Wschody słońca

1K 157 175
                                    


 Na początku, kiedy było to jedynie pomysłem, brzmiało idealnie. W końcu Katsuki był pewien, że oboje są gotowi na dziecko. Jego mąż także był tego samego zdania.

Mieli dobrze płatną pracę, mieszkali  w miłym i przytulnym mieszkaniu na ostatnim piętrze apartamentowca, dzięki czemu mieli całkiem niezłe widoki na okolicę. Byli odpowiedzialni, jasne może Eijiro nie potrafił dobrze gotować, jednak od czego był blondyn?

Dzieciak miałby najbardziej męskich rodziców na świecie, super mieszkanie z widokiem na wschód słońca, genialnego kucharza i tyle czułości, oj tak bardzo dużo miłości zaznałby w tym domu.

Dlatego obydwoje postanowili, złożą papiery o adopcję.

No i kto by pomyślał, że tupot małych stóp rozlegnie się w ich czterech kątach już po roku?

Oraz że chłopczyk będzie czuł się niesamowicie komfortowo już po kilku miesiącach?

Jednej rzeczy Katsuki nie przewidział.

Porannego wstawania dzieciaka.  Jak sam blondyn wstawał wcześnie, to budzenie się przed wschodem słońca było lekką przesadą. Aczkolwiek coś takiego miało miejsce od czasu do czasu w mieszkaniu dwójki superbohaterów.

— Tato! Tatooo... — mężczyzna był w stanie usłyszeć młodego, wdrapującego się na łóżko. Małe piąstki lekko uderzały w pościel, chcąc obudzić jednego z ojców. — Tatooo...

Za sobą mógł usłyszeć ciche parsknięcie Eijrio, wywołane rozbawieniem. Jęknął cicho, mieli dziś wolne, nie rozumiał dlaczego Katsuro musiał wybrać akurat ten dzień na wczesną pobudkę.

— Twój syn się zbudził — mruknął czerwonowłosy.

— Przed wschodem słońca, to twój syn.

— Tatooo, już czas, no wstawaaaj — słyszał nad swoim uchem. Mruknął coś pod nosem i otworzył oczy, by zobaczyć nad sobą czarnowłosego chłopczyka, który spoglądał na niego niecierpliwy.

— Już idę, już idę.

Zabierając ze sobą koc i chłopaka, ruszył do przestronnego salonu. Usiadł z radosnym Katsuro tuż przy oknach, które były położone na całych ścianach.  Innymi słowy, nie było ważne czy się stało, siedziało, a może leżało. Widok zawsze można było podziwiać. Dlatego też blondyn usiadł wygodnie, okrywając siebie i swojego synka pomarańczowym kocem. Spojrzał na czarnowłosego malucha, który z podekscytowaniem czekał na pierwsze promienie słońca.

— Patrz, patrz! Zaczyna się, widzisz? Patrzysz? Widzisz?

— No już, widzę. Oglądaj,  durnoto.

Chłopczyk z uśmiechem wpatrywał się przed siebie, wtulając się w lewy bok Katsukiego. Siedzieli tak w ciszy, nawet kiedy po kilku minutach dołączył do nich Eijiro. Spokojnie oglądając wschód słońca, witając nowy dzień.

— Spójrz Katsuro, cała ta ziemia opromieniona słońcem, to nasze królestwo.

Eijiro aż uniósł brew, wpatrując się z niedowierzaniem na ukochanego. Przewrócił oczami nieco rozbawiony rozmową Katsukiego z ich synem i wstał chcąc zrobić dla całej trójki coś ciepłego do picia. Chłopczyk zaciekawiony spojrzał na blondyna.

— Królestwo?

— Tak, miejsce które bronimy przed złoczyńcami.

— Wow.

— Czas panowania każdego bohatera jest jak słońce, wschodzi i zachodzi. Kiedyś Katsuro, słońce twoich ojców zajdzie, a wzejdzie dla ciebie, jako nowego bohatera. — odparł spokojnie, wiedząc, że tak jak oni, chłopczyk chciał  zostać bohaterem.

— I to wszystko będzie moje? — chłopak naprawdę czuł się zafascynowany ową rozmową ze swoim tatą.

— Wszystko, dzieciaku.

— Wszystko co opromienia słońce... — chłopak wstał, podchodząc i opierając się o szybę, spoglądając na miasto. Zmarszczył brwi, widząc, że nie do końca każdy zakamarek miasta mógł cieszyć się jasnymi promieniami. — A to takie ciemne miejsce?

— To już nie należy do nas. Tam mieszka Deku, bardzo zły i przebiegły...

— Katsuki! — przerwał mu ze śmiechem ukochany, niosąc im ciepłe kakao. Ponownie usiadł przy mężu, którego trzepnął lekko w głowę, na co ich synek cicho zachichotał.Czerwonowłosy zwrócił uwagę na chłopczyka, który z uśmiechem usiadł na jego kolanach i upił łyk smacznego napoju. — Poczekaj aż słońce wzejdzie całkowicie. Zobaczysz, że tam gdzie mieszka wujek Izuku, również świeci słońce — oznajmił, czochrając włosy pięciolatka i pokazując język blondynowi, który rozbawiony przewrócił oczami.

 Na początku, kiedy było to jedynie pomysłem, brzmiało to idealnie i teraz, kiedy nareszcie mogli cieszyć sobą, wszystko wyszło perfekcyjnie. Nic lepszego nie mógł sobie wyobrazić, było wspaniale.  Cóż, mógł narzekać na poranne wstawanie, jednak na pewno nie żałował tych cudownych widoków.


Ship to wreck Where stories live. Discover now