~ XV ~

1.7K 95 2
                                    

Minęło kilka dni, Steve wrócił do Stark Tower, ale nadal musiał odpoczywać i leżeć w łóżku. Mój stan lekko się poprawił: rana się już zabliźniła, ale nadal bolała mnie, gdy musiałam się wysilić w nawet najmniejszym stopniu.

Wróciłam z kuchni do pokoju Steve'a. Można byłoby nawet powiedzieć, że od pewnego czasu tam zamieszkałam. Wychodziłam stamtąd tylko po to, żeby coś zjeść. Cały czas opiekowałam się Stevem, chciałam, żeby jak najszybciej wrócił do zdrowia. Rogers spał, dlatego powoli i delikatnie usiadłam na łóżku. Wypatrzyłam się w jego twarz i przypomniałam sobie słowa Starka, kiedy przywiozłam Steve'a do Stark Tower.

— Chciałbym, żeby Pepper tak o mnie dbała. Chociaż w sumie nie, nie chciałbym wyglądać tak jak Kapitan. Ale sam fakt, że nie uciekłaś od niego jeszcze w szpitalu sprawia, że coraz bardziej cię szanuję, Angel.

Uśmiechnęłam się do siebie i, najdelikatniej jak tylko potrafiłam, pogłaskałam mojego mężczyznę po ramieniu, a ten tylko mruknął coś przez sen, bezwiednie obrócił się w moją stronę i otworzył oczy.

Te piękne, błękitne oczy. Tata od zawsze mówił mi, że oczy są w człowieku najważniejsze. To one są zwierciadłem duszy, dzięki nim możemy poznać człowieka, bo usta mogą mówić jedno, ale oczy zawsze powiedzą prawdę. Mówił mi też, że każdy powinien zakochać się nie w wyglądzie drugiej osoby, ale w jej oczach - uroda przeminie, ale one zostaną. Takie same do samego końca. Nie wiedziałam tylko jak tak mądra osoba jak mój Tata mógł popełnić tak wielki błąd i wybrać moją matkę.

Ale teraz najważniejsze było to, że oczy Rogersa nie zmieniły się w żadnym stopniu. Nadal patrzyły na mnie z tą samą miłością, nadal dostrzegałam w nich ten zadziorny błysk. Kochałam tego człowieka. Po chwili podciągnął się na łokciach i złożył na moich dłoniach dwa pocałunki. Uśmiechnęłam się do niego i zaczęłam gładzić jego włosy. 

— Jesteś najlepszym, co mnie w życiu spotkało — mruknął cicho. — Moim wszystkim.

— Ja ciebie też kocham, Steve — powiedziałam, a on położył głowę na moich nogach i prawie od razu usnął.

Od momentu, kiedy wróciliśmy do Stark Tower nie rozmawialiśmy dużo, bo mój mężczyzna przez większość czasu po prostu spał. Ale nie miałam mu tego za złe, cały czas pamiętałam o ubywającym z jego organizmu serum. Nie wiedziałam jak to wszystko się potoczy, jak będzie wyglądało nasze życie po całkowitej zmianie Steve'a.

Nie chciałam zostawać w drużynie Avengers, chciałam stąd po prostu uciec, ale nie mogłam zostawić Rogersa samego. Mimo tego, że funkcjonował w społeczeństwie dwudziestego pierwszego wieku już jakiś czas, nadal nie dawał sobie rady z większością rzeczy. To on w przeciągu kilku dni stał się moim całym światem, to z nim chciałabym być do samego końca.

I miałam przeczucie, że to ogromne cierpienie, które doświadczyłam, zostanie mi niedługo wynagrodzone. A kobieca intuicja bardzo rzadko się myli.

Osobisty Superbohater | Kapitan AmerykaWhere stories live. Discover now