➫Chapter 20

393 49 29
                                    

Perspektywa Dylan

Jak tylko skończyłem poczułem się niesamowicie...tak lekko i wolno, dopóki nie odezwał się Thomas.

To nie tak,że go nie chcę czy coś...tylko chodzi o to,że przypomina mi ,że nigdy nie będę godny jego zaufania... i,że nigdy nie będę wart świadomości o jego życiu,czyli stwierdzam,że ogólnie jestem beznadziejny,bo na nic nie zasługuję. Nie będę z nim rozmawiał,bo dalej będę popełniał błędy przez,które będą wieczne kłótnie.

Dlatego podczas tańca stwierdziłem,że do czasu kiedy mi nie zaufa nie będę z nim gadał. Oczywiście zamiast mu powiedzieć "nie rozmawiaj ze mną,nie przychodź tu" to powiedziałem "jak chcesz"...

No debil w chuj...Jednak nie potrafię mu w jakikolwiek sposób odmówić.

Czyli kolejna rzecz na moją niekorzyść.

Trzy minuty później dalej stałem w tym samym miejscu na dachu i czekałem, aż blondyn w końcu przyjdzie.

Nie,że coś ale mógłby się pośpieszyć,bo moknę i zaraz będę chory.

Brak kurtki,zimny wiatr,deszcz i pot wraz ze zmęczeniem nie jest dobrym połączeniem.

-Dylan.-usłyszałem,więc obróciłem się ciałem w jego stronę.

-Thomas.-odpowiedziałem odwracając się tyłem do niego.

Chłopak podszedł do mnie ,położył rękę na ramieniu,na którą spojrzałem kątem oka.

-Przestań się gniewać.-poprosił smutny.

-Nie gniewam-powiedziałem z przekonaniem.

-Skoro tak, to o co chodzi?-zapytał stając przede mną,przez co muszę patrzeć w jego hipnotyzujące,ciemne jak noc oczy,przez które zapominam,że powinienem się na niego gniewać.

-O to,że nie potrafisz mi zaufać? o to,że nie jesteś w stanie powiedzieć mi prawdy o sobie? -odpowiedziałem pytająco.
-Może nie prawdy...raczej nie chcesz powiedzieć co ci się przydarzyło.
-Czy naprawdę tak ciężko to zrobić? Czy ja wymagam zbyt wiele? Ja chcę tylko wiedzieć, żeby więcej błędów nie popełniać, rozumiesz? nie chcę cię krzywdzić.-wytłumaczyłem gestykulując wszystko rękoma.
-Dlatego dopóki mi nie zaufasz,ani nic mi nie powiesz, to nie będziemy rozmawiać i tyle, bo mi na tobie zależy Thomas...a najwidoczniej ja tak ważny dla ciebie nie jestem.-oznajmiłem patrząc prosto w jego oczy.

-Dylan...obiecuje,powiem ci wszystko co do jednego i nie myśl,że nie jesteś dla mnie ważny,bo jesteś.- mówił prawie,że płaczliwym głosem.

-Kiedy mi powiesz? Za twoje kurwa śmieszna dwa tygodnie? nie dziękuje.

-Nie...Powiem tu i teraz,zaraz na tym pierdolonym deszczu,bo zależy mi na tobie kretynie,rozumiesz?
Z.A.L.E.Ż.Y M.I- zaczął przybliżając się do mnie coraz bardziej.
-Nie wiem jak możesz tego nie widzieć!

Po usłyszeniu tych słów uśmiechnąłem się pod nosem.
" Zależy mi na tobie kretynie"

-W końcu jestem kretynem kruszynko...- powiedziałem przez co nastała cisza.
krótka,bo znowu zacząłem się śmiać nie wiadomo z czego.

Myślę,że chyba tak po porostu.

-Z czego się śmiejesz?- zapytał,na co mu nie odpowiedziałem,bo sam po chwili zaczął się śmiać.
-Jesteśmy debilami O'Brien.-prychnął śmiechem,a kiedy się uspokoiliśmy zapytał.
-Dylan? to znaczy...że mi wybaczyłeś?- nie odpowiedziałem mu,tylko zrobiłem.

