| 1 |

21.2K 387 57
                                    

– Tak, Melody. Też sądzę, że jest palantem – mruknęłam do telefonu i odłożyłam go na wyspę kuchenną, włączając tryb głośnomówiący.

Otworzyłam szafkę, z której wyciągnęłam mój ulubiony kubek w gwiazdki, po czym włożyłam go do ekspresu. Niesamowity aromat świeżo zaparzonej kawy rozniósł się po pomieszczeniu, a ja przymknęłam oczy. Gdy naczynie zapełniło się brązową cieczą, wzięłam je do ręki i udałam się do salonu, gdzie bawił się mały Milan. Uśmiechnęłam się do dziecka, które widząc mnie, szybko wstało z podłogi i uwiesiło się na moich nogach. Pogłaskałam go po głowie i podałam mu napój. Chłopczyk zaklaskał szczęśliwie w dłonie i wsadził słomkę do buzi, przez którą zaraz przepłynął sok pomarańczowy. Otworzyłam drzwi od tarasu i wzięłam małą piłkę do ręki w celu późniejszej zabawy z Milanem, kiedy z kuchni usłyszałam przeraźliwy krzyk przyjaciółki. Momentalnie uderzyłam się w myślach w czoło i biegiem popędziłam do pomieszczenia. Złapałam urządzenie w rękę i przystawiłam je do ucha, cicho modląc się, żebym znowu nie dostała kazania na temat ignorowania jej.

– Mogłabyś powtórzyć? – Odchrząknęłam cicho, odgarniając włosy z twarzy.

– Powtórzyć? Właśnie streściłam ci całą moją historię z Noelem, a ty ot tak pytasz się, czy mogę powtórzyć?

– Przepraszam, Mel – westchnęłam do telefonu, mając nadzieję na jakiekolwiek udobruchanie dziewczyny. – Mam Milana na głowie i nie mam za bardzo czasu na pogaduchy, miałam w planach iść wieczorem na siłownię, ale Milan zostaje na noc, więc muszę ogarnąć jeszcze kilka rzeczy. – Przetarłam oczy ze zmęczenia, ziewając.

Tak bardzo, jak kochałam dziewczynę, tak bardzo nienawidziłam jej cotygodniowych wywodów na temat życia, gdzie wyrzucała z siebie wszystkie żale. Mogłam słuchać ludzi, niektórzy nawet mówili, że jestem bardzo dobrym słuchaczem, ale wykłady Melody, z których można by było napisać książkę, potrafiły wykończyć człowieka. Uwielbiała mówić, buzia mogła jej się nie zamykać, co w pewnych momentach było naprawdę korzystne. Przeważnie to ona wyciągała mnie z różnych niezręcznych sytuacji, kiedy to nie wiedziałam co mam powiedzieć. Zawsze wymyśliła coś na miejscu, co było na tyle dobre, żeby uniknąć skompromitowania.

– Trzeba było od razu mi powiedzieć, Mad. Mogłam się tak nie produkować – sapnęła, a ja mogłam usłyszeć, jak jej głos łagodnieje. – Dobra, najwyżej opowiem ci kiedy indziej. Ucałuj Milana i powiedz, że ciocia go kocha! – krzyknęła i rozłączyła się, a ja się zaśmiałam.

Schowałam telefon do kieszeni i wyszłam na taras, gdzie zobaczyłam małego bruneta kopiącego piłkę. Kiedy usłyszał skrzypnięcie drzwi, odwrócił głowę i szeroko się uśmiechnął.

– Co, pewnie głodny jesteś? – Podeszłam do dziecka i zawiązałam mu sznurówki, żeby przypadkiem się nie przewrócił. Chłopiec jak zwykle pokiwał przecząco głową. – Jak nie będziesz jadł, to twój tata powie, że cię tu głodzę i już do mnie nie przyjedziesz. – Wzruszyłam obojętnie ramionami, mając cichą nadzieję, że wywrę na nim jakieś wrażenie.

Zauważyłam, jak otworzył szeroko oczy, które po chwili zaczęły się lekko szklić. Następnie chwycił mnie za uda i mocno ścisnął. Wzięłam go do góry na ręce.

– Może chociaż owoce?

– Owoce! – krzyknął Milan, a ja westchnęłam z ulgą.

Posadziłam czterolatka na krześle i
wręczyłam mu pierwszą lepszą zabawkę, by przynajmniej na chwilę był spokój, podczas gdy ja będę w kuchni. Zaraz po tym udałam się do pomieszczenia, gdzie po kilku minutach zabrałam się już za krojenie. W miseczce lądowały kawałki banana, jabłka, pomarańczy oraz inne ulubione owoce Milana. Wzięłam jedną z malin i włożyłam ją sobie do ust, a następnie ruszyłam w stronę pokoju.

Skierowałam się w stronę korytarza, który łączył salon z kuchnią, kiedy nagle otworzyły się z hukiem drzwi wejściowe, a ja przerażona wyrzuciłam szklaną miseczkę w powietrze. Cała jej zawartość wylądowała na podłodze, brudząc przy okazji biały, puchaty dywanik, znajdujący się na środku holu.

