Przeciwnik nie do pokonania

1.1K 149 205
                                    

— Nadal jestem pod wrażeniem, że wyszło to od ciebie. — mruknął radośnie, spacerując po mieście razem z blondynem.

— A co to niby miało znaczyć, hę?

— Nic, nic. — zaśmiał się cicho. — Zwyczajnie, przeważnie zostajemy w pokojach albo idziemy potrenować. A teraz? Wow, zaprosiłeś mnie na randkę Katsuki.

— Cokolwiek. — blondyn przewrócił oczami, odwracając wzrok od chłopaka.

Kirishima był idiotą.

Bakugo jednocześnie myślał, że owe stwierdzenie jest prawdą jak i kłamstwem.

Eijiro był jego chłopakiem, cholernie przystojnym chłopakiem i Bakugo mógł totalnie poświęcić te kilka minut każdego ranka czekając, aż ten debil postawi swoje włosy.

Czasem tego nie robił, zostawiając je wolne od żelu, co Katsukiemu bardziej przypadało do gustu. Jednak blondyn nigdy mu o tym nie powiedział.

Kirishima był silny, tak bardzo silny. Walczył, nie zamierzając się poddać. Dążył przed siebie, nie omijając przeszkód, a pokonując je.

Posiadał tyle zalet.

Jednak miał także wady, przez które Bakugo mógł nazywać go idiotą.

Przy Kaminarim wyłączały mu się szare komórki.

Chodził w pieprzonych kroksach. (No kto tak do cholery robi?)

Nie rozumiał najprostszych pojęć z matematyki. Chociaż tutaj pomagał mu Bakugo, więc ten argument zaliczał w połowie.

No i najgorsze.

Jego uśmiech.

Bakugo go nienawidził.

Kirishima przez jeden mały gest, wywoływał u niego te niechciane, pieprzone rumieńce na policzkach. Serce waliło mu szybciej, niż powinno i mimowolnie jego wyraz twarzy łagodniał.Ogólnie całkowicie potrafił się uspokoić, co nie było łatwe. A tu proszę, jeden wyszczerz, ukazanie tych białych, ostrych kłów i blondyn był oazą spokoju. Pieprzonym kwiatem lotosu.

Dlatego właśnie Kirishima był idiotą.

Ale takiego Bakugo Katsuki darzył niesamowicie mocnym uczuciem.

Miłością. Kto by pomyślał, że blondyn może się posunąć do czegoś takiego.

Jednak właśnie przez to uczucie, chciał zabrać gdzieś czerwonowłosego.
Iść z nim na... r a n d k ę.

Kirishima, mimo wszelkich starań blondyna, w ogóle nie pomagał, mówiąc, że:

— Najważniejsze, że spędzimy czas razem, Katsuki.

Łatwo mu było, kurwa, powiedzieć.

Wcale mu nie pomógł. Nawet odrobinę.

Wiedział, że Kirishima uwielbia mięso i męskie rzeczy.

Czyli teoretycznie sam Bakugo w zupełności by wystarczył, a l e  tutaj właśnie chodziło o wyjście z pokoju i ruszeniu gdzieś na miasto. Nie mogli przecież przez całe życie siedzieć w czterech ścianach, oglądając filmy, czy też zwyczajnie rozmawiając.

Dla Katsukiego było trudne wymyślanie ich randki. I to nie dlatego, że nie wiedział, gdzie mogliby iść. To Bakugo-Pieprzony-Kastuki. Chłopak nie cierpiał na brak pomysłu. Problemem było to, że nie wiedział, który plan był dobry na pierwszy raz.

Mogli iść do wesołego miasteczka. Cyrku. Kina. Nawet miał odłożone pieniądze w pierwszym rzędzie na zapasy, co w końcu było męskie. Mógł zabrać czewonowłosego na zwykłe lody, a w zamian tego co? Chodzą bez sensu po centrum handlowym.

