| 11 |

6.8K 237 43
                                    

Tego dnia obudziłam się wcześniej niż inni. Budzik wskazywał godzinę piątą dwadzieścia nad ranem, a ja, zamiast tkwić w błogim śnie jeszcze przez co najmniej trzy godziny, patrzyłam tępo w biały sufit, raz po raz przecierając tylko dłonią oczy. To właśnie był jeden z tych dni, kiedy zmęczenie było na tyle duże, że samo w sobie spędzało sen z powiek. Jedynie co byłam w stanie robić przez całą noc to przekręcanie się z boku na bok, starając się z całej siły choć na chwilę wyrzucić z siebie wszystkie tłoczące się w mojej głowie myśli i zasnąć, jednak każda taka próba kończyła się tym, że budziłam się już po paru minutach.

To, że czułam się, jakby każda cząstka mnie krzyczała i błagała o sen, nie ułatwiało mi niczego, a jedynie potęgowało mój stres, który miał osiągnąć najwyższy poziom już dzisiejszego wieczoru, wtedy, kiedy miała odbyć się moja pierwsza konferencja. Mimo że nie miałam na niej jakiejś bardzo znaczącej roli, ponieważ sama prosiłam Josepa, aby nie podawał do wiadomości publicznych tego, że klub ma drugiego trenera, to jednak jakieś nieznane mi dotąd uczucie paraliżowało moje ciało na samą myśl, że po prostu muszę się tam pojawić.

Westchnęłam, kiedy kolejna próba zaśnięcia się nie powiodła, a czas, który mógłby być w jakimś stopniu przekazany na korzystniejsze rzeczy, uciekał niemiłosiernie szybko. Odwróciłam się w stronę śpiącego jeszcze Philippe, którego klatka powolnie podnosiła się, a po chwili opadała. Chłopak tkwił w najgłębszej fazie snu, raz po raz nieznacząco marszcząc nos. Wyglądał tak normalnie, jakby w jego życiu nie miały miejsca żadne problemy, w porównaniu do mojego, które w tej chwili przypominało jedynie jeden wielki chaos, który nie wyglądał na to, że mógłby skończyć się w przeciągu kilku następnych dni.

Podniosłam się, starając się jak najciszej wyjść z łóżka, a kiedy już to zrobiłam, udałam się do łazienki. Zakluczyłam drzwi i odwróciłam się, spoglądając w lustro. O mało co nie rozpłakałam się na środku łazienki, widząc swoje odbicie. Oczy były nadal lekko opuchnięte po wczorajszym płaczu, a cienie pod oczami przybrały czerwono-fioletowy kolor. Blond włosy, które na noc związałam w koka, były teraz roztrzepane po całej głowie, a usta spierzchnięte.

Odkręciłam wodę i przemyłam twarz, po czym przetarłam ją ręcznikiem. Przebrałam się w ubrania, które wyciągnęłam z walizki  znajdującej się przy drzwiach od łazienki. Włosy rozpuściłam i mając świadomość, że wyglądam jak wywłoka, wyszłam z niej. Złapałam za telefon leżący na białym stoliku nocnym. Zarzuciłam na siebie bluzę, wiedząc, że o tej godzinie nie jest aż tak gorąco i udałam się w stronę drzwi, ostatni raz rzucając okiem na Coutinho, który tym razem leżał odwrócony plecami w moją stronę, jedynie cicho pochrapując.

Wyszłam z pokoju, starając się jak najciszej zakluczyć drzwi, a następnie zjechałam windą na parter, na którym mieściła się recepcja. Młoda, brązowowłosa dziewczyna, ubrana w białą koszulę z falbaną i czarne spodnie, stała przy komputerze, a dźwięk jej paznokci uderzanych o klawiaturę odbijał się od ścian przestronnego holu. Wyglądała na znudzoną i zmęczoną, jednak nie dziwiłam się jej. Prawdopodobnie musiała przesiedzieć w samotności całą noc, oczekując jedynie nowych gości, którzy mieli zatrzymać się w hotelu.

Brunetka, słysząc kroki, nagle podniosła głowę i spojrzała w moim kierunku, kiedy wychodziłam z windy. Zmarszczyła brwi, patrząc na ogromny zegar mieszczący się na ścianie przed nią. Jej reakcja nie zrobiła na mnie większego wrażenia, bo w końcu kto normalny wstaje tak wcześnie tylko po to, by się przejść?

Po paru sekundach dziewczyna oprzytomniała i posłała w moim kierunku ciepły uśmiech, witając się ze mną, co odwzajemniłam. Pchnęłam przed siebie duże, przezroczyste drzwi, a świeże powietrze buchnęło we mnie ze zdwojoną siłą. Spojrzałam na obraz przed sobą. Hotel usytuowany był przy jednej z głównych ulic, za którą znajdowała się od razu ogromna plaża. Zauważyłam, że byłam sama, więc wykorzystując okazję, przeszłam szybko przez pasy, by po chwili moje stopy mogły zanurzyć się w złocistym piasku, który jak na tę godzinę nie był taki zimny. Ściągnęłam japonki, kierując się w stronę wody.

boys like you • neymar jrOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz