25. nacht

1.8K 182 58
                                    

Siedzę na przystanku z walizką w ręce i zastanawiam się nad swoją marną egzystencją. Przez swoją głupotę i dumę skończyłam bez dachu na głową w środku Monachium. Pieniędzy też nie mam za dużo, bo prawie wszystko co zarabiam wysyłam na bieżąco do brata, żeby spłacał zaległości, których narobili nasi rodzice. Nie mam pojęcia co ze sobą zrobić. Niby mam tyle pieniędzy na pociąg do Polski, ale nie wyobrażam sobie tak po prostu wyjechać. Nie bez pożegnania z Evą czy Andreasem. W pierwszej chwili myślę o tym, żeby przenocować właśnie u Wellingera, ale po porannej sytuacji jednak dochodzenie do wniosku, że to nie jest dobry pomysł. Decyduje się zadzwonić do Rity i poprosić ją o pomoc.

— No odbierz. — mrucze pod nosem, ale nikt po drugiej stronie nie naciska zielonej słuchawki.

Pojechałabym do niej bez uprzedzenia, ale nie mam pojęcia gdzie mieszka. Przecieram twarz wzdychając głośno. Spędzam na tym przystanku jakieś pół godziny. W końcu na myśl przychodzi mi jeszcze jedna osoba. Szybko wybieram do niej numer.

— Cześć, Stephan. — mówię gdy słyszę "halo" chłopaka po drugiej stronie — Mam sprawę.

*

— To tylko na jedną noc. Obiecuje. — mówię wchodząc z walizką do mieszkania Niemca — Chce tylko ze wszystkimi się pożegnać. Na spokojnie. A potem wracam do Polski.

— Jesteś pewna, że chcesz wracać? — pyta Leyhe zamykając za nami drzwi.

— Stephan, właśnie zostałam bez dachu nad głową. Nie mam innego wyjścia. Nie mogę się wiecznie tułać po znajomych, których swoją drogą zbyt wielu tutaj nie mam. — wzdycham — Poza tym nie ty czasem mówiłeś, że szybciej wylecze się z Andreasa daleko od niego?

— Mówiłem. — chłopak zaprowadza mnie do pokoju, który tymczasowo zajme — Ale teraz uważam inaczej. Widzę, że Andreasowi na tobie zależy i jestem pewny, że on nie chce byś znikała z jego życia.

— Teraz już i tak po ptakach. — wzruszam ramionami — Mogłabym pożyczyć twojego laptopa? Chce zamówić bilet na pociąg.

— Jest w salonie. — informuje mnie — Przemyśl to jeszcze, Malia. Ja w tym czasie pójdę zająć się kolacją, bo zaraz tu będzie moja dziewczyna, a obiecałem jej pieczonego kurczaka. — mówi i wychodzi z pomieszczenia.

Czuje wyrzuty sumienia po usłyszeniu tych słów. Stephan miał już jakieś plany, a ja mu się chamsko wkopałam na głowę. Od tych myśli wyrywa mnie dźwięk przychodzącej wiadomości. Wyjmuje lekko drżącą dłonią telefon i patrzę na ekran. Andreas.

"Gdzie ty się podziewasz? Klara mi powiedziała, że zabrałaś rzeczy i uciekłaś. Błagam, tylko nie mów że jesteś w pociągu do Polski."

Chce mu odpisać ale dochodze do wniosku, że lepiej będzie jak sobie dokładniej przemyśle to co chce mu powiedzieć. Przynajmniej tak sobie wmawiam, ale w głębi duszy wiem, że ta samolubna część mnie chce, żeby się martwił. Chce, żeby o mnie myślał. Chce, żeby dostrzegł że może jednak jestem dla niego ważniejsza niż mu się wydaje. Chce, żeby przez jakiś czas myślał, że być może mnie już więcej nie zobaczy. Ta egoistyczna część wygrywa i sprawia, że rzucam telefon na łóżko. Sama udaje się do salonu, gdzie włączam laptopa należącego do Stephana. Jestem lekko zaskoczona, bo udaje mi się to bez problemów. Czyli jednak wciąż istnieją na tym świecie ludzie, którzy nie blokują hasłem dostępu do komputera. Odnajduje bilet i już zamierzam go kupić, ale w ostatniej chwili się powstrzymuje. Uświadamiam sobie, że wcale nie chce tego robić.  Decyduje się dokonać tego zakupu jutro rano, a przez noc sobie jeszcze wszystko przemyśle. Zamykam urządzenie, idę się szybko przebrać i udaje się do kuchni, żeby pomóc Stephanowi. Chociaż na coś się przydam.

