Czekając na jakiekolwiek informacje, Deku zaczął powoli przysypiać. Nie pomagała mu nawet kawa, którą przyniosła mu uprzejma pielęgniarka.
Minęły już trzy godziny, a nadal nie miał pojęcia, co dzieje się z Todorokim. Minuty dłużyły mu się niemiłosiernie, a po jego głowie wciąż chodziło wiele obaw, które spowodowane były głównie przez niepokojące słowa Yano.
On umrze...
Deku nie chciał w to wierzyć i nie zamierzał zamartwiać się na zapas. Shoto był obecnie pod opieką najlepszych lekarzy, musieli oni sobie poradzić...
Siedział więc prosto i ze znużeniem wpatrywał się w ustawione naprzeciwko niego krzesła.
- Deku - szybko ocknął się z zamyślenia, gdy usłyszał po swojej prawej stronie dziwnie znajomy głos.
Kiedy zwrócił głowę ku stojącemu już przy nim mężczyźnie, znieruchomiał.
- Shinso? - szepnął wreszcie, uśmiechając się lekko z niedowierzaniem.
Gdyby nie jego charakterystyczne fioletowe włosy i oczy, po tylu latach prawdopodobnie nawet by go nie rozpoznał.
- Co ty tu robisz? - dodał zielonowłosy, podnosząc się niespiesznie, by uścisnąć jego wyciągniętą dłoń.
- Szukałem cię - wyjaśnił krótko mężczyzna, wzdychając, jakby szykował się na coś nieprzyjemnego - Dopiero dzisiaj mogłem przyjechać... Miałem ci przekazać, że Satoshi odchodzi już od zmysłów. Dzwonił do ciebie ze sto razy, powinieneś jak najszybciej wracać...
- Dzwonił? Nie zauważyłem... Może padła mi bateria - mruknął zdziwiony lekko Izuku, sięgając po telefon do kieszeni, w której powinien się on znajdować - Co jest? - szepnął, wyczuwając, że kieszeń jest jednak pusta.
Zaczął przeszukiwać nerwowo kolejne kieszenie swojego kostiumu, lecz po telefonie nie było śladu.
- Nie mam go... - westchnął z rozczarowaniem zielonowłosy, spoglądając bezradnie na Shinso.
- Może zostawiłeś w pokoju?
- Niemożliwe, miałem go jeszcze na poszukiwaniach... Musiał mi gdzieś wypaść... Nieważne, czego chce Satoshi? Jestem trochę zajęty.
- Przecież nikt nie każe ci tu siedzieć. Naprawdę powinieneś wrócić - powiedział poważnym tonem.
Chociaż Hitoshi zawsze nie dawał po sobie rozpoznać żadnych emocji, to tym razem Deku zauważył, że jest on nieco poddenerwowany i niezbyt mu się to podobało.
Shinso nie był wpisany w oficjalny spis bohaterów, ponieważ to właśnie on wchodził w skład specjalnej jednostki, o której mówił na naradzie Satoshi. Informacje o jego mocy były tajne, więc łatwo było zaskoczyć przestępców. Wystarczyło, że odpowiedzieli na jakikolwiek zaczepny komentarz ze strony fioletowowłosego, a już przegrywali. Przez to także nikt go nie znał. Nie miał fanów, nie mówiono o nim w mediach... Jakby wcale nie istniał, a przecież robił tak wiele dla bezpieczeństwa innych ludzi.
- Coś się stało? - zapytał zaniepokojony zachowaniem mężczyzny Izuku, a ten szybko uniknął jego spojrzenia.
- Wracaj, ja tu poczekam. Jeśli się czegoś dowiem, to jak najszybciej ci to przekażę. Słyszałem o waszej walce z Yano i wiem, że twój przyjaciel został ranny, ale jesteś teraz potrzebny gdzie indziej - zakończył z dziwnym przygnębieniem, a Midoriya musiał niechętnie się z nim zgodzić.
YOU ARE READING
'' Miłość przetrwa... Wszystko. '' | Tododeku | BNHA/MHA | [Poprawione]
FanfictionMinęło wiele lat od ukończenia szkoły, a marzenia Deku się spełniają. Bycie bohaterem nie jest jednak tak proste, jak mu się wydawało. Podczas dużej akcji spotyka dawnych przyjaciół, w tym kogoś, kto był dla niego lata temu bardzo ważny. Co z tego w...