Lekcja matematyki z Amadeo dłużyła mi się niemiłosiernie, a na dodatek kompletnie nie mogłem się skupić, i w ogóle nie rozumiałem tych równań.
* Joaco
Siedziałem w kawiarence montując film na mój kanał. Powinienem być na lekcji ale musiałem się tym zająć. Gdyby ktoś mnie zauważył miał bym kłopoty. Na szczęście wszyscy byli na lekcjach i nikogo nie było w kawiarence. Gdy siedziałem i zacząłem montować usłyszałem że ktoś się zbliża więc schowałem się w kącie za stolikiem. Do sali wszedł Diego.
- Tak to już potwierdzone - rozmawiał przez telefon- Tak mam już plan co z tym zrobić. Nie nie moi synowie jeszcze o tym nie wiedzą. Tak oni obaj grali w tym meczu i byli genialni. Hahaha tak moja krew dokładnie. Nie wiem czy uda mi się ich nakłonić do tego oni obaj są wierni jastrzębią- dalej już nic nie usłyszałem bo Diego właśnie wyszedł. Nie mogę w to uwierzyć Lorenzo ma brata i do tego w drużynie jastrzębi.
- Muszę natychmiast powiedzieć o tym chłopakom- powiedziałem do siebie biegnąc w kierunku szatni. Niestety trwał jeszcze trening. Musiałem poczekać
* Lorenzo
Trening wyglądał niemrawo. Wszyscy byli przybici tym meczem. Przejęliśmy się bo to mocno się na nas odbije. Gdyby udało się wygrać tamten mecz bylibyśmy pewniejsi siebie i rywale mieliby do nas respekt.
- Panowie dobra na dzisiaj koniec! Idźcie do szatni- krzyknął trener- Gabo Lorenzo podejdźcie na chwilę - powiedział do nas
- O co chodzi trenerze?- zapytałem
- Drużyna wyglądała dzisiaj słabo - powiedział
- Tak wszyscy są przybici tym meczem - powiedział Gabo
- Tak musicie w szatni podnieść ich na duchu. Oni teraz tego potrzebują.
- Trenerze poradzimy sobie to tylko mecz towarzyski- powiedziałem
- Tak ale to był ważny mecz i gdybyśmy chociaż zremisowali wyglądałoby to lepiej. Idźcie do szatni
- Jasne trenerze- powiedziałem gdy odchodziliśmy
Po drodze rozmawialiśmy o tym meczu i o tym co musimy powiedzieć chłopakom. Gadaliśmy też o tacie, a gdy weszliśmy do szatni panowała niezręczna cisza i wszyscy mieli zmieszane miny a w dodatku w szatni był Joaco.
- O co chodzi - zapytał Gabo jednak nikt mu nie odpowiedział a wszyscy patrzyli na mnie.
- Co jest?!- zapytałem zdenerwowany
- Lorenzo to prawda że masz brata- zapytał Ricky
- Co!? - krzyknąłem delikatnie zerkając na Gabo który miał równie przerażoną minę.
- Słyszałem jak twój tata rozmawiał przez telefon i mówił coś o SYNACH- powiedział Joaco
- Na pewno mówił tylko o mnie o swoim SYNU- odpowiedziałem
- Nie bo on mówił że moi obaj synowie grali w tym meczu i że o niczym nie wiedzą i o tym że są wierni jastrzębią- gdy usłyszałem co powiedział Joaco byłem zdziwiony i przerażony a Gabo miał podobnie
- Co czyli jeden z nas jest twoim bratem - zapytał Dede uśmiechając się
- Nie..Nie dajcie spokój Joaco na pewno się przesłyszał- ciągnąłem
- Właśnie Joaco jesteś pewien że dobrze usłyszałeś - mówił Gabo
- Tak jestem tego pewien. Lorenzo może ty nie wiesz że masz brata
- Joaco proszę cię na pewno bym wiedział że mam brata - już nie wiedziałem co mam mówić- Coś źle usłyszałeś i rozpowiadasz plotki. Chyba nie chcesz znowu opublikować fałszywych informacji?
- No może masz rację bo rzeczywiście byłem trochę zdenerwowany ale..
- Właśnie więc skończ - powiedziałem - a teraz daj nam się przebrać
- Jasne wybaczcie - powiedział wychodząc a ja odetchnąłem
Całe szczęście chyba wszyscy dali sobie z tym spokój.Gabo i ja się trochę uspokoiliśmy. Gdyby teraz ktoś się o tym dowiedział.. Musimy być ostrożniejsi dlatego ustaliliśmy że ograniczymy na jakiś czas spotkania rodzinne.
YOU ARE READING
Lorenzo Guevara Lecący ku chwale! / Zawieszone
FanfictionHistoria chłopaków którym nagle wywrócił się cały świat do góry nogami kiedy dowiedzieli się że są braćmi. Utalentowani piłkarze prowadzący drużynę złotych jastrzębi drogą do wieczności,drogą do zwycięstwa. Ich historia nie jest prosta bo gdy wydaje...