5.

513 46 1
                                    

 ― Musisz to zobaczyć.
Niewielkich rozmiarów, czarny, prostokątny przedmiot uderza głucho o blat biurka i Jack podnosi na Zellera spojrzenie podkrążonych oczu. Młodszy mężczyzna marszczy brwi.
 ― Na litość boską, Jack. Kiedy ostatnio spałeś? ― pyta, ale mężczyzna zbywa to pytanie własnym.
 ― Co to?
 ― Taśma VHS znaleziona na miejscu zbrodni ― odpowiada Z. ― Była tam kamera. Wielkie ustrojstwo z poprzedniej epoki. Stała na fortepianie. Ktoś skierował ją na okno. Pomyślałem, że chciałbyś obejrzeć to nagranie, zanim zrobią to inni.
 ― Ty je widziałeś?
 ― Ja... Tak. ― Zeller przestępuje z nogi na nogę i wyciąga z kieszeni nośnik danych. ― Ale nikt poza mną. Żeby było łatwiej, przerzuciłem film na ten nośnik. To jedyna kopia.
Jack bierze od niego nośnik, choć palce wydają mu się zbyt duże i ciężkie, by mógł sprawnie nimi operować. Znajduje się na skraju wyczerpania i wkrótce będzie musiał się położyć, ale jeszcze nie teraz. Powstrzymuje go przed tym myśl o Willu; jest mu to winien. Jeżeli istnieje choć cień nadziei na uratowanie go, to trzeba działać teraz. Każdy dzień – właściwie każda godzina – zmniejsza szanse na powodzenie.
Mężczyzna podłącza nośnik do laptopa i kiedy na ekranie pojawia się jego ikona, klika ją. Znajduje tylko jeden plik. Krótko się waha, ale w końcu go odtwarza. Zeller kaszle, przekłada ciężar ciała na drugą nogę i stoi w miejscu, w którym ekran jest poza zasięgiem jego wzroku. Nie chce widzieć filmu drugi raz.
Nagranie zaczyna się ujęciem na Hannibala, który leży na podłodze oparty o fortepian i uciska bok; znajduje się tam rana wyglądająca na postrzałową. Kamera jest stabilna. Kąt widzenia wskazuje na to, że stoi na ziemi. W kadrze widać tylko Hannibala, który coś mówi, a jego wzrok utkwiony jest w kimś, kto musi stać za kamerą, po prawej stronie. Nie ma dźwięku, ale Jack widzi, jak klatka piersiowa mężczyzny unosi się i opada gwałtownie, a ten spogląda na coś, co znajduje się bezpośrednio za kamerą, i zaraz jego spojrzenie ponownie przesuwa się w prawo. Wtem jego oczy rozszerzają się, jak gdyby w zaskoczeniu; Jack nie jest pewien, czy kiedykolwiek wcześniej widział u Lectera taki wyraz twarzy. Potem Hannibal odwraca głowę i patrzy na coś, co dzieje się poza zasięgiem kamery.
I nagle Rozpruwacz z Chesapeake wstaje, a czyni to z łatwością, jakiej Jack by się po nim nie spodziewał, biorąc pod uwagę, ile krwi przeciekło przez jego koszulę. Podnosi kamerę; przez sekundę obraz się obraca, a potem znów stabilizuje, gdy Hannibal stawia urządzenie na fortepianie. Nowy kąt ukazuje ciemność za roztrzaskanym oknem. Jack widzi w niej jakiś ruch, ale niespodziewanie cały kadr wypełnia twarz Lectera; na jego ustach maluje się krzywy uśmiech. Zszokowany Jack gwałtownie odsuwa się od ekranu. Wargi Hannibala poruszają się, nieme, lecz łatwo jest wyczytać słowa z ich ruchu.
 ― Witaj, Jack.
Jack zaciska zęby tak mocno, że nie zdziwiłby się, gdyby usłyszał trzask.
 ― Rozjaśniłem nagranie ― mówi cicho Z ― więc będziesz mógł zobaczyć wyraźniej, co się dzieje w ciemności. To nie moja specjalizacja, ale...
 ― Widziałem już dość ― mówi Jack, nie odrywając wzroku od ekranu. Hannibal chwiejnym krokiem przestępuje ramę okna i w tle pojawia się sylwetka Dolarhyde'a, który wyje bezgłośnie nad klęczącą sylwetką Willa. Ich pojedynek jest bardzo krótki. Dolarhyde jest potężny, ale kiedy Hannibal wkracza na scenę, prawda staje się oczywista: nie ma z nimi najmniejszych szans. Jack patrzy, usta ma wyschnięte. Ich ruchy są tak skoordynowane, że wydają się częścią choreografii, zaplanowanym i przećwiczonym układem. Ustalone z góry, myśli w uniesieniu. Zaczyna się zastanawiać, jak dobrze zna Willa Grahama, czy w ogóle go znał, i czy jego protegowany w ogóle potrzebuje ratunku, jednak tłamsi te wątpliwości w zarodku. To on wciągnął Willa w to bagno – i może go z niego wyciągnąć.
Film jest krótki, nie trwa nawet pięciu minut i nawet pomimo sztuczek Zellera trudno jest wyłapać, co się na nim dzieje. Mimo to Jack widzi, jak się obejmują. Widzi, jak odrywają się od krawędzi klifu. Widzi, jak ich ciała znikają zaledwie chwilę przed tym, jak na taras padają światła oddziału SWAT, który przybywa z latarkami i bronią, żeby przeszukać teren w poszukiwaniu ocalałych i nie znaleźć nikogo. Widzi w kadrze siebie samego i ma wrażenie, że nagranie trwało znacznie dłużej niż cztery i pół minuty.
W biurze panowała cisza, gdy mężczyzna oglądał bezdźwięczny film, i jest cicho nadal, nawet po jego zakończeniu. Zeller stoi po drugiej stronie biurka, patrzy na czubki swoich butów i czeka.
 ― To są jedyne dwie kopie.
Zeller przytakuje.
 ― Niech tak zostanie. Nie włączajmy ich na razie do materiału dowodowego. ― Jack wstaje. Jego ciało jest zesztywniałe, oczy wyschnięte. Spogląda na blat biurka, na czarną kasetę. Nie jest pewien, jak zinterpretować to, co zobaczył. Powinien się przespać. ― Idę do domu, Brian ― mówi, a brzmi jak stulatek. ― Widzimy się rano.
Zeller kiwa głową.
 ― Przykro mi.
Nie tak jak mi, myśli Jack, ale jedynym, co mówi, jest krótkie „dziękuję". 

Jak powietrze (HANNIBAL, Hannibal x Will, +18)Where stories live. Discover now