12. kind

2K 179 95
                                    


"Hej! Nie chciałabyś może sobie dorobić? Słyszałem, że ty i dzieci się lubicie, a z mojej siostrzenicy zrobił się jeszcze większy diabeł niż zwykle i potrzebuje pomocy. Raaatuuj. Andreas."

Nie zastanawiam się długo. Nie mam zamiaru brać od niego pieniędzy, ale miło będzie nie spędzić całej soboty w domu, nawet jeżeli wciąż nie jestem pewna tego jak wyglądają nasze relacje. Niby już rozmawialiśmy, ale na kacu się nie liczy.

"Jasne! I tak nie mam planów. Jesteście u Ciebie?"

"Nie, ale zaraz będziemy tam jechać. Możemy Cię zabrać po drodze."

"Okej, będę czekać."

Właściwie to go okłamałam, bo wcale nie będę czekać. Nie wiem ile u niego trwa zaraz, ale ja w tym czasie muszę się ubrać, umyć włosy i uczesać. Niestety nie udaje mi się tego wszystkiego zrobić, bo akurat gdy chce zaczynać suszyć to siano, które mam na głowie, dostaje wiadomość od Andreasa. Chłopak czeka już na dole, więc stwierdzam, że mogę sobie odpuścić tą czynność. Zabieram torebkę i nie żegnając się z nikim wychodzę z mieszkania.

— Wyglądasz jak mokry szczur. — słyszę na powitanie, po tym jak wsiadam do samochodu zaparkowanego przed blokiem.

— Eva, zachowuj się! — Andreas unosi głos i patrzy na tylnie siedzenie surowym wzrokiem.

Mnie jednak takie docinki nie ruszają, bo słyszałam je od dzieci wielokrotnie. Przynajmniej dzień z tą uroczo wyglądającą blondynką zapowiada się ciekawie, zwłaszcza że Wellinger próbujący zagrywać złego wujka wygląda przekomicznie.

— Ja na twoim miejscu bym uważała, bo może się jeszcze w niego zamienie i Cię zjem. — wytykam język w stronę dziewczynki — Hej, Andi. — przenoszę swoją uwagę na niego.

— Wujek, lubię tą panią. — odzywa się najmłodsza jeszcze zanim Andreas zdąży mi odpowiedzieć.

— Cześć, Malia. — blondyn wywraca oczami — I tak się składa, że ja też ją lubię ty mały diable. — dodaje patrząc w lusterko i ruszając.

— Przestancie, bo jeszcze popadne w samouwielbienie. — parskam śmiechem — A wole już zostać tym szczurem niż zapatrzoną w siebie księżniczką.

— Dokładnie! Księżniczki są przereklamowane. — Eva krzyżuje ręce — Wujek, ona to rozumie.

— Diabełku, ale nie mówi się ona. Dla Ciebie to pani. Pamiętaj.

— Możesz mi mówić Malia. — posyłam młodej mały uśmiech —  A ile ty masz właściwie lat? — pytam.

Dziewczynka przez chwilę liczy coś na palcach, a następnie pokazuje mi całą rękę. Uśmiecha się, będąc bardzo dumna z siebie. Piękne uśmiechy to najwidoczniej są u nich rodzinne.

— To ty już stara kobieta jesteś. — kiwam głową chcąc pokazać jej swoje uznanie — Niedługo wujek będzie musiał od Ciebie facetów miotłą odganiać.

— Sama ich będę odganiać. — czterolatka wzrusza ramionami — Chłopcy są głupi, szkoda na nich mojego czasu.

Śmieje się cicho, ale po chwili milknę, bo zaczynam się zastanawiać nad swoją sytuacją. Chyba powinnam wziąć przykład Evy i przez jakiś czas nie angażować się w żadne związki. Jestem jeszcze młoda i mogę się bawić, a na zobowiązania wobec drugiej połowy przyjdzie jeszcze czas jak już wrócę do Polski i wszystko pozałatwiam.

Spędzam na rozmowię z siostrzenicą Andreasa prawie całą drogę do domu i przez ten czas już zyskuje ogromną sympatię do tego kochanego szkraba. Dziewczynka dwie ulice przed celem przepełniona nowymi wrażeniami zasypia. Wellinger chce ją budzić, ale każe mu ją wziąć na ręce i zanieść. Sama zamykam auto i idę za nimi przyglądając się słodko śpiącej dziewczynce.

— Jak śpi to nie widać nawet jaki z niej diabeł. — Andreas śmieje się wchodząc do windy.

— Nie jest taka zła. — bronie małej blondynki.

— Jeszcze jej nie widziałaś jak biega.

— Przynajmniej dba o twoją kondycję. — zatrzymuje się, gdy dochodzimy do mieszkania.