—Nie chodzimy bez sensu. —mruknął Eijiro, ujmując dłoń blondyna i ściskając ją delikatnie. Bakugo spojrzał na niego z niezrozumieniem, na co ten westchnął. —Powiedziałeś przed chwilą 'chodzimy bez sensu po centrum handlowym'. — zaśmiał się, gdy spróbował naśladować głos swojego ukochanego.

— Wcale tak nie brzmię.

— Brzmisz.

— Nie.

— Tak.

— A weź spierdalaj. —odparł, przez co Kirishima parsknął śmiechem.

— Ja też cię kocham.

Mimo wszystko, nie wyglądało na to by Eijiro źle się z tym czuł. Szedł obok blondyna cały w skowronkach, zadowolony i jakby pełen dumy, której Katsuki nie mógł zrozumieć w żaden sposób jakkolwiekby próbował. Widać, Kirishima wychodził całkowicie ze wszystkich schematów chłopaka na randce, o jakich myślał blondyn.

Chłopak ciągle o czymś rozmawiał, nawet jeśli Bakugo szczególnie mu nie odpowiadał, nie miał mu tego za złe. Nigdy w końcu nie miał. Wiedział w końcu, że blondyn go słucha, mimo tego. Także mówił i mówił wszystko co mu ślina naniesie na język nie obawiając się zbytnio konsekwencji. Nie żeby mówił o czymś złym. Prowadził cudowny monolog opowiadając Katsukiemu co takiego ostatnio powiedział mu Sero, czy też co przeskrobał z Kaminarim. Ile ma już wygranym z TetsuTetsu na siłowanie się na rękę. Kirishima oczywiście wygrywał, nie było co do tego wątpliwości i kiedy Bakugo słuchał jak ten zawzięcie mówił o wygranej, mimowolnie uśmiechnął się pod nosem tym swoim znanym uśmieszkiem.

Kiedy już myślał, że pójście do centrum handlowego nie jest w cale takie złe, oczywiście musiało stać się najgorsze.

— O rany, Katsuki, spójrz tam.

To naprawdę było niespodziewane i blondyn po raz pierwszy chciał zwyczajnie uciekać.

— Czy ty to widzisz? Stary, one są złote.

Dokładnie, kurwa, tak.

Kroksy, bo co mogłoby być innego.

— Taa, widzę.

— Wyglądają super. Nawet jest obok nich mały dopisek. Zostały wyprodukowane w tym roku, to oznacza, że są z tej najnowszej kolekcji!

— Że co...

Wszystko co było mięsem i było mięsem Kirishima wprost uwielbiał, to było dobre. Jednak ukochał też wszystko co kroksowate, a to kojarzyło się Bakugo jedynie z tym głupim wężem, który namawiał cholerną Ewę do zeżarcia tego pieprzonego jabłka.

— Z tej najnowszej kolekcji! To oznacza, że są trzy razy bardziej wygodne od poprzednich, a nawet mają w sobie wbudowane czujniki i kiedy kroks wyczuwa, że noga czuje dyskomfort, włącza się funkcja masażu.

Bakugo Katsuki twierdził, że jego ukochany jest czułym i niesamowicie silnym, młodym mężczyzną. O poczuciu humoru i wspaniałych relacjach z innymi, czego mu nawet nieco zazdrościł. Jednak Bakugo Katsuki zwyczajnie nie mógł pojąć jak bardzo Kirishima Eijiro pokochał kroksy.

Nie był też w stanie zrozumieć jak on pokochał Eijiro do tego stopnia, by westchnąć i razem z ukochanym wejść do tego głupiego sklepu i kupić te idiotyczne, złote kroksy z funkcją masażu.

Jedno było pewne, żadnych randek w centrach handlowych. Nigdy więcej.

To nie było dobre na jego psychikę.

Ani portfel.

Ship to wreck Where stories live. Discover now