-Nie pytaj tylko?- spytałem na co zmarszczył brwi ale odpowiedział.

-Tylko zrób.- wypowiedział słowa,które chciałem usłyszeć,bo tym samym dał mi pozwolenie,na...coś.

Ciągle pada,więc skoczyłem szybko po nasz koc,który leżał w kącie w kartonie. Kiedy już go wziąłem przybiegłem do blondyna i uniosłem koc wysoko nad naszymi głowami,żeby nie padała na nas.

Potem pochyliłem się do przodu i pocałowałem chłopaka,zaczynając delikatnie oraz namiętnie pieścić jego usta.

W pewnym momencie puściłem koc,który zaraz wylądowała na ziemi.

Położyłem dłoń na jego policzku,a drugą na biodrze i przyciągnąłem Tommy'ego najbliżej siebie,tak blisko jak się dało. Pomiędzy naszymi klatkami piersiowymi nie było szpary,ani miejsca na wsadzenie palca.

Chłopak oddawał każdy pocałunek z pasją...Każdy pieprzony, leniwy i namiętny pocałunek.

W końcu Tom położył rękę na moim torsie i rozchylił lekko usta,dając mi dostęp.
Od razu mój język znalazł się w jego buzi,po czym odnalazł jego odpowiednik.

Po pewnym czasie oderwaliśmy się od siebie ,żeby złapać oddech.

-Czy taka odpowiedź ci wystarczy? -mruknąłem rozpalony kładąc czoło o to jego i łącząc na dole nasze dłonie.

-Nie.-odpowiedział nie zadowolony, po czym pocałował mnie długo ,delikatnie i z uczuciem. Uśmiechnąłem się poprzez pocałunek.

No proszę... nadal mu mało...widzę ,że ciekawie będzie.

Nagle oderwałem się od niego,bo przypomniałem sobie,że miał mi opowiedzieć wszystko.

-Czekaj...miałeś mi wszystko powiedzieć.- przypomniałem na co zawstydzony spuścił wzrok w dół
-Jak opowiesz mi ładną historię na dobranoc,to obiecuję,że przyjdę do ciebie.- zacząłem jadąc dłonią z biodra w dół.
-I będę tulił cię całą noc.- szepnąłem mu do ucha dalej zjeżdżając dłonią,aż do jego pośladka.
-Ale też będę całował cię całą noc.- mruknąłem zaczynając muskać jego szyję.

-Ochh...Okej,Dobra! trzymam za słowo.- powiedział zabierając moją głowę od swojej szyi.
Zaśmiałem si,ale przestałem,bo wiem,że go to podnieca.

-Naprawdę?-spytałem nagle.

-Co?

- Wystarczyło,że cię pocałuje i wszystko mi powiesz?-zaśmiałem się patrząc na jego rumieńce.

-Opss...- zrobił minkę psiaka.

-Ty mendo.-pocałowałem go w czoło.
-Jak ci nie wstyd?-teraz pocałowałem go w nosek.

Zatrzymałem się nad jego ustami,które musnąłem delikatnie,ale nie pocałowałem.

-Dylan pocałuj mnie.-wysapał mi w usta.

-Powiedz to.-zażądałem stanowczo przygryzając delikatnie jego dolną wargę.

-Zależy mi na tobie.-zaczął spoglądać to na moje usta,to w moje oczy.

-Jeszcze raz.- jedną dłonią ścisnąłem jego pośladek.

-Zależy mi na tobie.-zadrżał lekko.
-Dylan kurwa proszę!- zaśmiałem się ale pocałowałem go na dłuższą chwilę.

-Dobra starczy,teraz Słucham cię uważnie.-westchnął,ale pociągnął mnie w stronę środka ośrodka.

ᴡsᴢʏsᴛᴋᴏ ѕιę zмιenι♡Where stories live. Discover now