2. anhänger

2.9K 191 236
                                    

- Malia! - słyszę krzyk dobiegający z pokoju w którym obecnie śpię. Odkładam talerz z kanapkami na stolik przede mną, wstaje i leniwym krokiem idę do pomieszczenia w którym zastaje wściekłą Klarę. - Kto Ci pozwolił ruszać moje rzeczy?

- Przecież nic nie ruszałam. - mówię, krzyżując ręce - Co się dzieje?

- Nigdzie nie ma mojego wisiorka od mamy. - mówi, a ja mam wrażenie, że gdyby mogła zabijać wzrokiem to bym była już martwa. Jestem tu od niecałego tygodnia, a jeszcze nie widziałam jej w takim stanie.

- Może gdzieś go zostawiłaś. - wzruszam ramionami. Naprawdę nie rozumiem jej oburzenia. - Ale nawet jeżeli to nie widzę w tym problemu. Nowa mamuśka kupi Ci nowy.

Szatynka patrzy na mnie jak na idiotkę, która zapewne jestem, ale nic na to nie poradzę.

- Boże, jaka ty jesteś wkurwiająca. - mówi, a po chwili dodaje coś czym trafia w mój słaby punkt - Nic dziwnego, że Renata Cię zostawiła. Nikt by z tobą nie wytrzymał.

Patrzę na nią mrugając oczami, by powstrzymać łzy zbierające się w moich oczach, a następnie biorę gleboki oddech. Nie mogę pokazać, że jestem słaba.

- Moja matka przynajmniej uciekła tylko do innego kraju, a twoja spierdoliła aż z tego świata. - uśmiecham się sztucznie i wychodzę z pokoju. Na szczęście za godzinę zaczynam pracę, więc nie muszę siedzieć w tym mieszkaniu. Po szybkim ogarnięciu się w łazience w końcu je opuszczam, nie żegnając się z nikim.

Osiem godzin opieki nad dziećmi jest bardzo wyczerpujące, jednak czego nie zrobi się dla pieniędzy. Zwłaszcza jak są Ci bardzo potrzebne. Wieczorem po powrocie do domu, jedyne o czym marzę to zimny prysznic i łóżko. Dochodzi do mnie, że moje marzenia jednak szybko się nie spełnia, gdy po wejsciu do salonu zastaje Klarę ogladającą film z chłopakiem. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że tym chłopakiem był Andreas Wellinger. Nie, teraz na pewno nie miałam zwidów. Na kanapie na której jeszcze dzisiaj rano siedziałam jedząc śniadanie, teraz siedział najpopularniejszy niemiecki skoczek i obejmował dziewczynę z która od paru dni mieszkam. Mrugam kilkakrotnie, nie do końca mogąc w to uwierzyć, a oni w końcu zauważają moją obecność. Dziewczyna spina się na mój widok.

- Mama w domu? - pytam, chyba pierwszy raz od dawna chcąc, żeby odpowiedź była twierdząca. Chciałabym się dowiedzieć co tu się do cholery dzieje.

- Nie. Pojechali z Richardem na randkę. - odpowiada Klara, wpatrując się uparcie w telewizor. Randkę? Z tatą nigdy nie chodzili na randki. Zaciskam usta na wspomnienie tego, gdy jeszcze byliśmy rodziną. Nie miałam z nimi kolorowego dzieciństwa, ale i tak za tym tęsknie. Kiwam głową i chce iść do pokoju, jednak moje zamiary przerywa mi głos szatynki.

- Oddasz mi w końcu ten wisiorek?

- Klara, mówiłam Ci już że go nie mam.

- Oddaj go, albo zgłosze to na policję.

Unoszę brwi, nie wierząc w to co mówi. Nie ma żadnych dowodów na to, że ja go zabrałam, bo tego nie zrobiłam, a chce iść z tym na policje. Ta dziewczyna naprawdę jest głupia. Parskam śmiechem, słysząc jej słowa. W tym momencie prawie zapominam nawet o obecności Andreasa.

- Nie zapomnij im wspomnieć o tym, że dwa dni temu zjadłam twój jogurt z lodówki. - krzyżuje ręce, a na moich ustach wciąż błąka się uśmiech.

Szatynka wstaje i zaciskając usta podchodzi do mnie. Wygląda trochę jak wściekły orangutan.

- Zejdź mi z oczu. Śpisz dzisiaj tutaj na kanapie. - mówi, obraca się na pięcie i idzie do sypialni.

Mam zamiar iść za nią i wyśmiać to co powiedziała, jednak przeszkadza mi w tym bardzo znajomy głos.

- Czy ty jesteś normalna? - Andreas wstaje z kanapy i podchodzi do mnie, ewidentnie zdenerwowany. Dobra, tego się nie spodziewałam. Nie jestem pewna czy dam radę się kłócić z kimś kto od paru lat jest moim idolem.

- Co? - pytam cicho, bo cała pewność siebie nagle ze mnie ulatuje.

- Klara powiedziała mi o waszej porannej kłótni. Jak nisko musiałaś upaść, żeby pojechać z tekstem o jej matce, która nie żyje? Czy ty masz w ogóle jakiekolwiek uczucia? - pyta, a ja w myślach stwierdzam, że mam ich zdecydowanie zbyt dużo, ale zanim zdąże cokolwiek odpowiedzieć to chłopak kontynuuje - Przyjeżdżasz sobie tutaj jak jakaś księżniczka, dostajesz dach nad głową, jedzenie, przyjmują Cię do rodziny, a ty ich wszystkich traktujesz jak śmieci. Zachowujesz się gorzej niż pięcioletnie dziecko. I jeżeli to ty naprawdę ukradłaś Klarze ten wisiorek, to lepiej jej go oddaj, bo to naprawdę ważna pamiątką. A jesten prawie pewny, że to twoja sprawka. Zaznajom się może trochę ze słowem wdzięczność.

Kończy swoje przemówienie, a ja stoję przed nim, nagle zapominając o wszystkich podstawowych umiejetnościach człowieka. Chce mu powiedzieć jak bardzo się myli, że nie zna całej sytuacji, nie wie jak wielki wpływ to wszystko ma na mnie, ale w moim gardle pojawia się wielka gula i nie jestem w stanie nic z siebie wydusić. Stoję przed nim jak idiotka i jedyne o czym potrafię myśleć to, że nie tak wyobrażałam sobie nasze pierwsze spotkanie. Andreas nie dostaje ode mnie żadnej odpowiedzi, więc jedynie posyła mi zawiedzione spojrzenie i idzie do pokoju w którym czeka na niego Klara.

Kiedy znika z mojego pola widzenia, ja przypominam sobie jak się chodzi i szybko uciekam do łazienki. Siadam koło wanny i w końcu wypuszczam z siebie wszystkie emocje, które trzymałam w sobie od ostatniego tygodnia. Mam dość udawania, że wszystko jest w porzadku. Mam dość bycia wredną, tylko po to żeby nie pokazać jak bardzo boli mnie ta cała sytuacja. Mam dość ich szczęśliwej rodzinki, gdy moja przez matkę praktycznie nie istnieje. To przez nią tata wpadł w jeszcze większy nałóg, brat się wyprowadził a na moich barkach zostało zamartwianie się o spłacenie mieszkania. To ja jestem tą najmłodszą i to nie ja powinnam się tym wszystkim przejmować. Andreas nie rozumie. Nikt nie rozumie. Nie wiem ile tak siedzę cała zapłakana, ale po jakimś czasie ktoś otwiera drzwi od łazienki, które zapomniałam zakluczyć. Szybko przecieram oczy i patrzę na Andreasa, który stoi w progu lekko zszokowany moją obecnością tutaj. Chce wstać i jak najszybciej stąd uciec, ale chłopak zaklucza drzwi i ku mojemu zaskoczeniu siada obok mnie.

- Możesz poczekać z dalszym dowalaniem mi do jutra? Dzisiaj już nie mam na to siły.

- Jestem Andreas. - mówi ignorując moją prośbę.

- Wiem. - zaczynam wpatrywać się w sufit - Nie widzimy się pierwszy raz.

- Ah, no tak. Chyba mineliśmy się wtedy w windzie.

- Nie o to chodzi. - kręcę głową, ale wciąż na niego nie patrzę - Rok temu w Wiśle na LGP zamieniliśmy parę słów. Mam nawet zdjęcie.

- Więc wiesz kim jestem? - pyta, a ja mam ochotę się zaśmiać.

- Jestem głupia, ale nie aż tak. - w końcu na niego patrzę. Nie przejmuje się już nawet czerwonymi oczami. I tak je już widział.

- Przepraszam. - zaczyna - Przesadziłem. Po prostu nie lubię jak Klara jest zdenerwowana. Ona już dość w swoim życiu przeżyła. - przerywa na chwilę - Nie pomyślałem, że ty też mogłaś nie mieć łatwo i przez to masz taką postawę.

- Nie musisz się nade mną użalać, bo zobaczyłeś jak płaczę. - stwierdzam wpatrując się w niego.

- Nie użalam się nad tobą. - unosi lekko kąciki ust do góry - Po prostu mnie poniosło i teraz zdaję sobie sprawę, że też przegiąłem. Przepraszam.

- Ja też przepraszam. Ale naprawdę nie wzięłam tego naszyjnika. - mówię podnosząc się z podłogi.

- Wierzę Ci, ale to nie mnie powinnaś przepraszać.

Doskonale zdaję sobie z tego sprawę więc biorę głęboki oddech i wychodzę z łazienki z zamiarem przeproszenia Klary.

die sorge | a. wellingerحيث تعيش القصص. اكتشف الآن