| 18 |

5.9K 264 154
                                    

Ostry ton głosu odbił się głuchym echem od ścian kręgielni. Ani ja, ani Parker nie musieliśmy odwracać głów, aby wiedzieć, że za nami stał Neymar, przysłuchujący się całej wymianie zdań. Mimo tego zrobiłam to, zdenerwowana patrząc, jak odstawia szklanki na pobliski stół, a sam niebezpiecznie zbliża się do tego, przy którym siedzieliśmy. Zaraz za nim pojawili się znikąd Philippe i Rafael, którzy z ostrożnością również odłożyli swoje napoje, widząc, jak ich przyjaciel opiera na blacie dwie dłonie, zniżając się do poziomu siedzącego Ryana.

– Jakiś problem, kolego? – syknął przez zęby, badając go nieprzyjemnym i mrożącym spojrzeniem.

Przez twarz niebieskookiego przez ułamek sekundy przemknął cień niepewności, jednak zaraz po tym szybko przybrał ten swój głupkowaty uśmiech, który wiedziałam, że niemiłosiernie prowokował Neymara. Wywnioskowałam to z jego zaciśniętych dłoniach na brzegu stołu, które wydawały się, jakby miały zaraz przebić stare drewno, rozkruszając jego części i pozwalając, aby ostre drzazgi wbiły się w ich wierzch. Same one przybrały bladawy kolor, co oznaczało, że cała krew odpłynęła z kończyn, zostawiając je całkowicie szare, wręcz białe. Wpatrując się w ten obraz, zdałam sobie sprawę, że jeśli nikt nie zareaguje, sprawy mogą zajść za daleko, dlatego szturchnęłam go w rękę, zwracając na siebie jego uwagę. Neymar spojrzał na mnie zamglonym wzrokiem.

– Przestań. Nie ma sensu. – Udało mi się coś wydobyć z siebie, mimo że dobrze wiedziałam, że słowa te nic nie wskórają, a jedynie mogą podburzyć go jeszcze bardziej.

– Nie ma sensu, bo nie masz racjonalniej odpowiedzi? – zakpił bez krzty emocji irytujący blondyn, sprawiając, że sama miałam ochotę w tamtym momencie uderzyć go w twarz, tylko po to, aby na chwilę się zamknął. – No dalej, Maddison. Zacznij jęczeć tak samo głośno, jak robiłaś to, podczas gdy Neymar pieprzył cię na biurku w gabinecie Guardioli.

Tymi słowami, Ryan, doskonale wiedzący, że rozpętał małe piekło, również nadszarpnął niewidzialną granicę, którą już wcześniej wyznaczył Neymar. To wszystko sprawiło, że sekundę później mogłam już tylko przyglądać się, jak brązowooki porywa się w jego stronę, łapiąc go za koszulkę. Był cały czerwony, co napawało jeszcze większą dumą stojącego z nim twarzą w twarz Ryana, który nie potrafił ukryć tego, że starcie z Brazylijczykiem dawało mu swego rodzaju chorą satysfakcję. I mimo że czekał na to, aż pięść chłopaka wyląduje tuż pod jego okiem, nie było mu to dane, ponieważ w ostatniej chwili, kiedy Neymar chciał się zamachnąć, jego rękę zablokował Philippe.

– Wychodzimy. Teraz. – Szarpnął go do tyłu w stronę wyjścia z kręgielni.

To był pierwszy raz, kiedy widziałam Neymara w stanie, w którym bałam się do niego podejść. Czarne jak smoła źrenice, które w tamtym momencie piorunowały wszystko w zasięgu wzroku, utkwione miał w złośliwym uśmiechu Ryana, który jedynie czekał z ekscytacją na kolejne poczynania. Napawał się każdą rzucaną obelgą w jego stronę, jakby dawało mu to dziwne ukojenie. Stan jego zachwytu był na tyle duży, że sam Philippe, który próbował wraz z Rafinhą zatrzymać wyrywającego się przyjaciela, odwrócił się w jego stronę, wymierzając do niego palcem.

– Pamiętaj, mimo że on nie może, to ja nie zawaham się strzelić ci w mordę – wysyczał. – Chodź, Maddie. Zwijamy się z tego cyrku. – Ostatnie zdanie skierował do mnie, posyłając mi łagodniejsze spojrzenie, choć nadal mogłam zauważyć w nim gniew, jaki w tamtym momencie nim kierował. 

Bez słowa, przytłumiona całą sytuacją, niewiedząca, co tak naprawdę właśnie miało miejsce, wstałam i chwiejnym, ciężkim krokiem udałam się za jedną wielką płonącą kulą, jaką w tamtym momencie tworzyli Philippe, Rafael i Neymar. Z odległych miejsc zaciekawieni ludzie przyglądali się całemu zajściu, co chwilę szepcząc coś między sobą i posyłając do siebie wymowne spojrzenia. Zdawałam sobie sprawę z tego, że na pewno kameruje nas ktoś z ukrycia, ponieważ niecodziennym widokiem było to, jak takiej klasy zawodnicy FC Barcelony o mało co nie wdali się w bójkę, w dodatku ze stojącą na czele ich trenerką. Byłam przekonana, że na następny dzień będziemy widnieć na pierwszych okładkach najpopularniejszych magazynów sportowych, na nasze nieszczęście w najmniej odpowiednim dla nas momencie. W momencie, kiedy do Ligi Mistrzów zostało już tylko kilkanaście dni.

boys like you • neymar jrOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz