13. übel

2.1K 181 77
                                    

Budzę się przez promienie słońca wpadające do pokoju. Jakkolwiek tandetnie to brzmi. Chwilę zajmuje mi dojście do siebie, ale po zauważeniu zdjęcia Andreasa i Klary wiszącego uświadamiam sobie gdzie jestem. Sypialnia Wellingera. Po mojej lewej stronie leży mała blondynka. Uśmiecham się na wspomnienie tego, gdy wczorajszego wieczora ta urocza istota nie chciała mnie wypuścić do domu. Skończyłam więc zasypiając w koszulce Andiego z przytuloną do mnie Evą w jego łóżku. On spał po jego drugiej stronie, bo pięciolatka sobie tego zażyczyła. To dziecko jest zbyt rozpieszczone, ale żaden człowiek mający serce jej niczego nie odmówi. Blondyna nie ma już po drugiej stronie łóżka, więc sama też decyduje się je opuścić. Wczoraj prawie nic nie jadłam przez co burczy mi w brzuchu. Idę do kuchni, lecz ku mojemu zdziwieniu nie zastaje tam tylko Wellingera. Nie wiem kto jest bardziej zaskoczony - ja na widok Nico opartego o blat, czy on widząc mnie w koszulce ledwo zakrywającej tyłek w w mieszkaniu swojego przyjaciela.

— Mówiłem, że to nie najlepsza pora. — mruczy pod nosem Andreas.

— Ale nie mówiłeś, że postanowiłeś się przespać z moją była. — brunet krzyżuje ręce nie odrywając ode mnie wzroku.

Widzę po Wellingerze, że chce zaprzeczyć i wyprowadzić kolegę z błędu, jednak ja mam lepszy pomysł i odzywam się zanim blondyn zdąży cokolwiek powiedzieć.

— A co? Zazdrosny? — pytam unosząc brew.

— No co ty. — chłopak się śmieje — Nie jara mnie używany towar.

— Używać to ty będziesz musiał za chwilę zdolności pielęgniarek w najbliższym szpitalu po tym jak moja ręka spotka się z twoją twarzą. — mówię poważne i naprawdę muszę się powstrzymywać by się nie roześmiać, gdy słyszę parsknięcie Andiego.

Pewnie gdybym rzeczywiście go walnęła to większej szkody bym narobiła sobie niż jemu, ale przecież on nie musi tego wiedzieć. Mogę zgrywać silną i niezależną kobietę, co mi szkodzi.

— Złość piękności szkodzi, księżniczko.

Gdzie się podział ten facet z którym się spotykałam? Jeszcze dwa tygodnie temu był taki szarmancki i uroczy, a teraz okazuje się, że to była tylko gra. Tak naprawdę jest zwykłym chujem. A czy on czasem nie chciał rozstać się przyjaźnie? Chyba musiał usłyszeć parę słów, które mówiłam o nim od osób trzecich. Cóż, nie powiedziałem nic co by nie było prawdą.

— Musisz się bardzo często złościć w takim razie. — stwierdzam uśmiechając się złośliwie. Cóż, ja też nie mam zamiaru być miła.

— Chyba już starczy, nie uważacie? — do naszej rozmowy na poziomie wtrąca się Andreas.

— Stary, ja się lepiej zbieram i nie przeszkadzam wam w czymkolwiek co robicie. — Nico w końcu odrywa ode mnie wzrok — Przemyśl to o czym gadaliśmy.

Żegna się z nim krótkim "cześć". Właściwie to rzucił je, gdy wychodził z pomieszczenia, ale domyślam się, że do mnie raczej to nie było.

— Powinienem był go wyprowadzić z błędu, ale to było zbyt zabawne. — stwierdza Wellinger.

— Właściwie to spaliśmy ze sobą. W jednym łóżku. — śmieje się — A kogo by tam obchodziło czy uprawialiśmy seks czy nie.

— Klarę. —  oznajmia chłopak, czym psuje lekko atmosferę pomiędzy nami — Właśnie, powinienem do niej zadzwonić. — dodaje.

Czuje dziwne, nieprzyjemne uczucie w sercu na wzmiankę o szatynce. Niby wszystko sobie wyjaśniłyśmy, ale ja wciąż jej nie ufam i to zapewne właśnie tym jest wywołana moja reakcja. Nie chce mu przeszkadzać, więc odpuszczam sobie śniadanie, przynajmniej na jakiś czas i wracam do pokoju. Moje wejście budzi Eve, która przez moment jest lekko zdezorientowana tym gdzie się znajduje. Najwyraźniej nie bywa tu tak często jak myślałam. Uśmiecham się do dziewczynki i siadam na krańcu łóżka. Pięciolatka nie odwzajemnia tego gestu. Widzę, że coś jest nie tak.

die sorge | a. wellingerWhere stories live. Discover now