Nie zapominaj

1.7K 201 178
                                    


Kirishima leżał na boku, przygnieciony nieznaną mu ilością gruzu.

— Zimno... — wymamrotał przez zaciśnięte zęby i mocniej zacisnął dłoń w pięść.

Czuł ból, który rozchodził się po jego ciele. W niektórych miejscach miał wrażenie, jakby stracił już czucie. Słabo oddychał, powoli próbując znaleźć jakieś wyjście z tej sytuacji.

Mimo iż dobrze zdawał sobie sprawę z tego, że żadnego nie było.

Jeszcze jakiś czas temu razem z innymi ruszył do miasta, by przerwać atak przestępców. Wszyscy wywiązywali się ze swoich obowiązków, on tak samo. Dlatego gdy kątem oka zauważył, że jeden z morderców próbuje uciec, niezauważony, od razu za nim pobiegł. Nie dziwił się, że tylko on ruszył, reszta miała swoje na głowie. Musieli powstrzymać innych złoczyńców, gdzieś tam nawet Bakugo szalał, pozbawiając przytomności jednego za drugim.

Zdecydowanie nie spodziewał się zaplanowanego ataku na siebie. Wchodząc ostrożnie do budynku, nie wiedział, że za kilka chwil zostanie porażony prądem, a następnie postrzelony w udo nabojem z wolframu. To wszystko działo się tak szybko, że nawet nie był w stanie użyć swojego quirku, gdy zaraz cały budynek zaczął się zwyczajnie walić pod wpływem bomb, ustawionych w odpowiednich miejscach.

Eijiro jedynie zdążył złapać złoczyńcę za bluzkę i rzucić nim w głąb budynku, by ten na pewno nie dał rady się oddalić.

Sądził, że skoro ma umrzeć, to przynajmniej powstrzyma mężczyznę przed ucieczką.

Kirishima, wraz ze zniszczeniem budynku, zemdlał, przebudzając się dopiero teraz. Prawdę powiedziawszy, nie miał bladego pojęcia, ile czasu minęło. Sekundy, minuty, może nawet godziny od kiedy leżał tak, zakrwawiony, postrzelony i z pewnością ze złamaną kością w lewej ręce.

Był pewien jednego: przed całkowitym zderzeniem musiał utwardzić swoje ciało, inaczej prawdopodobnie już by nie żył.

Nastolatek jedynak zdawał sobie sprawę, że to nie ma teraz znaczenia. Jeśli miałby umrzeć wcześniej, zdecydowanie wybrałby taką opcję.

A w miejscu, w którym obecnie się znajdował, w końcu zabraknie powietrza lub po prostu wykrwawi się na śmierć ze swoich ran. Czyli bez różnicy.

Oby tylko Katsuki mocno się nie wkurzył — pomyślał Kirishima, nie mogąc powstrzymać myśli o jakże ważnej dla niego osobie.


To miał być zwyczajny dzień, w którym dwójka kochających się, młodych mężczyzn wybrała się na randkę. Oczywiście nie mogło być idealnie, ale dlaczego musiało być od razu najgorzej?

Odwiedzili park rozrywki i na wielkim rollercoasterze, kiedy akurat byli na samej górze, na niebie pojawiły się błyskawice oraz zaczęło niesamowicie mocno padać.

O dziwo, po tym, jak ich przejażdżka się skończyła i byli cali mokrzy, deszcz powoli zaczynał się uspokajać.

Bakugo chyba jedynie samą swoją egzystencją przeraził jakiegoś dzieciaka, który miał z tyłu swojego obrońcę. Wielkiego psa, który postanowił wywinąć im numer i, w ramach zemsty za swojego pana, rozszarpać blondyna na kawałki. Gdy to się nie udało, stwierdził, że musi zrobić jeszcze jedno, zapierdzielić niewinnego kroksa ze stopy Kirishimy.

Właśnie tak ich dwójka skończyła, idąc po parku: jeden z poszarpaną bluzką, drugi bez buta. Słońce już prażyło, po przeklętym deszczu nie było śladu i kiedy Eijiro pomyślał, że kupi im po lodzie na rozładowanie energii, okazało się, że zgubił portfel. Bakugo swój zaś zostawił w pokoju.

Ship to wreck जहाँ कहानियाँ रहती हैं। अभी खोजें