— Cholera, klucze mam w lewej tylnej kieszeni. — chłopak krzywi się. — Nie dam rady wyjąć trzymając Eve na rękach.

Nie musi mówić wprost, bo doskonale wiem czego oczekuje wypowiadając te słowa. Zbliżam się do niego na niebezpiecznie bliską odległość, wkładam rękę do jego jeansowych spodni i próbuje wymacać poszukiwaną rzecz. Zajmuje mi to dosyć sporo czasu, bo jakimś cudem te kieszenie są nagle wyjątkowo duże, ale w końcu udaje mi się wydostać te klucze. Zanim się jednak odsuwam, przypadkiem patrzę w jego oczy. Tak po prostu stwierdzam w myślach, że są przepiękne. Wydają się być głębokie jak ocean przez co się w nich zatracam. Moje serce zaczyna bić dziwnie szybko i robi mi się gorąco, przez co tracę racjonalne myślenie. Nie wiem ile tak stoję, ale wydaje mi się jakby minęły wieki.

— Malia, wszystko w porządku? — chłopak marszczy czoło, wyraźnie zmartwiony moim zawieszeniem.

Wzdrygam się, wracam do rzeczywistości i odskakuje jak oparzona słysząc jego słowa.

— Tak, tak. Coś mi się przypomniało. — kłamie.

Czuje jak do moich policzków dopływa krew, więc odwracam się szybko i zajmuje się próbą otwarcia mieszkania. Zajmuje mi to trochę dłużej niż powinno, bo wciąż lekko trzęsą mi się ręce. Gdy już jesteśmy w środku, Andreas zanosi pięciolatkę do sypialni. Ja w tym czasie opieram się l ścianie i wracam myślami do sytuacji przed drzwiami. Co to kurwa było?

— Pewnie będzie spała jeszcze przez godzinkę. — blondyn stwierdza po powrocie do pokoju — Jesteś głodna?

Kręce przecząco głową. Jadłam już dzisiaj śniadanie, więc obiad sobie lepiej odpuścić. Poza tym nie wyobrażam sobie, żebym miała cokolwiek w tym momencie przełknąć.

— W takim razie chyba musimy pogadać

Andreas siada na kanapę i poklepuje miejsce obok, by mnie też na nią zaprosić. Zajmuje je rozsiadająć się wygodnie. Nie wiem o czym chce gadać, więc trochę się denerwuje. Mam nadzieję, że nie pomyślał przez sytuacje z przed chwili że się w nim kocham, albo mi się podoba. Oczywiście jest przystojny, zachwycałam się jego wyglądem jeszcze zanim się poznaliśmy, ale sprawa się znacznie zmieniła, gdy dowiedziałam się o jego dziewczynie.

— Przepraszam. — odzywa się nagle — Wtedy na siłowni byłem dla Ciebie chujem. — wzdycha. Nie zaprzeczam, bo w końcu to prawda. — Po prostu dowiedziałem się czegoś i emocje mnie poniosły.

Chłopak jest widocznie zdenerwowany, co można zauważyć po tym, że nerwowo bawi się palcami. Wygląda trochę jak takie duże dziecko, przez co mimowolnie się uśmiecham.

— W porządku. Cieszę się, że przeprosiłeś.

Wellinger oddycha z ulgą. Najwidoczniej jego ta sprawa też męczyła. Ciekawość mnie zżera, bo chce dowiedzieć się czego blondyn się wtedy dowiedział, ale to jego prywatne sprawy, a my nie jesteśmy nawet przyjaciółmi. Nie mam prawa pytać.

Naszą rozmowę przerywa zaspana dziewczynka, która wbiega do pokoju. Bez słowa wchodzi na kanapę i mocno się do mnie przytula. Rozczula mnie tym gestem.

— Opiekuj się dzieckiem od pięciu lat, oddawaj mu swoje serce, a ono pozna jakąś dziewczynę i już woli ją. — Andi wzdycha z udawanym dramatyzmem.

— Dzieci od zawsze do mnie ciągną. — śmieje się — Nie masz się co przejmować.

— Malia, a teraz ty będziesz przychodzić do wujka zamiast cioci Klary? — pyta z nadzieją w głosie patrząc mi w oczy.

— Nie, szkarbie. — uśmiecham się smutno — Ciocia pojechała na wycieczkę i za parę dni wróci. Ale obiecuje, że jeszcze się kiedyś zobaczymy. Jak twój wujek pozwoli.

— No dobrze. — dziewczynka wzdycha i patrzy na Andreasa — Pozwolisz, prawda? Bo jak nie to Ci zabiorę wszystkie te twoje narty. — dodaje dumna z siebie przez to jaką groźbę wymyśliła.

— Chyba nie mam innego wyjścia.

die sorge | a. wellingerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz