#26

200 6 0
                                    

Gdy weszliśmy do szatni wszystkie rozmowy umilkły. Nasi koledzy z drużyny byli na nas wściekli ale miałem nadzieję że im przejdzie. Gdy się przebraliśmy stanąłem na środku szatni by tak jak zwykle wszyscy stanęli w kółku bym mógł zmotywować ich do treningu. Zawsze tak było przed każdym treningiem. Tym razem wszyscy bez słowa mnie ominęli i ruszyli na boisko.

- To będzie ciężki trening- podszedł do mnie Gabo i widząc moje zmieszanie poklepał mnie po ramieniu.

- Chodźmy - powiedziałem i wyszedłem z szatni. Byłem wściekły! Przez taką głupotę zlekceważyli naszą tradycje! Wściekłem się bo ta tradycja jest nie tylko ważna dla mnie ale i dla trenera i dla drużyny też powinna być. Wkurzony wszedłem na murawę boiska a za mną wybiegł Gabo.

- Chłopcy dołączcie!- krzyknął trener- To nasz ostatni trening przed meczem więc nie będziemy przesadzać z obciążeniami. Poćwiczymy trochę rozegrania taktyczne zagramy w jakąś gierkę i to będzie tyle.

Przez cały trening nikt się do nas nie odzywał. Byłem wściekły! Gdy kończyliśmy już trening a wszyscy zbierali pachołki piłki i inne takie podszedłem wściekły do Martina.

- Zadowolony z siebie jesteś?!- zapytałem- Cieszy cię to?

- Lorenzo o co ci chodzi? Ja zrobiłem to dla dobra drużyny- kpił sobie ze mnie

- Posłuchaj mnie uważnie bo bardzo nie lubię się powtarzać. Nie wtrącaj się w nasze życie - Gdy to powiedziałem podszedł do nas Gabo

- Daj spokój Lorenzo nie warto tracić na niego czas-powiedział mój brat

- Posłuchaj braciszka!- zaśmiał się- Ze mną się nie zadziera.. Kapitanie- śmiał się a ja wybuchłem. Wściekłem się i go pchnąłem. Natychmiast tego pożałowałem. Trener gdy zobaczył że Martin leży na ziemi natychmiast do nas podbiegł

- Co się dzieje?!- zapytał- Martin, Gabo Lorenzo.. co tu się dzieje

- Pan zapyta Lorenzo to on mnie popchnął - powiedział Martin wstając z ziemi

- Sprowokowałeś mnie- powiedziałem natychmiast na swoją obronę

- Właśnie on go sprowokował to nie była wina Lorenzo- powiedział Gabo

- Ale z was przykładne rodzeństwo. Wszyscy w waszej rodzinie tak rozwiązują sprawy?- zaśmiał się Martin

- Pokazać ci jak się załatwia sprawy w naszej rodzinie- powiedział Gabo i chciał się na niego rzucić jednak w porę go zatrzymałem

- Dosyć tego!- wrzasnął trener- Vito zajmij się drużyną. Wy trzej natychmiast pójdziecie ze mną do Izabel- powiedział po czym poszliśmy do Izabel. Była bardzo zdziwiona gdy wściekły Francisco wprowadził nas do jej gabinetu.

- O co chodzi Francisco?- zapytała zdezorientowana

-Na treningu mieliśmy problem z tymi tutaj trzema- mówił ciągle zły trener

- Co się stało? Z waszą dwójką mieliśmy już wcześniej problemy i myślałam że to już za nami- wskazała na mnie i brata

- Tak pani dyrektor. Gabo nie jest niczemu winny. Problem jest jedynie między mną a Martinem- powiedziałem

- Nie prawda bo ja także mam z nim problem- powiedział zły Gabo

- Spokój! Dowiem się co się stało?

- Lorenzo popchnął Martina- powiedział Francisco

- To prawda?- wkurzyła się- Po tym wszystkim co wam wpajaliśmy o tego typu zachowaniach?!

- Martin mnie sprowokował a po za tym po tym co zrobił należało mu się- mówiłem

- Lorenzo! To jest bardzo poważna sprawa. Chyba wiesz że nie mogę tego tak zostawić.

- Co chcę pani zrobić?- zapytałem

- Nie mam innego wyjścia jak cię zawiesić- powiedziała

- Co?! Przecież jutro jest mecz- powiedziałem

- Nie możemy tego zlekceważyć. To co zrobiłeś było bardzo poważne

- A co z Martinem ?!- zapytał mój wściekły brat- Jemu się za to nie oberwie? To wszystko jego wina!- krzyczał- To niesprawiedliwe! A poza tym zasłużył sobie na to!

- Dosyć tego Gabo! Ty także jesteś zawieszony!- powiedziała

- Nie no tego to już za wiele - wstałem i wyszedłem trzaskając drzwiami. Kilka minut po mnie wyszedł Gabo. Na korytarzu czekała na nas cała drużyna.

- Co się stało?- zapytał Adrian

- Zawiesiła nas!- powiedziałem wściekły

- Wszystkich trzech?- zapytał Lucas

- Nie.. Tylko mnie i Lorenzo - powiedział Gabo

- Ale jutro jest mecz- powiedział Pablo

- Wy i tak z nami nie chcecie grać!- wkurzyłem się- Więc chyba wam to pasuje- powiedziałem odchodząc.

- Co robimy?- podszedł do mnie Gabo

- Zadzwoń do taty- powiedziałem

Lorenzo Guevara Lecący ku chwale! / Zawieszone Where stories live. Discover now