— Jeanette, tak? Dobrze pamiętam? —  pytam pilnując ziemniaków, o co poprosił mnie chłopak.

— Tak. — mój towarzysz uśmiecha się na samą myśl o dziewczynie — Jest cudowna. Polubicie się.

— Domyślam się. — śmieje się — Byle kto by z tobą nie wytrzymał. — dodaje.

Chłopak unosi brew i prycha. Nie odpowiada jednak, tylko uważnie zajmuje się wkładaniem mięsa do piekarnika. Akurat gdy nastawia temperaturę, słyszymy dźwięk otwieranych drzwi.

— Kochanie, już jestem! — informuje wciąż nieznajomy dla mnie głos — Chodź zobacz kogo spotkałam po drodze.

— Chyba nie będziesz jako jedyna nam przeszkadzać.  — Stephan dźga mnie, zdejmuje rękawice i wychodzi z kuchni.

Początkowo chciałam iść się z nimi przywitać, ale gdy słyszę głosy Klary i Andreasa stwierdzam, że jednak nie mogę zostawić ziemniaków samych. Jeszcze wikipią i będzie dużo sprzątania.

Nie mogę uwierzyć w swoje szczęście. Chciałam schować się tutaj przed wszystkimi, pomyśleć trochę i jutro się ze wszystkim uporać, a tu się okazuje że mój największy problem przypadkiem mi na to nie pozwoli. Jeżeli znajdę się z Andreasem sam na sam, to będę musiała mu już dzisiaj powiedzieć o moim jutrzejszym wyjeździe. W innym wypadku tego nie zrobię, bo nie chce żeby Klara wiedziała. Niech moja matka się martwi i się zastanawia nad tym co się ze mną dzieje.

— Te ziemniaki już chyba są gotowe. — z zamyślenia wyrywa mnie głos brunetki.

— Przepraszam, zamyśliłam się. — próbuje się lekko uśmiechnąć — Malia jestem.

— Jeanette. — brunetka chwyta mnie za rękę i wyciąga z kuchni — A teraz chodź, bo obiadem miał zająć się Stephan. Nie dawaj mu się wykorzystywać.

— Sama zaproponowała pomoc! — oburza się Niemiec i znika w kuchni.

Nie mogę się powstrzymać przed szerokim uśmiechem przez to jak ta dwójka jest urocza. Szybko schodzi on jednak z mojej twarzy, gdy mój wzrok ląduje na dwójce ludzi siedzących na kanapie. Andreas obejmuje Klarę i wpatruje się we mnie z lekkim uśmiechem na ustach. Wygląda trochę jakby mu ulżyło, że wciąż jestem w Monachium.

— Co ty tu robisz? — pyta szatynka unosząc brwi.

— Tak się składa, że musiałam gdzieś przenocować po tym jak twój ojciec praktycznie wyrzucił mnie z domu. — uśmiecham się sztucznie — A Stephan był tak miły, że pozwolił mi się u siebie zatrzymać.

— Zaraz... — Janeatte myśli nad czymś wędrując wzrokiem po wszystkich w tym pokoju — Czyli to mieszkanie z którego musiałaś uciec to mieszkanie Klary? Ale jaja.

— Ta. — mrucze — A teraz wybaczcie, ale idę się położyć. Źle się czuje.

Nie okłamałam ich, bo faktycznie trochę słabo się czułam. Było to spowodowane tym, że poza małym śniadaniem nic jeszcze dzisiaj nie jadłam. Nie miałam zamiaru siedzieć w tej cholernie niezręcznej atmosferze tylko po to, żeby cokolwiek zjeść.

— Nie ma mowy. — Jeanette sadza mnie na fotelu — Musisz coś zjeść. Poza tym chce Cię poznać. — uśmiecha się do mnie przyjaźnie.

Z początku chce zaprotestować, ale potem stwierdzam, że to raczej taki typ dziewczyny u której protest nie ma żadnego sensu. Cóż, chyba jednak mam zamiar.

___________

proszę o dużo komentarzy, bo potrzebuje chęci do życia po lgp

die sorge | a. wellingerWhere stories live. Discover now