➫Chapter 6

511 61 40
                                    

Perspektywa Dylan♡ 

-Tommy!- zawołałem go przeładowany śmiechem,przez Dallasa.

-Co się stało Dylan? - zapytał od razu. Chwyciłem go za rękę i pociągnąłem w górę przez co musiał wstać.

-Mój kochany blondynku,zaprowadzisz nas do pokoju i oprowadzisz po ośrodku,prawda?-zacząłem zarzucając mu rękę na ramiona. Chłopak uśmiechnąłem się lekko rumieniąc i kiwając głową na znak zgody

-Słodko wyglądasz kiedy się rumienisz.-powiedziałem mu komplement przez co jeszcze bardziej się zawstydził.

-Przestań mnie zawstydzać.-powiedział patrząc z uśmiechem w podłogę.

-Ja dopiero zacznę Tommy.- posłałem mu wredny uśmieszek,kiedy wrócił spojrzeniem do mnie. Popatrzał mi w oczy,przez co straciłem poczucie czasu. Jak można mieć tak bardzo,ładne,hipnotyzujące oczy? nadal mnie to zastanawia.

-Ekhem.-chrząknął Matt rozdzielając nas i stając pomiędzy nami,przez co patrzałem na niego nie na Sangstera.
-Poflirtujecie potem,teraz zajmijmy się istotniejszymi rzeczami.- zaśmiał się chłopak. Wystawiłem mu język,a ten środkowy palec w odpowiedzi.

-Jasne, najpierw pójdziemy do waszego pokoju odnieść rzeczy.- oznajmił,więc wyciągnąłem klucz ze spodni Matta i podałem je Thomasowi mogąc ponownie dotknąć jego delikatnych,zgrabnych dłoni.

-Trzecie piętro...-mruknął do siebie.
-Pomóc wam coś nieść?- zapytał. Od razu podałem mu torbę do ręki a Matt zarzucił mu plecak na plecy.

-Mam nadziej, że się nie połamiesz po drodze kruszynko.-Oznajmiłem żartobliwie.

- Nie martw się, dam sobie rade.-puścił do mnie oczko i ruszył schodami w górę.
Matt szturchnął mnie ramieniem i poruszył brwiami do góry ze zboczonym uśmieszkiem. Pacnąłem go w głowę i się zaśmiałem po czym ruszyłem za Thomasem.

Po dwóch minutach byliśmy na miejscu a Tommy przekręcał drzwi w zamku.

-Pokój sto dwanaście,zapraszam.-powiedział wpuszczając nas do środka. Rzuciłem torbę na ziemię i zacząłem się rozglądać.
Ściany są śnieżnobiałe, na wprost wejścia stoją dwa oddzielne łóżka z miękkim materacem i masą poduszek,przy każdym z nich stoi szafeczka nocna z lampką. Po lewej stronie od drzwi głównych stoi ogromna szafa z wieloma pułkami i lustrem. Po prawej komoda z telewizorem, Okna są,bez klamek,co mnie nie dziwi ,ale są czyste i mają widok na cały ogród z bramą.
Dalej znowu po lewej znajdują się dodatkowe drzwi,które prowadzą do łazienki z ubikacją.
Duży prysznic,świeże ręczniki,no po prostu luksu...jest lepiej niż u mnie w domu.

-Jak tu zajebiście.-stwierdził Matt zajmując jedno łóżko,na które się rzucił.

-Teraz się rozpakujcie,a ja idę do siebie,jak skończycie przyjdźcie na czwarte piętro pokój sto pięćdziesiąt.- powiedział chcąc wychodzić.

-Zaczekaj.-zagadał Matthew.
-Na czwarte? a nie trzecie? przecież masz ten sam oddział co my.- stwierdził słuszną uwagę.
-Czwarte to przecież narkomania i alkoholizm.-spojrzałem na Toma wzrokiem,który rząd wyjaśnień natychmiastowych.

-Jakby to powiedzieć...dali mnie na czwarte,bo nie było wolnych pokoi na trzecim.-wytłumaczył się.

-Czyli długo tu już siedzisz.- bardziej oznajmiłem niż spytałem.

-Sporo.- zaśmiał się.
-I jeszcze tyle samo posiedzę.- powiedział z lekkim smutkiem w głosie.

-Ale przynajmniej teraz nie będzie ci się nudzić, masz nas także no...
-Jesteśmy zabawni i zajebiści.-wypiąłem dumnie klatkę piersiową do przodu.

-Matthew na pewno.-skasował mnie przez co mina mi zrzędła. Matthew zaczął się ze mnie śmiać i nawet podszedł do Thomasa,żeby przybić z nim piątkę.

-Tommy! -opierdzieliłem go.

-Dyluś!- odpowiedział zdrobnieniem,dlatego zrobiłem lenny face.

-Dyluś?-spytałem podchodząc do niego bliżej. Widzę,że kiedy jest blisko mnie traci swoją pewność siebie.
-Podoba mi się.-stwierdziłem opierając się jedną ręką o framugę drzwi,a drugą kładąc na biodrze. Dokładnie zacząłem lustrować twarz blondyna chcąc jak najbardziej go zawstydzić. Jestem blisko niego, jak ruszę głową do przodu to go walnę,albo pocałuje.

-T-to fajnie,ja muszę lecieć,pa!- szybko wykręcił się i pobiegł prosto na górę. Zacząłem się śmiać kiedy zamknąłem pokój i wróciłem na łóżko.

-Dyluś,Dyluś,Dyluś, co robimy?- zaczął Dallas używając zdrobnienia od Toma.

-Rozpakowujemy się Dallas i nie mów do mnie Dyluś,tylko Tommy może.-powiedziałem a na jego twarzy pojawił się cwany uśmiech.

-Miłość rośnie wokół was! W spokojną jasną noooc!- zaczął śpiewać,na  co wykręciłem oczami.

-Matthew morda.- powiedziałem do chłopaka,który mnie zlał i zaczął śpiewać głośniej.

-Nareszcie świat zaczyna w zgodzie żyć! coś tam,coś tam...-zaczął się zacinać zapominając tekstu. Zacząłem śmiać i rzuciłem w niego poduszką ,rozpoczynając wojnę.

ᴡsᴢʏsᴛᴋᴏ ѕιę zмιenι♡Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz