SIEDEMNAŚCIE

1.5K 152 119
                                    

Gdy oczy Midoriyi wreszcie się otworzyły, zegar na ścianie powoli zbliżał się do godziny trzeciej... W nocy.

Zielonowłosy z początku zamrugał kilkakrotnie i przetarł dłonią zmęczone powieki, a kiedy przypomniał sobie, co tak właściwie się stało, otworzył je szerzej i gwałtownie podniósł się na łokciach.

O dziwo nie znajdował się w pomieszczeniu, które wyglądałoby na szpital, a raczej na...

- Deku! - usłyszał po swojej lewej stronie wypełniony ulgą głos Satoshiego, który natychmiast chwycił go za ramiona i spojrzał mu prosto w oczy - Jak się czujesz? - zapytał ze strachem.

- Raczej dobrze... - mruknął słabo Izuku, czując się dość niezręcznie.

Przez chwilę liczył nawet na to, że to, co wydarzyło się ostatnio, było jedynie koszmarem, lecz brunet odsunął się od niego i stanął przy skórzanej kanapie, na której leżał Symbol Pokoju, przybierając niezbyt ucieszoną minę.

- Zatrzymaliśmy go... - szepnął cicho, a zielonowłosy szybko zrozumiał, o kogo chodzi - Jeszcze się nie obudził. Odpocznij, Shinso sprawdza właśnie nagrania z monitoringu. Jeśli dowiemy się, kto za tym wszystkim stoi, szybko go złapiemy - zapewnił, kończąc swoją wypowiedź lichym uśmiechem, a Midoriya z cichym westchnieniem znów opadł na poduszkę.

- Jesteśmy... W twoim biurze? - zapytał z lekkim zdziwieniem, co brunet potwierdził skinieniem głowy.

- Wybacz za to, ale chciałem mieć pewność, że będziesz przy mnie i nic cię się nie stanie...

- Nie szkodzi - odparł szczerze bohater.

- Jak widać, nawet szpitale nie są teraz bezpiecznym miejscem - mruknął z przygnębieniem mężczyzna, siadając znowu na przysuniętym obok kanapy krześle.

Jego bystry wzrok i zmarszczone nieznacznie brwi, podpowiedziały Midoriyi, że Satoshiego coś dręczyło oraz że zbliżała się jedna z tych poważnych rozmów, od których robiło mu się natychmiast niedobrze...

- Spałeś dość długo... I tak się zastanawiałem - zawahał się na moment, a Izuku wbił spojrzenie w sufit - Utknęło mi w głowie to, co mówiłeś... Że znasz Shoto i wiesz, że nigdy nie mógłby powiedzieć ci tego, co niestety powiedział...

- Pamiętam - mruknął cicho zielonowłosy.

- Chodzi o to... Po prostu mówiłeś to z taką pewnością i... Wybacz, że będę wścibski, ale... - urwał, a zielonowłosy poczuł stres porównywalny do swojego pierwszego wywiadu przed kamerami.

Jednak niewygodne pytanie Satoshiego wyprzedził dzwonek jego telefonu, który brunet szybko odebrał z wyraźnym niezadowoleniem. Nie minęło zbyt wiele czasu, a na jego twarzy już pojawił się grymas złości.

- Jak to? Jesteś pewny? Sprawdź jeszcze raz - powiedział sucho, wędrując wzrokiem po obrazach zawieszonych nad kanapą - Dobrze... - westchnął na koniec, przymykając oczy i opuszczając dłoń z urządzeniem.

Później jego oczy utkwiły w zdezorientowanym bohaterze, który nie był do końca przekonany, czy powinien nadal patrzeć na zdenerwowanego nieco mężczyznę, który na szczęście nie miał zamiaru kontynuować teraz ich przerwanej rozmowy.

- Shinso sprawdził już kamery... Nic na nich nie ma - przyznał cicho z nieukrywanym zawiedzeniem i gniewem - Szlag, zawsze są krok przed nami! - warknął, uderzając pięścią o własną nogę.

Wtedy do pokoju weszła kolejna osoba. Ktoś, kto nigdy więcej nie chciał widzieć Deku w takim żałosnym stanie, w jakim obecnie się znajdował, a jednak musiał...

'' Miłość przetrwa... Wszystko. '' | Tododeku | BNHA/MHA | [Poprawione]Where stories live. Discover now