego drugie imię.

Wznieśliśmy się w górę. Po raz ostatni miałam okazję spojrzeć na Nowy Jork - miasto, w którym spędziłam dwadzieścia lat swojego życia. Ale przyszedł czas na zmianę. Szybciej niż mogłabym się tego spodziewać, ale jestem pewna, że będzie warto. Czego chcieć więcej, skoro ma się ukochanego mężczyznę u boku?

Żegnaj, Nowy Jorku. Będę tęsknić!

Czasami.

Zdjęłam okulary przeciwsłoneczne i czapkę, przytuliłam się do Steve'a i po kilku minutach usnęłam.

Osobisty Superbohater | Kapitan AmerykaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz