CZTERY

3.7K 374 344
                                    

Kolejnego dnia Izuku wreszcie zasnął.

Szkoda tylko, że nie w swoim pokoju, a na stołówce, tuż nad własnym śniadaniem... Ostatnie co pamiętał, to oparcie się łokciem o stół i chwycenie do ręki pałeczek. Później była już tylko ciemność.

Na jego nieszczęście, stołówka była wypełniona masą znanych bohaterów, więc gdy tylko odleciał do tyłu, wywołał tym samym spore zamieszanie i szybko zdecydowano, by zabrać go do skrzydła szpitalnego.

Deku obudził się jednak jeszcze zanim znalazł się w szpitalnym łóżku, a dokładniej kiedy Shoto niósł go rękach aż do samego szpitala. Zauważył też kątem oka kilku innych bohaterów, którzy pilnowali, by nie złapali ich żadni dziennikarze. Przecież widok nieprzytomnego Symbolu Pokoju nie zadziałałby dobrze na społeczeństwo...

Zielonowłosy był już tak zmęczony, że nie zwracał nawet uwagi na to, kto tak właściwie go niesie. Nie wracał też myślami do minionych lat, po prostu spod półprzymkniętych powiek obserwował przystojną, a zarazem zmartwioną twarz Todorokiego i powstrzymywał się przed ponownym zaśnięciem. Potrzeba jednak okazała się o wiele silniejsza, więc po kilku minutach znowu odpłynął, a zbudził się już z widokiem na rażące bielą ściany i ręką podpiętą do kroplówki.

Czuł się o wiele lepiej. Choć nadal był trochę znużony, to nie miał już tego beznadziejnego wrażenia, że wali mu się całe życie. W końcu jego rozdział z Shoto zakończył się już dawno temu. Wreszcie zrozumiał, że powinien przestać roztrząsać przeszłość i zająć się teraźniejszością. Nieważne jak bardzo jest źle, on będzie dawać innym nadzieję. Właśnie dlatego został bohaterem... By przywracać na twarze ludzi uśmiechy.

Z racji tego, że leżał na boku, przeniósł się na plecy, które o dziwo już go nie bolały. Niestety zauważył też, że na krześle przy jego łóżku siedzi śpiący Shoto.

- Co on tu jeszcze robi? - przemknęło przez myśl zielonowłosemu, który próbował jak najciszej tylko mógł się podnieść.

Zdradził go niestety materac, który zaczął okropnie skrzypieć. Oczy Todorokiego od razu się otworzyły i spotkały z tymi zielonymi.

Milczeli. To była chyba najbardziej krępująca cisza w ich życiach. Obaj pamiętali aż za dobrze, co zaszło między nimi zeszłej nocy, ale także to, co wydarzyło się trzynaście lat temu.

Żaden z nich nie próbował nawet zainicjować rozmowy. Deku zdawał sobie sprawę z tego, że Shoto siedzi tu, bo wykonuje tylko swój obowiązek i pewnie sam nie jest zadowolony z tego, że robi za jego 'niańkę'.

Prawda była zupełnie inna. Todoroki był wręcz wdzięczny niebiosom, że Deku zemdlał. Jako pierwszy rzucił mu się na pomoc i zapewnił, że zabierze do szpitala. Nikt nawet nie poprosił go o to, by został przy mężczyźnie i był przy nim, gdy ten się obudzi.

- Masz odpoczywać... - mruknął, chociaż wiedział, że dzięki mocy jednego z lekarzy, bohater został całkowicie zregenerowany. Z pewnością fizycznie, ale już nie psychicznie. Shoto czuł, że Midoriya nadal ma do niego wielki żal, pewnie nawet większy, niż przedtem.

Deku nic nie odpowiedział, odwrócił się ponownie plecami do mężczyzny i próbował zasnąć. Znowu bezskutecznie. Miał ogromną ochotę, by z nim porozmawiać, by spróbować mu przebaczyć, ale coś kuło nieprzyjemnie jego żołądek, gdy tylko pomyślał o tym, że Shoto znalazł już sobie kogoś innego. Nie powinien się wtrącać. I tak nie mógł już tego zmienić. On też musiał tak zrobić. Zapomnieć całkiem o tym, co było i zaprosić którąś z jego adoratorek, których było pod dostatkiem, na randkę.

Nie, żeby nigdy nie próbował. Wystarczyło jednak, że kupił w kwiaciarni kwiaty, a już pojawiał się na plotkarskich portalach i pierwszych stronach magazynów, gdzie spekulowano, że ma z kimś romans. Czegokolwiek by nie zrobił, wywoływało to sensację. Miał tego serdecznie dość. Żałował czasem, że nie był anonimowym bohaterem.

'' Miłość przetrwa... Wszystko. '' | Tododeku | BNHA/MHA | [Poprawione]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz