DZIESIĘĆ

2.3K 210 50
                                    

Deku nie wiedział, ile dokładnie przespał, jednak nie czuł się aż tak źle, gdy obudził go głośny okrzyk radości, dobiegający z korytarza.

Aż za dobrze wiedział do kogo należał i mimowolnie zmarszczył brwi oraz westchnął, przewracając się na drugą stronę. Odblokował swój prawie wyładowany telefon, by dowiedzieć się, że dochodzi jedenasta. Znaczyło to tyle, że większość bohaterów musi być już w tym właśnie budynku i czeka teraz na mającą odbyć się niebawem naradę.

Izuku, słysząc ich śmiechy i wesołe rozmowy, zrozumiał, że pewnie nie wiedzą oni do końca, po co tu są lub wzięli to za zwyczajną sprawę.

Lecz było zupełnie inaczej.
W każdej chwili mogło stać się coś strasznego i zielonowłosy miał wrażenie, że on jako jedyny ma tego pełną świadomość. W końcu z zebranych bohaterów, tylko on walczył z Eido i wcale nie wspominał tego dnia dobrze.

Postanowił wreszcie podnieść się z trudem i udać do wyjścia na korytarz, by uciszyć nieco zbyt głośno gadających pod jego pokojem bohaterów. Poczuł jeszcze większy stres, niż przed dziennikarzami, gdy uchylił drzwi i spojrzał pełnym wyrzutów wzrokiem na stojących niedaleko mężczyzn, którzy zauważając go, natychmiast umilkli.

Nadal nie potrafił zrozumieć, dlaczego każdy na jego widok nie dowierzał. W przecież widział się z nimi co kilka miesięcy, różniło ich w rankingu jedynie kilka miejsc, a oni i tak uradowali się na jego widok jak wieloletni fani.

- DEKU! - wykrzyczał ciemnowłosy, rzucając się w stronę mężczyzny, który musiał wyjść wreszcie z ukrycia i powitać dobrych znajomych.

- Cześć - odpowiedział również z entuzjazmem Izuku i przywitał jeszcze drugiego mężczyznę, który także uśmiechnął się na jego widok, jednak nie cieszył się aż tak, jak nadpobudliwy bohater numer cztery - Yoarashi Inasa, którego darem było panowanie nad powietrzem.

Może i wyglądał na zwykłego awanturnika, co było poniekąd prawdą, jednak gdyby zechciał, to z łatwością zniszczyłby huraganem całe miasto. Dlatego właśnie Deku wolał z nim nie zadzierać i posłusznie słuchać jego gadaniny. To właśnie jego donośny głos go obudził, więc powinien być mu wdzięczny, że uratował go od zaspania. Z drugiej strony, nie docierało do niego zbytnio, o czym mówił, ale było to o wszystkim i niczym. Midoriya bardziej skupił się na wyłapywaniu wzrokiem kolejnych bohaterów, którzy przechodzili gdzieś z tyłu i uśmiechali się lub machali przyjaźnie w jego stronę.

Chcąc, nie chcąc, nie mógł wrócić już do pokoju i musiał udać się z mężczyznami na stołówkę. Mógł przynajmniej wreszcie coś zjeść, choć nie było to ani trochę komfortowe, gdy czuł na sobie spojrzenia tak wielu osób. Wśród nich najlepiej znał zaledwie garstkę, chociaż z każdym się przywitał. Ucieszył się najbardziej na widok uśmiechniętego szeroko Kirishimy i jak zwykle poważnego Iidy, którzy wciąż utrzymywali dobre miejsca w rankingu. Zauważył też nieco zmieszanego Shoto, siedzącego kilka stołów dalej, z którym również musiał udawać zwykłe przywitanie, chociaż tak naprawdę miał ochotę wtulić się w niego i uspokoić swoje nerwy.

Wśród tylu przyjaciół czuł się znacznie lepiej. Niestety byli też tacy, którzy niezbyt za nim przepadali i posyłali mu groźne spojrzenia, ale ich już ignorował. Każdy dążył do własnego sukcesu, więc to oczywiste, że nie wszyscy uwielbiali zielonowłosego.

W końcu, po ponad trzydziestu minutach, udali się na wielką salę z podłużnym stołem i masą foteli, na końcu której znajdowało się też podwyższenie z białą tablicą oraz mapą najbliższych terenów, łącznie z całym Tokio. Izuku zauważył na wejściu zaznaczone na niej na czerwono obszary i zrozumiał szybko, że muszą to być miejsca, w których zaatakowali zbiegli przestępcy.

'' Miłość przetrwa... Wszystko. '' | Tododeku | BNHA/MHA | [Poprawione]Where stories live. Discover now