DWADZIEŚCIA DWA

1.6K 147 770
                                    

Midoriyi ciężko było odpoczywać po wizycie, którą złożył u swoich przyjaciół. Siedzieli do późna, przez pół czasu milcząc, a przez drugie pół rozmawiając o nieistotnych rzeczach, ale dla zielonowłosego liczył się fakt, że byli razem, zdrowi oraz bezpieczni. Shoto dodatkowo uparł się na to, że teraz go nie zostawi. Nieważne, jak bardzo się starał ani jakich argumentów nie użyłby Deku. Todoroki nie zamierzał opuścić dziś szpitala.

Poza tym, Izuku i tak nie mógł zmrużyć oka, przez co zdecydował się na coś, do czego zmusiła go zżerająca ciekawość... Na rozmowę.

- Mogę cię spytać o to, co się wtedy stało? - mruknął słabo, spoglądając z nadzieją na czerwonowłosego, który przysypiał powoli na na krześle, oparty o metalową ramę szpitalnego łóżka.

Lekarze dali Symbolowi Pokoju szansę na wypis najwcześniej trzydziestego pierwszego grudnia, więc musiał on przemęczyć się tu jeszcze kilka dni. Zamierzał jednak odesłać już jutro ukochanego do Satoshiego, czy choćby jakiegokolwiek hotelu, byleby nie musiał spędzać kolejnej nocy na niewygodnym krześle.

- O co dokładnie? - odpowiedział pytaniem białowłosy, otwierając nieco szerzej dwukolorowe oczy, które zakrywał wachlarz ciemnych rzęs.

- O Eido... - westchnął cicho zielonowłosy, a Todoroki zmarszczył lekko brwi i podniósł się do zwykłej pozycji siedzącej. Jedynie jego ręka pozostała na metalowej ramie, a palcami zaczął cicho w nią stukać.

- Izuku... - zaczął w typowy dla siebie sposób, gdy wyraźnie nie miał ochoty na rozmowę.

- Kłamałeś, prawda? - szepnął z bólem Deku, czując pojawiającą się w nim złość. Może i znowu otarł się o śmierć, a Shoto wolał, by wydobrzał, a nie przejmował się kolejnymi problemami, jednak to nie zmienia faktu, że piegowaty poczuł się okropnie oszukany. Sprawa była w końcu ważna.

- Nie... - odparł zdziwiony jego pewnością w głosie Todoroki, jednak po otrzymaniu od Midoriyi zniecierpliwionego spojrzenia, cicho westchnął - Dobrze, może trochę... - przyznał, spuszczając wzrok i zaciskając dłoń w pięść.

- Czyli on... Nadal jest na wolności? - spytał tym razem z nutką strachu w głosie, na co Shoto szybko zaczął zaprzeczać.

- Nie, nie... Tylko że... - znowu urwał swoją wypowiedź, układając w głowie sensowną historię, na którą zasługiwał Izuku. Szczerze, sam wiele nie pamiętał - Nie został złapany, gdy chciał uciec z miasta, wymyśliłem to na szybko, bo tak naprawdę, to... - powiedział niepewnie, spotykając znowu nieugiętym wyrazem twarzy bohatera.

- Co się stało?

*

Dwa dni wcześniej

- Todoroki! - wśród zgiełku, jaki wywoływały syreny alarmowe, głosy setek ludzi i szum wody oraz śmigłowców, rozległ się ten jeden, bardzo pewny i głośny krzyk Hitoshiego, który jak burza wpadł do jednego z prowizorycznych namiotów stworzonych na szybko przez służby.

Opierał się on na jednej z furgonetek policyjnych i skrywał pod sobą jeszcze kilku zmarzniętych policjantów, którzy ratowali się gorącą kawą z pobliskiej całodobowej knajpy. Wśród nich znajdował się niewzruszony Shoto, który od niechcenia przyjął wręczony mu kubek i w ciszy obserwował pracę policjantów, a raczej ich bezczynność. Nie mogli robić wiele, prócz pilnowania, by nikt nieuprawniony nie dostał się na teren objęty szczególnym zagrożeniem i to właśnie wśród nich skrył się z przymusu bohater numer dwa. Siedział on na składanym krzesełku, zawinięty kocem termicznym i z niesmakującą mu ani trochę kawą w ręce, wgapiając się pusto przed siebie. Tak naprawdę ukrywał się przed koszmarnymi dziennikarzami, a nie paskudną pogodą.

'' Miłość przetrwa... Wszystko. '' | Tododeku | BNHA/MHA | [Poprawione]Where stories live. Discover now