Z ręką przyłożoną do serca podniosłam wzrok na osobę, przez którą prawie zeszłam na zawał. Wypuściłam zirytowana powietrze z płuc, kiedy moim oczom ukazał się starszy brat, który cały czerwony, nie mogący złapać tchu, opierał się o futrynę drzwi. Przetarłam dłonią twarz, masując lekko skronie i kątem oka spojrzałam na Milana, który trzęsąc się ze strachu, stał w wejściu od tarasu.

– Czy ty jesteś do cholery normalny?! – wrzasnęłam, który nadal uspokajał oddech i szybko podbiegłam do dziecka.

Chłopiec wtulił się we mnie, a ja pogładziłam go po plecach, starając się dodać mu tym troszkę otuchy i mówiąc, że to tylko wujek Jake przyszedł. Milan, kiedy usłyszał wypowiedziane przeze mnie imię mojego brata, oderwał się ode mnie jak poparzony i poleciał do korytarza, głośno piszcząc. Zaraz po tym rzucił się na nogi Jake'a, który nadal cały oszołomiony stał w korytarzu.

– Nadal nie mam pojęcia, co te dziecko w tobie widzi – prychnęłam pod nosem, wywracając oczami w niezadowoleniu. – Wparowujesz mi do domu bez żadnego uprzedzenia, straszysz Milana, który musi jeszcze ze mną trochę wytrzymać i w dodatku jeszcze się nie odezwiesz? – Podniosłam brwi i założyłam ręce na piersi, czekając, aż chłopak o ciemnych włosach w końcu coś z siebie wydusi.

Każdy wiedział, że Jake był skończonym kretynem. Owszem, był starszy o te dwa lata, jednak to ja w tym rodzeństwie byłam tą bardziej ogarniętą. Zawsze wykazywałam więcej rozumu i potrafiłam się przyzwoicie zachowywać, kiedy wymagano tego ode mnie. W moim słowniku brakowało słów, którymi można byłoby opisać to, co czasami był w stanie wyprawiać. Często wykraczało to poza jakiekolwiek normy, a co za tym idzie - przynosił wstyd mi, jak i moim rodzicom. Jako dwudziestoczterolatka miałam już własny dom, samochód i bardzo dobrą pracę, za którą mogłam spokojnie wyżyć i jeszcze pozwolić sobie na większość zachcianek. W dodatku na moim koncie znajdowały się już ukończone studia, które były dla mnie bardzo ważne. Dzięki nim mogłam przygotować się do otworzenia własnej firmy, nad którą rozmyślałam przez ostatnie lata i wiązałam z nią swoją przyszłość. Tymczasem Jake nie robił nic pożytecznego. Mieszkał nadal z rodzicami, którzy z chęcią już by go dawno oddelegowali na inne mieszkanie. Jedynie studiował, chociaż nawet tego bym nie mogła nazwać normalnym studiowaniem, ponieważ większość czasu przesiadywał z kolegami na imprezach w domu bractwa, a na wykładach pojawiał się tylko wtedy, kiedy był do tego zmuszony.

– Guardiola – wypowiedział nagle między gwałtownymi wdechach i wydechami, a ja zamrugałam kilka razy, myśląc, że się przesłyszałam.

– Co? Co masz na myśli? – Zmarszczyłam brwi i spojrzałam na Milana, który zaczął zbierać porozrzucane owoce po korytarzu. Uśmiechnęłam się na ten widok.

– Guardiola dzwonił. I ty dobrze wiesz w jakiej sprawie – wyszeptał, a mnie wmurowało w podłogę.

Otworzyłam lekko usta i odchyliłam głowę do tyłu, a moje ciało pokryło się gęsią skórką. Wydawało mi się, że to wcale się nie dzieje naprawdę, a Jake'owi zachciało się tylko głupich żartów, jednak gdy spojrzałam na jego tak samo przestraszoną twarz jak moją, uświadomiłam sobie, że chłopak nie gra w żadną grę, tak jak zawsze miał to w zwyczaju, a jest całkowicie poważny.

– Milan, bierz bluzę. Jedziemy do taty – powiedziałam na jednym wydechu i złapałam za kluczyki od samochodu, kiedy po kilku minutach otrząsnęłam się, a słowa wypowiedziane przez mojego brata zostały kilka razy przeanalizowane w mojej głowie.

W odpowiedzi usłyszałam jedynie cichy pisk dziecka, a ja pokręciłam głową, szepcząc sama do siebie:

– W co ja się wpakowałam?

•••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••
AUTHOR'S NOTE
Hej wszystkim! Witam was na moim pierwszym fanfiction. Mam nadzieję, że się wam spodoba i zostaniecie do samego końca. Na początek chciałabym dodać kilka słów
od siebie, które są dość istotne i ważne. Aby nie było żadnych konfliktów ani nic w tym stylu, chcę, żebyście wiedzieli, że dużo rzeczy w tym
opowiadaniu nie będzie zgodna z rzeczywistością. Mogą być pozamieniane składy klubów piłkarskich, bohaterowie mogą
mieć inne daty urodzenia etc. Nie będą to jakoś bardzo drastyczne zmiany, ale zawsze coś.
Zapraszam do czytania!

boys like you • neymar jrOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz