7.

509 47 1
                                    

Na szczycie klifu Will ściska Hannibala tak mocno, że bolą go palce. Boli go wszystko: każda kość, każdy cal skóry, nawet serce. Oddech przyspiesza mu coraz bardziej i młody mężczyzna tłumi narastający gulą w gardle szloch.
 ― To... piękne.
Ciało, w które się wtula, jest ciepłe i ludzkie. Nie ma żadnej bestii, żadnego demona. Tylko ciepło i stabilność. Wydaje mu się naprawdę dziwne, że nie obejmowali się nigdy wcześniej. Czasami byli tak blisko, że granice między ich jestestwami się zacierały; czasami Will widział zamiast jego oblicza swoje własne; czasami słyszał głos Hannibala w swoich ustach i czuł jego piętno w swych myślach, ale nigdy jeszcze po prostu się nie przytulili. To odkrycie wprawia Willa w większy szok niż wbite w brzuch ostrze; jest jak trzask mocno naprężonej gumki recepturki. Lata napięcia gwałtownie pękają – jak upuszczona filiżanka, jak miażdżone kości – i Will wie, że wtulając się w Hannibala, obejmuje samego siebie: przyswaja i akceptuje wszystko to, czego tak długo się wypierał. Mógłby stać tak, pogrążony w myślach, choćby i do końca świata.
Ale nie może. Powoli dobiega ich przytłumiony szumem fal ryk helikoptera. W dali błyskają przyćmione światła samochodów. Wtulony w Hannibala Will widzi, jak obok ich kradzionego policyjnego samochodu zatrzymuje się furgonetka SWAT-u.
Teraz wyobrażenie sobie, co wydarzy się za chwilę, nie sprawia mu najmniejszego problemu. Hannibal uklęknie, tak samo, jak w nocy trzy lata temu. Wtedy Will, nie będąc w stanie i nie chcąc patrzeć, odszedł, przepełniony odrazą dla Hannibala i Jacka, ale przede wszystkim dla samego siebie. Teraz nie odejdzie, będzie patrzył, a Hannibal pozwoli się zabrać i trafi z powrotem do swojej klatki, gdzie Will zawsze będzie mógł go znaleźć, ale nigdy nie dotknie. Jack mu pogratuluje, powie mu, żeby wracał do domu, do Molly, wiedząc przecież doskonale, że Will nie będzie w stanie tego zrobić. Nie zapyta, dlaczego nie trzymał się planu, a jeśli zobaczyłby, jak się obejmują, to byłby przekonany, że Will chciał w ten sposób powstrzymać Hannibala przed ucieczką. Alana też nie wspomniałaby nic na temat planu. Wszyscy zgodziliby się bez słów na udawanie, że Will nie przekroczył żadnych granic i że wszystko, co zrobił, było zgodne z prawem; że było tylko niebezpieczną, bohaterską taktyką, która pozwoliła powstrzymać agresywnego mordercę. A później znów pojawi się potwór podobny do Smoka i Will zaangażuje się w śledztwo, albo z własnej woli, albo na prośbę Jacka, i nie będzie w stanie się powstrzymać. Spędzi resztę życia za szkłem, mówiąc zagadkami, dusząc się. Obaj skończą w więzieniu.
Will nie chce, aby którykolwiek z nich trafił tam po raz kolejny. Oddział wdziera się do domu. Za chwilę ich los będzie przesądzony.

Jak powietrze (HANNIBAL, Hannibal x Will, +18)Where stories live. Discover now